do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sobie,mnie i Asie.Pope³niliœmy b³¹d, robi¹c ten skok na Katakumby.Niewa¿ne.Chcê,¿ebyœ siê dowiedzia³, ile tylko zdo³asz o tym, co siê dzieje w Eternicie.Jeœlibê­dziesz potrzebowa³ pieniêdzy na ³apówki, powiedz mi.Ja to po­kryjê.— Jasne — odpar³ zdziwiony Szopa.— Czy nie móg³byœ powie­dzieæ mi trochêwiêcej?— Nie, dopóki nie dowiem siê trochê wiêcej.Pupilka, spakuj rzeczy.Musimyznikn¹æ.Po raz pierwszy Szopa zaprotestowa³.— Hej! Co robicie? Jak mam prowadziæ ten lokal bez niej?— SprowadŸ tê dziewczynê, Lizê.SprowadŸ swojego kuzyna.Mnie to nie obchodzi.Musimy znikn¹æ.Szopa zmarszczy³ brwi.— Jej szukaj¹ bardziej ni¿ mnie — powiedzia³ Kruk.— To tylko dzieciak.— Szopa.— Tak jest.Jak mam nawi¹zaæ z tob¹ kontakt?— Nie masz.Ja nawi¹¿ê kontakt z tob¹.Pupilka, chodŸ.Tam na górze s¹Schwytani.— Co to s¹ Schwytani? — zapyta³ ober¿ysta.— Jeœli wierzysz w jakichœ bogów, Szopa, to módl siê, ¿ebyœ siê nigdy niedowiedzia³.Módl siê ¿arliwie.Gdy wróci³a Pupilka ze swym skromnym dobytkiem, Kruk doda³:— Myœlê, ¿e powinieneœ siê zastanowiæ nad mo¿liwoœci¹ opusz­czenia ze mn¹Ja³owca.Zaczn¹ siê tu dziaæ ró¿ne rzeczy i one ci siê nie spodobaj¹.— Muszê siê opiekowaæ matk¹.— Mimo to zastanów siê nad tym, Szopa.Wiem, o czym mówiê.Pracowa³em kiedyœdla tych ludzi.JA£OWIEC: ROZMOWY W CIENIUKruk znikn¹³ nam z oczu.Nawet Goblin nie móg³ znaleŸæ jego œladu.Piórko iSzept pracowa³y nad naszymi wiêŸniami, a¿ wyci¹gnê³y z nich wszystko, lecz niedowiedzia³y siê niczego o naszym starym przyjacielu.Doszed³em do wniosku, ¿e wstosunkach z nimi Kruk wystêpowa³ pod przybranym imieniem.Dlaczego nie post¹pi³ tak samo w Koturnie? Szaleñstwo? Py­cha? O ile sobieprzypominam, Kruk mia³ a¿ za wiele obu tych przywar.Kruk to nie by³o jego prawdziwe imiê, podobnie jak Konowa³ moje.Pod tym jednakimieniem znaliœmy go w ci¹gu tego roku, gdy s³u¿y³ u nas.Nikt z nas, zwyj¹tkiem Kapitana, nie zna³ jego prawdziwego imienia.By³ on niegdyœ, w Opalu,cz³owiekiem majêt­nym.Tyle wiedzia³em.On i Kulawiec stali siê zagorza³ymiwrogami, gdy Schwytany pozby³ go praw i tytu³Ã³w przy pomocy jego ¿ony i jejkochanków.Tyle wiedzia³em.Nie wiedzia³em jednak, kim by³, zanim sta³ siê¿o³nierzem Czarnej Kompanii.Lêka³em siê powiedzieæ Kapitanowi, czego siê dowiedzieliœmy.On lubi³ Kruka.Cidwaj byli jak bracia.Kapitan, jak s¹dzê, by³ ura¿ony,gdy Kruk zdezerterowa³.Bêdzie ura¿ony jeszcze g³êbiej, gdy siê dowie, co jegoprzyjaciel robi³ w Ja³owcu.Szept wezwa³a nas, by og³osiæ wyniki przes³uchañ.— Trudno to nazwaæ triumfem, panowie — oznajmi³a szorstkim tonem.— Wszyscy ztych ludzi, oprócz dwóch, to dyletanci.Walkê wybiliœmy im z g³owy pod Urokiem.Dowiedzia³yœmy siê jednak, ¿e czarny zamek faktycznie kupowa³ trupy.Jegomieszkañcy skupuj¹ nawet ¿ywe cia³a.Dwóch z naszych jeñców sprzedawa³o im je.Zbierali pieni¹dze dla buntowników.Pomys³ handlowania trupami by³ odra¿aj¹cy, lecz nieszczególnie niegodziwy.Zastanowi³em siê, po co by³y one potrzebne mieszkañcom czarnego zamku.— Nie byli odpowiedzialni za skok na Katakumby — ci¹gnê³a Szept.— W gruncierzeczy nie s¹ dla nas interesuj¹cy.Przeka¿emy ich stró¿om, by zrobili z nimi,co chc¹.Wy, panowie, wyruszycie teraz do miasta i ponownie przyst¹picie doposzukiwañ.— Przepraszam pani¹, nie rozumiem — przerwa³ Elmo.— Gdzieœ w Ja³owcu jest ktoœ, kto karmi czarny zamek.ZnajdŸcie go.Tego ¿¹daPani.Kruk, pomyœla³em.To na pewno by³ Kruk.Po prostu na pewno.Tak jest,musieliœmy znaleŸæ tego sukinsyna.I wydostaæ go z miasta albo wykoñczyæ.Musicie zrozumieæ, co oznacza Kompania.Dla nas jest ona ojcem, matk¹ irodzin¹.Jesteœmy ludŸmi, którzy nie maj¹ nic wiêcej.Gdyby Kruka z³apano,oznacza³oby to œmieræ naszej rodziny, w przenoœni i dos³ownie.Panirozwi¹za³aby to, co zosta³o z jednostki, po tym, jak porachowa³aby siê z namiza to, ¿e nie wydaliœmy jej wtedy Kruka.— Mog³oby nam pomóc, gdybyœmy wiedzieli, z czym mamy do czynienia —powiedzia³em Szept.— Trudno jest traktowaæ sprawê powa¿nie, gdy nikt ci nicnie mówi.Jaki jest sens tej akcji? Mogê przyznaæ, ¿e ten zamek jest cholerniedziwaczny, ale dlaczego ma on nas obchodziæ?Szept sprawia³a wra¿enie, ¿e myœli nad tym.Przez kilka se­kund jej oczypozbawione by³y wyrazu.Odes³a³a tê sprawê do wy¿szej instancji.Nawi¹za³a³¹cznoœæ duchow¹ z Pani¹.Gdy wróci³a, powie­dzia³a:— Czarny zamek ma korzenie w Kraju Hurhanów.To przyci¹gnê³o nasz¹ uwagê.— Co? — wychrypia³em.— Jest to droga ucieczki Dominatora.Gdy osi¹gnie pewien rozmiar i powstan¹pewne, okreœlone warunki, stworzenia tam mieszkaj¹ce, które nale¿¹ do niegosercem i dusz¹, przenios¹ go za pomoc¹ czarów z Wielkiego Kurhanu w tomiejsce.Kilku ludzi ¿achnê³o siê z niedowierzaniem.Mimo wszystkichniezwyk³oœci i czarów, jakie widzieliœmy, wydawa³o siê to niepraw­dopodobne.— Dominator przewidzia³ sw¹ pora¿kê z r¹k Bia³ej Ró¿y — ci¹gnê³a Szept — choænie to, ¿e Pani go zdradzi.Jeszcze przed upadkiem Dominacji rozpocz¹³przygotowania do swego powrotu.Wys³a³ tu wiernego s³ugê z nasieniem czarnegozamku.Coœ siê jednak nie uda³o.Nie spodziewa³ siê, ¿e bêdzie czeka³ takd³ugo.Byæ mo¿e nie wiedzia³ o tym, ¿e w Ja³owcu przywi¹zuje siê tak wielk¹wagê do zabezpieczenia zmar³ych.Na co oni czekaj¹? Na statek, który zabierzeich do raju?— Mniej wiêcej — zgodzi³em siê.— Studiowa³em sprawê, ale ca³y ten interes towci¹¿ dla mnie ma³pie gadanie.Co dalej? Czy Dominator wyskoczy tu prosto nanas?— Nie, jeœli zdo³amy go powstrzymaæ.Mo¿liwe jednak, ¿e dotarliœmy tu zbytpóŸno.Brama jest ju¿ niemal gotowa, by siê otworzyæ.Popatrzy³em na Elma.Elmo popatrzy³ na mnie.O kurde, pomyœla³em.Gdyby Krukwiedzia³, co robi.wci¹¿ nie mog³em byæ na niego z³y.Robi³ to dla Pupilki.Nie móg³ wiedzieæ, ¿e pracuje dla Dominatora.Mia³ choæ tyle sumienia.Znalaz³­by inny sposób.Co, u diab³a, mia³ zamiar zrobiæ z tak¹ kup¹pieniêdzy?Musieliœmy go znaleŸæ i tyle.Cokolwiek od tej chwili bêdziemy robiæ, naszymg³Ã³wnym celem, ze wzglêdu na Kompaniê, musi byæ ostrze¿enie go.Spojrza³em na Elma.Zgadza³ siê ze mn¹.Od tej chwili bêdziemy walczyæ oocalenie naszej jednostki.Gdzieœ, w jakiœ sposób, Kruk musia³ zwêszyæ k³opoty.Goblin zajrza³ pod ka¿dykamieñ w Koturnie, obserwowa³ ka¿dy zau³ek, praktycznie zamieszka³ w ¯elaznejLilii, a mimo to znalaz³ tylko wielk¹ kupê niczego.Czas up³ywa³.Grozi³onadejœcie ocieplenia.Popadaliœ­my w coraz wiêksz¹ panikê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl