[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A Benedict ma dwóch synów w wieku odpowiednim do ożenku.Powinnaś być zachwycona.Jessamine się skrzywiła.– Nocni Łowcy.Nigdy za żadnego nie wyjdę.– Przecież sama jesteś Nocną Łowczynią.Zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, drzwi się otworzyły i do biblioteki weszła Sophie.Skłoniła głowę nakrytą białym czepkiem i powiedziała coś cicho do swojej pracodawczyni.Charlotte wstała i oznajmiła:– Przyszedł brat Enoch.Muszę z nim porozmawiać.Will, Jessamine, nie próbujcie się pozabijać, kiedy mnie nie będzie.Henry, gdybyś mógł.Zawiesiła głos.Jej mąż nie odrywał wzroku od Księgi wiedzy o pomysłowych urządzeniach mechanicznych Al-Jazariego.Nie zwracał uwagi na nic i na nikogo.Charlotte bez słowa uniosła ręce i wyszła z biblioteki.Gdy zamknęły się za nią drzwi, Jessamine posłała Willowi jadowite spojrzenie.– Skoro uważasz, że ja nie mam doświadczenia, żeby wam pomóc, to w takim razie, co ona tutaj robi? – Wskazała na Tessę.– Nie chcę być niegrzeczna, ale sądzisz, że ona potrafi odróżnić czar wiążący od wzywającego? – Przeniosła wzrok na Tessę.– Potrafisz? A skoro już o tym mowa, Will, czy ty odróżnisz czar wiążący od przepisu na suflet?Will odchylił się na oparcie krzesła i wyrecytował rozmarzonym głosem:– „Szalony jestem tylko przy wietrze północno-zachodnim; kiedy z południa wieje, umiem odróżnić jastrzębie od czapli”.– Jessamine, Tessa była taka łaskawa, że zaproponowała pomoc, a wiesz, że potrzebujemy teraz każdej pary oczu – przemówił surowym tonem Jem.– Will, nie cytuj Hamleta.Henry.– Odchrząknął.– Henry!Pan Branwell podniósł nieprzytomny wzrok i zamrugał.– Tak, kochanie? – Rozejrzał się zdezorientowany.– Gdzie Charlotte?– Poszła porozmawiać z Cichymi Braćmi – odparł Jem ze stoickim spokojem.– Chyba.zgodzę się z Jessamine.– A słońce wschodzi na wschodzie – mruknął Will.– Dlaczego? – oburzyła się Tessa.– Nie możemy teraz zrezygnować.Równie dobrze moglibyśmy od razu oddać Instytut temu okropnemu Benedictowi Lightwoodowi.– Nie proponuję, żebyśmy siedzieli bezczynnie.Tylko że my próbujemy odgadnąć, co Mortmain zamierza zrobić, usiłujemy przewidzieć przyszłość, zamiast starać się zrozumieć przeszłość.– Znamy przeszłość Mortmaina i jego plany.– Will wskazał ręką na gazety.– Urodzony w Devon, był chirurgiem na statku, został bogatym kupcem, zajął się czarną magią, a teraz zamierza rządzić światem dzięki potężnej armii mechanicznych żołnierzy.Nie jest to nietypowa historia jak na zdeterminowanego młodego człowieka.– Nie sądzę, żeby kiedyś wspominał o rządzeniu światem – przerwała mu Tessa.– Mówił tylko o Imperium Brytyjskim.– Godna podziwu dosłowność – skomentował Will.– Miałem na myśli to, że wiemy, skąd się wziął Mortmain.To raczej nie nasza wina, że nie jest to zbyt interesujące.– Zawiesił głos.– A!– Co „a!”? – burknęła Jessamine, przenosząc wzrok z Willa na Jema.– Oświadczam, że sposób, w jaki wy dwaj czytacie nawzajem w swoich myślach, przyprawia mnie o dreszcze.– A! – powtórzył Will.– Jem właśnie myślał, a ja jestem skłonny się z nim zgodzić, że historia życia Mortmaina to zwykłe banialuki.Trochę kłamstw, trochę prawdy, ale najprawdopodobniej niewiele nam to wszystko pomoże.Wymyślił te bajeczki, żeby gazety miały co wydrukować.Poza tym nie obchodzi mnie, ile statków ma Mortmain; my chcemy wiedzieć, gdzie nauczył się czarnej magii i od kogo.– I dlaczego nienawidzi Nocnych Łowców – dorzuciła Tessa.Spojrzenie niebieskich oczu Willa powędrowało ku niej leniwie.– Czy to rzeczywiście nienawiść? Ja uważam, że raczej zwykła chęć dominacji.Gdy Mortmain usunie nas z drogi, z mechaniczną armią zdobędzie tyle władzy, ile zechce.Tessa pokręciła głową.– Nie, chodzi o coś więcej.Trudno mi to wyjaśnić, ale on.nienawidzi Nefilim.To dla niego bardzo osobista sprawa.I ma coś wspólnego z tamtym zegarkiem.Tak jakby pragnął rekompensaty za krzywdę, którą mu wyrządzili.– Odszkodowania – powiedział nagle Jem, odkładając ołówek.Will spojrzał na niego zaintrygowany.– Czy to jakaś gra? Rzucamy pierwsze słowo, jakie przyjdzie nam do głowy? W takim razie moje brzmi: „genuphofobia” i oznacza irracjonalny strach przed kolanami.– A jakie jest określenie na racjonalny strach przez irytującymi idiotami? – wypaliła Jessamine
[ Pobierz całość w formacie PDF ]