do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– To absolutnie niemożliwe – powiedział z niedowierzaniem.– Stan Karin poprawia się, kiedy to sobie wstrzykuje.– Chodzi o efekt placebo.Najpierw jej stan się poprawia, a potem pogarsza.Nie mów jej prawdy, jeśli to jej pomaga.Nie wydłuża wam jednak życia.Któregoś dnia dostaniesz zapalenia płuc i już nie wyjdziesz ze szpitala, a Karin jest o krok od wylądowania na wózku inwalidzkim.– Jesteś łajdakiem!– To nieważne, ważne jest, że to czysta prawda! Zanieś jedną ampułkę do analizy, jeśli mi nie wierzysz, może później zaoszczędzisz wiele na kosztownościach i obrazach.Z mozołem uniósł swój wielki szkielet i wszedł do domu.Dopóki nie wyszedł, Karin szpiegowała przez szybę.Chociaż tyłek zamarzł mi od chłodu żelaznego krzesła, nie poruszyłem się i nie pomyślałem, nie chciałem rozpraszać się, myśląc.Wytrzymałem, zachowując czujność przez pół godziny, i odczułem wielką satysfakcję, widząc, jak wraca z plecakiem w ręku i z podróżną torbą z ubraniami.– Masz – powiedział.– Motorynkę wyprowadziłem przed garaż, stoi obok samochodu.Otworzyłem plecak, żeby sprawdzić, czy są w nim pieniądze, które Sandra zarobiła w tym domu.Było tego około trzech tysięcy euro, prócz tego jakieś czasopismo, dowód osobisty i prawo jazdy.Nie zajrzałem do plastikowej torby, to mi wystarczało.Musiałem wstać, żeby wsunąć rękę do tylnej kieszeni spodni i wyjąć złożoną wpół kartę z wynikami analizy.– Posłuchaj, nie okłamuję cię.Poza tym sam możesz to sprawdzić.– Chcesz, żebym uwierzył, iż to wyniki próbek pochodzących z ampułek.Mogły być z czegokolwiek innego.– Myśl sobie, co chcesz, lecz taka jest prawda.Już nie usiadłem ponownie.Kiedy czytał raport, skierowałem się do wyjścia, niosąc plecak i torbę.Miałem trudności z otwarciem bramy, lecz w końcu ustąpiła, a ja poczułem się tak wolny poza ich murami, że miałem ochotę śpiewać.Musiałem pojechać do domku i skłonić najemcę, żeby pojechał ze mną samochodem do Tosalet i wrócił motorynką.Wiele trudu kosztowało mnie przekonanie go, że nie jest to podstęp jego byłej żony, żeby zabił się na szosie.Uspokoiłem się, kiedy w końcu zobaczyłem motorynkę przypiętą łańcuchem do bugenwilli.Przed powrotem do hotelu wstąpiłem do sklepu z pieczonymi kurczakami i kupiłem jednego oraz frytki.Kiedy dotarłem na moje piętro, w windzie pachniało kurczakiem.Nerwowo wsunąłem kartę do zamka.Nie wiedziałem, co mogło się wydarzyć podczas mojej nieobecności, może już przyszli po Sandrę.Sandro!, zawołałem, gdy tylko wszedłem.Zacisnąłem szczęki, nie słysząc żadnej odpowiedzi, żadnego hałasu.Położyłem plecak i torbę na łóżku całkiem zniechęcony, obolały i zmiażdżony przez wroga.Miałem właśnie wejść do łazienki, nim ruszę na jej poszukiwanie, kiedy weszła z tarasu.– Jak poszło?Sandra nigdy nie dowie się, jak szczęśliwy się poczułem.Weszła z tego tarasu jak noc, która właśnie zapadała, i ciemnoniebieskie chmury wędrujące po niebie.– Lepiej, niż sądziłem.Tam są twoje rzeczy.– Strasznie się czułam przez ten czas, myśląc o tym, co może dziać się w Willi pod Słońcem tylko z powodu mojego kaprysu.– Motorynkę zostawiłem w domku – powiedziałem w odpowiedzi na jej cudowne słowa.SandraJulián położył się na łóżku w ubraniu.Powiedział, że woli być przygotowany na wypadek, gdybyśmy musieli błyskawicznie wyjść, chociaż przypuszczałam, że nie tylko to było powodem.Przy Juliánie czułam się spokojna, więc spałam głęboko.Miałam wrażenie, że minęło pięć minut, odkąd się położyłam, gdy poczułam, że ktoś dotyka mnie w rękę.– Już czas – powiedział.Wyszliśmy z hotelu po kryjomu awaryjną drogą o najsmutniejszej godzinie dnia, kiedy ludzie jeszcze śpią i nie jest ani ciemno, ani jasno.Nim wsiadłam do autobusu, mieliśmy czas, żeby napić się – on espresso, ja kawy z mlekiem – i poprosiłam go, żeby dał mój adres Albertowi.A potem pomachałam mu na pożegnanie ręką przez okno.Miał na sobie kurtkę, którą kupił w miasteczku i zawiązaną na szyi apaszkę, był doskonale ogolony, jak zawsze.Patrzyłam na niego, dopóki nie straciłam go z oczu.JuliánHistorie się nie kończą, dopóki się z nimi nie skończy, dopóki nie zada się ostatecznego ciosu głową lub sercem.Dla Sandry koniec tej historii nastąpił, gdy tylko wsiadła do autobusu wiozącego ją z powrotem do domu, chociaż nadal żywiła złudzenia związane z Węgorzem.Ale nawet gdyby ten związek miał się spełnić, musiałoby to nastąpić w innym świecie.We wczorajszym świecie.Ten obecny w dalszym ciągu był moją sprawą.Jeśli przy tylu wstrząsach jeszcze nie umarłem, to dlatego, że nadal pozostało mi coś do zrobienia, i jak żołnierz musiałem trzymać krok.Czy po naszej rozmowie w ogrodzie Fredrik Christensen wszczął alarm? Jeśli chodzi o podjęcie jakichkolwiek środków, to po naszym pierwszym spotkaniu podjął je już Sebastian.W gruncie rzeczy myślałem o tym wszystkim, żeby nie myśleć o Sandrze oddalającej się autobusem w kierunku całkiem mi nieznanej przyszłości.Pozwoliłem, żeby nogi poniosły mnie w jakieś dowolne miejsce, miałem ochotę chodzić, ostatnio zbyt dużo czasu spędzałem w samochodzie.Zapiąłem kurtkę pod szyją, wsunąłem ręce do kieszeni i dałem się znęcić morskiej bryzie, wilgoci, błogosławionej wilgoci, która rozszerzała mi płuca i pozwalała oddychać, jakbym nie palił trzech paczek papierosów dziennie przez wiele lat życia.I zanim zdałem sobie z tego sprawę, znalazłem się w porcie.Poranek wstał już w pełni i zimne promienie słońca nadawały wszystkiemu aurę normalności.Szedłem automatycznie, prowadzony wspomnieniem moich własnych kroków aż, do Estrelli Heima lub, mówiąc dokładniej, do miejsca, gdzie zwykle była przycumowana.Rozejrzałem się zdezorientowany wokół, może zawodził mnie zmysł orientacji, nie byłby to pierwszy taki przypadek, gdy starzec taki jak ja pewnego dnia nagle nie wie, gdzie się znajduje, lub nie znajduje się tam, gdzie sądzi.Brakowało jednak tylko Estrelli, bar naprzeciwko niej nadal był na swoim miejscu, podobnie jak katamarany z boku, słupek z wymalowanymi na nim na czerwono dwoma pasami, oddalona o jakieś dwieście metrów parcela służąca za parking.Nie było Estrelli ani Heima i to faktycznie mnie zdenerwowało, zwłaszcza że uprowadzili mi Heima.Kiedy uświadomili sobie, że nie jest już w pełni sprawny umysłowo, z pewnością pozbyli się go tak jak Elfe.Ci, którzy byli w stanie jeszcze się bronić, nie chcieli niepotrzebnego balastu, nie mieli siły, by ciągnąć innych.Bez względu na to, jak ważny był Heim, teraz sam stał się dla nich jedynie kłopotliwym materiałem.Wypiłem następną kawę, tym razem bezkofeinową, obliczając, w odległości ilu kilometrów jest już Sandra.Chciałbym pojechać z nią do Madrytu, nadal mogłem sobie jeszcze pozwolić na ekstra wydatki, takie jak podróż autobusem, kilka dni w hostelu i jakieś skromne wyżywienie.Lecz dla mnie samego podróż nie była warta zachodu, nie miałem już czasu, żeby zobaczyć choćby tysięczną część tego, czego nie widziałem, toteż lepiej było zostawić sprawy tak, jak się miały, nie pchać ich ani do przodu, ani do tyłu.Zostanę tutaj, w miejscu, które Salva wybrał na koniec swych dni.Nie było nikogo tak podobnego do mnie jak Salva, a skoro przygotował mi drogę, po co z niej rezygnować? Od chwili, gdy wsiadłem do samolotu w Buenos Aires, wiedziałem, że ruszam w ostatnią drogę i że już nie wrócę.Do czego wracać? Wspomnienia mnie nie opuszczają.Tres Olivos było dobrym wyborem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl