do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz przyszła odpowiedź na te modlitwy.To wystarczało, by staremu człowiekowi w oczach zakręciły się łzy.Ross przyglądał się dziadkowi i przyszło mu do głowy, że książę wyglądem przypomina orła.- Pewnie to niemożliwe, by odkręcić wszystko.No wiesz, jakoś to odwrócić.Może powiedzieć im, by odeszli i próbowali sztuczek z głosem na kimś innym? - bąknął Ross, po czym zaczął nerwowo przemierzać pokój.Mackinnon wyglądał przez chwilę tak, jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem, ale jakoś udało mu się powstrzymać.- Nie sądzę, by to było możliwe, chłopcze.Nie masz wyboru.Zostałeś wybrany i można teraz oczekiwać, że zdarzy się coś szczególnego.Ty nie masz na to żadnego wpływu.- Chciałbym tylko wiedzieć, kto w takim razie ma.- Nie mówiąc niczego więcej, odwrócił się i szybko wyszedł z gabinetu.Mackinnon przyglądał się, jak znika za drzwiami.Jego wnuk bardzo mu kogoś w tej chwili przypominał, ale nie był pewny kogo - to wszystko z powodu ogarniającej go czasami pewnego rodzaju ociężałości umysłowej.Może jednego z jego braci.Tak naprawdę nie pamiętał już, ilu ich miał.Z jego głową zaczynało się robić to samo co z nogami: w jednej chwili były żwawe niczym u młodzieńca, a w drugiej stawały się zimne i ciężkie.Zaledwie dziś rano przyglądał się, jak służąca poleruje wielką, srebrną tacę, która stała na kredensie, i przypomniał sobie, jak kiedyś zjeżdżał na tej tacy po poręczy aż do samego dołu.Wtedy to była przednia zabawa i dzisiaj odczuwał pokusę, by ponownie jej zakosztować.Smutne było to, że za dzień lub dwa spojrzy na tę tacę tak, jakby jej nigdy wcześniej nie widział na oczy i zapyta służącą, czy nie jest ona przypadkiem nowa.- Nie mam nic przeciwko starzeniu się - mruknął do siebie książę.- Jednak nie znoszę tego, że wszystkie części mojego ciała robią się coraz bardziej zużyte.Ale wtedy pomyślał o swoim wnuku, wysokim i dobrze zbudowanym chłopaku, który cieszył jego oczy i duszę.Ten chłopak wniósł do zimnych murów zamku Dunford obietnicę lepszego jutra, a w jego życie radość, której nie odczuwał od śmierci Kate.Potrząsnął głową.Jego wnuk był szelmą i buntownikiem, który sprzeciwiał się wszystkiemu nowemu.Mackinnon uśmiechnął się i odchylił na skórzanym, miękkim fotelu.Bardzo lubił siedzieć w ten właśnie sposób.Po chwili mocno spał.Godzinę później Ross stał przy oknie w bibliotece.Kręcił globusem i z roztargnieniem obserwował, jak Annabella zmierza lekkim krokiem w kierunku powozu, który czekał na nią i kilka innym dam, by zawieźć je wszystkie do miasteczka na zakupy.Syn woźnicy, sześcio bądź siedmioletni brzdąc, podbiegł do niej z pawim piórem w rączce, i dumnie je zademonstrował.Dziewczyna schyliła się i wyszeptała coś do chłopca, po czym go uścisnęła.Ross zastanawiał się, co by zrobiła, gdyby to on pokazał jej pawie pióro.Jak zwykle poczuł, że ogarnia go zniecierpliwienie.Pragnął Annabelli i wiedział, że jest mu ona przeznaczona.Po przejściu przez próbę, jak określił to jego dziadek.Z jednej strony był przekonany, że ta dziewczyna jest warta każdej próby, jednocześnie jednak nie mógł się przestać zastanawiać nad tym, jak bardzo ta próba będzie ciężka.Pragnął tej dziewczyny i to w dodatku bardzo, ale nie na tyle, by dla niej umrzeć.Żadna kobieta nie jest czegoś takiego warta.Patrząc na nią, Ross przypomniał sobie, że Mackinnon powiedział, iż jeszcze nikt nie umarł od tej próby.Modlił się żarliwie o to, by jego dziadek miał rację, albo żeby przynajmniej on nie był tym pierwszym.Annabella zastanawiała się czemu, u licha, zgodziła się towarzyszyć kilku goszczącym u księcia paniom w przejażdżce do miasteczka, podczas gdy jej matka wykazała znacznie więcej rozsądku, decydując się na grę w wista.Nie potrzebowała niczego nowego, a teraz, kiedy Huntly wyjechał, nie musiała przed nim uciekać.Lepiej by jej zrobiła dodatkowa godzinka snu, albo i nawet partyjka wista.Ale wtedy przypomniała sobie o wnuku księcia i znalazła powód, dla którego należało jechać do Broadford.Nabrawszy nagłej ochoty na zakupy, uniosła wzrok i dojrzała stojącą przy powozie Maurę.- Widziałaś Caitlin i Kate MacDonald? - zapytała dziewczyna.- Nie - odparła Annabella.- Nie było ich w korytarzu ani przv głównych schodach.Wiesz może, czy jedzie z nami ktoś jeszcze?- Tylko nasza czwórka, o ile mi wiadomo, chyba że ktoś zdecyduje się dołączyć do nas w ostatniej chwili.Słysząc za sobą głosy, Annabella i Maura odwróciły się, by dojrzeć ladyMacDonald i jej dwie córki, Kate i Caitlin, śpieszące w ich kierunku.- Wygląda na to, że lady MacDonald postanowiła pojechać razem z nami rzekła Bella, obserwując jak dama ta pośpiesznie zakłada rękawiczki.Obfity gors falował przy każdym jej oddechu.Pięć kobiet usadowiło się w powozie, który miał je zawieźć do Broadford.Woźnica machnął batem i powóz ruszył w chwili, gdy Annabella wyjrzała i spostrzegła stojącego w oknie biblioteki Rossa Mackinnona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl