do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Richard pisa³ w zeszytach opowiadania i wiersze, rysowa³ te¿ obrazki.***Po k¹pieli Richard wytar³ siê i ubra³ pospiesznie.Chcia³ jak najszybciejwróciæ do ksi¹¿ki, do zaginionego œwiata.Powoli wyszed³ z budynku z przekrzywionym ko³nierzem i ³opocz¹c¹ koszul¹,czytaj¹c o lordzie Greystoke i zastanawiaj¹c siê, czy rzeczywiœcie istniejeœwiat wewn¹trz œwiata, w którym lataj¹ dinozaury i nigdy nie zapada noc.Œwiat³o dnia zaczyna³o ju¿ przygasaæ, wokó³ szko³y jednak wci¹¿ jeszcze krêci³osiê sporo ch³opców rzucaj¹cych pi³kami tenisowymi.Dwóch m³odszych gra³o wkasztany obok ³awki.Richard opar³ siê o ceglan¹ œcianê i zacz¹³ czytaæ.Œwiatzewnêtrzny znikn¹³, krêpuj¹ce chwile w szatni odp³ynê³y w niebyt.- Przynosisz nam wstyd, Grey.-Ja?- Spójrz tylko na siebie.Masz przekrzywiony krawat.Przynosisz wstyd ca³ejszkole, ot co.Ch³opak nazywa³ siê Lindfield.Chodzi³ dwie klasy wy¿ej, by³ jednak ros³y jakdojrza³y mê¿czyzna.- Spójrz tylko na swój krawat! Popatrz na niego.- Lindfield szarpn¹³ zielonykrawat Richarda, œci¹gaj¹c go w twardy, ciasny wêze³.- ¯a³osny.Œmiej¹c siê, odszed³ z przyjació³mi.Elryk z Melnibone sta³ pod ceglan¹ œcian¹ szko³y, patrz¹c wprost na niego.Richard poci¹gn¹³ wêze³, próbuj¹c go rozluŸniæ.Krawat wpija³ mu siê w szyjê.Majstrowa³ rêkami przy wêŸle.Nie móg³ oddychaæ, nie przejmowa³ siê jednak oddychaniem, martwi³ siê, czyustoi na nogach.Nagle zapomnia³, jak to siê robi.Z ulg¹ odkry³ jednak, ¿eceglana œcie¿ka, na której sta³, okaza³a siê ca³kiem miêkka.Zbli¿y³a siêpowoli i go objê³a.Stali razem pod wynios³ym, nocnym niebem, na którym œwieci³y tysi¹ce olbrzymichgwiazd, obok ruin czegoœ, co niegdyœ mog³o byæ staro¿ytn¹ œwi¹tyni¹.Rubinowe oczy Elryka spogl¹da³y wprost na niego.Richard pomyœla³, ¿e wygl¹daj¹jak oczy wyj¹tkowo dzikiego, bia³ego królika, którego kiedyœ hodowa³.Potemkrólik przegryz³ druty klatki i uciek³ na pola Sussex, aby siaæ lêk w sercachniewinnych lisów.Skóra mê¿czyzny by³a idealnie bia³a, jego zbroja -ozdobna ielegancka, pokryta misternymi wzorami - absolutnie czarna.Miêkkie bia³e w³osyfruwa³y wokó³ ramion jak unoszone wiatrem, powietrze jednak trwa³o w bezruchu.- Chcesz zatem zostaæ towarzyszem bohaterów? - spyta³ Elryk.G³os mia³³agodniejszy, ni¿ Richard przypuszcza³.Ch³opak przytakn¹³.Elryk jednym d³ugim palcem uj¹³ go pod brodê i uniós³ mu twarz.Krwawe oczy,pomyœla³ Richard, krwawe oczy.- Nie jesteœ towarzyszem, ch³opcze - rzek³ tamten w Wysokiej Mowie Melnibone.Richard zawsze wierzy³, ¿e jeœli tylko us³yszy Wysok¹ Mowê, zrozumie j¹, mimo¿e kiepsko sobie radzi³ z ³acin¹ i francuskim.Kim zatem jestem? - pomyœla³.Proszê, powiedz mi.Proszê.Elryk nie odpowiedzia³.Odszed³ od Richarda, znikaj¹c w ruinach œwi¹tyni.Richard pobieg³ za nim.Wewn¹trz œwi¹tyni zasta³ czekaj¹ce nañ ¿ycie, gotowe do przywdziania iprze¿ycia, a wewn¹trz niego kolejne.Ka¿de ¿ycie, które mierzy³, poci¹ga³o go,wabi³o coraz dalej, dalej od œwiata, z którego przyby³.Kolejne ludzkieistnienia, rzeki snów, pola gwiazd, sokó³ z wróblem w szponach, frun¹cy niskonad ³¹k¹.A oto drobni, delikatni ludzie, czekaj¹cy, a¿ wype³ni ich g³owy¿yciem.Mijaj¹ tysi¹ce lat, a on zajmuje siê niezwyk³¹ prac¹, tworz¹c rzeczyogromnie wa¿ne i piêkne.Jest kochany, szanowany i nagle szarpniecie, ostreszarpniecie i.przypomina³o to wynurzanie siê z dna najg³êbszej czêœci basenu.Nad jegog³ow¹ pojawi³y siê gwiazdy, po czym spad³y i rozp³ynê³y siê w b³êkit i zieleñ.Z przejmuj¹cym uczuciem zawodu znów sta³ siê Richardem Greyem.Przepe³nia³o gonieznane dot¹d uczucie, bardzo wyraŸne, tak wyraŸne, ¿e zdumia³ siê póŸniej,odkrywszy, i¿ nie ma na nie nazwy: niesmak i ¿al z powodu tego, ¿e musi wracaædo czegoœ, co ju¿ dawno uzna³ za skoñczone, za³atwione, porzucone izapomniane.Richard le¿a³ na ziemi; Lindfield szarpa³ wêze³ jego krawata.Wokó³ stali innich³opcy.Patrzyli na niego z trosk¹, niepokojem, lêkiem.W koñcu Lindfield rozwi¹za³ krawat.Richard z jêkiem zaczerpn¹³ powietrza,prze³kn¹³ je, wessa³ do p³uc.- Myœleliœmy, ¿e udajesz.Po prostu pad³eœ w miejscu - powiedzia³ ktoœ.- Zamknij siê! - rzuci³ Lindfield.- Dobrze siê czujesz? Przepraszam, naprawdêprzepraszam.Chryste, przepraszam.Przez chwilê Richardowi zdawa³o siê, ¿e tamten przeprasza za to, i¿ œci¹gn¹³ goz powrotem ze œwiata poza œwi¹tyni¹.Lindfield by³ przera¿ony, ugrzeczniony i rozpaczliwie zdenerwowany;najwyraŸniej jak dot¹d jeszcze nigdy o ma³o nikogo nie zabi³.Gdy pokonalirazem kamienne stopnie, wiod¹ce do gabinetu pielêgniarki, Lindfield wyjaœni³,i¿ wróci³ ze szkolnego sklepiku ze s³odyczami i zasta³ Richarda nieprzytomnegona œcie¿ce, otoczonego przez grupkê ciekawskich.Natychmiast zorientowa³ siê,co siê dzieje.Richard odpocz¹³ chwilê w gabinecie, dosta³ gorzk¹,rozpuszczaln¹ aspirynê z wielkiego s³oja, plastikowy kubek wody, po czymzaprowadzono go do gabinetu rektora.- Wygl¹dasz ¿a³oœnie, Grey - rzek³ rektor, z irytacj¹ pykaj¹c z fajki.- Niedziwiê siê m³odemu Lindfieldowi.A zreszt¹ uratowa³ ci ¿ycie.Nie chcê wiêcejs³yszeæ o tej sprawie.- Przepraszam - powiedzia³ Grey.- To wszystko - uci¹³ rektor, otoczony ob³okiem pachn¹cego dymu.***- Wybra³eœ ju¿ sobie religie? - spyta³ szkolny kapelan, pan Ali¹uid.Richard potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Mam sporo do wyboru - przyzna³.Szkolny kapelan uczy³ tak¿e biologii.Niedawno zaprowadzi³ ca³¹ klasê Richarda,piêtnastu trzynastolatków i Richarda, dwunastolatka, do swego domku po drugiejstronie szosy, naprzeciwko szko³y.W ogrodzie pan Ali¹uid ma³ym ostrym no¿emzabi³, obdar³ ze skóry i rozcz³onkowa³ królika.Potem wzi¹³ pompkê i nadmucha³króliczy pêcherz niczym balon, póki ten nie pêk³ obryzguj¹c ch³opców krwi¹.Richard zwymiotowa³.By³ jednak jedyny.- Hmm — rzek³ kapelan.Jego pokój wype³nia³y ksi¹¿ki.By³ to jeden z nielicznych pokoinauczycielskich, w których Richard czu³ siê nieŸle [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl