[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właściwie czekałam tylko na twój powrót.- Mam wrażenie, że coś cię niepokoi - powiedział nieoczekiwanie hrabia.- Przecież zostawiłem ci wiadomość, że nie masz powodów, żeby się martwić.Przynajmniej przez najbliższe pół roku.Serce Noelli zabiło szybciej ze szczęścia.Spoglądając na hrabiego błyszczącymi z radości oczami, powiedziała:- Dziękuję.to dla mnie.bardzo radosna nowina.Hrabia spojrzał na nią, podszedł do kominka i powiedział:- Pogrzeb odbędzie się dopiero w sobotę.Nie musisz na nim być, pomówmy więc o czymś bardziej interesującym.- Właśnie.to samo sobie pomyślałam.Rozmawiali przez cały wieczór.Hrabia starał się ją zabawiać i był niezwykle czarujący.Dopiero po kolacji, kiedy siedli na chwilę przed kominkiem w salonie, znów ogarnął ją strach.- Chyba powinniśmy już iść spać - powiedział hrabia.- Szczerze mówiąc, jestem ogromnie zmęczony po ostatniej nocy.Miałem bardzo dużo pracy przy porządkowaniu papierów po wuju Robercie.- Mam nadzieję, że będziesz dobrze spał powiedziała Noella z ledwo wyczuwalnym drżeniem w głosie.Odniosła wrażenie, że hrabia przyjrzał się jej z uwagą, ale nic nie powiedział.Skierowali się w stronę drzwi.W hallu pełnili służbę dwaj lokaje.Kiedy wchodzili po schodach, Noella zauważyła, że właśnie zaczęli wygaszać świece w srebrnych kinkietach i kandelabrach.Przeszli razem wzdłuż korytarza prowadzącego do wszystkich komnat reprezentacyjnych w głównej części zamku i zatrzymali się dopiero przy drzwiach do sypialni Noelli.- Czy jutro wyruszamy natychmiast po śniadaniu? Już mi brakuje naszych przejażdżek - powiedział hrabia.- Mnie również.Spojrzała mu w twarz i uświadomiła sobie, że nie może od niego oderwać oczu.- Dobranoc, Noello! - szorstko przerwał jej zadumę i szybko odszedł w stronę swojej sypialni położonej w przeciwległym końcu korytarza.Noella otworzyła drzwi.Serce przepełniało jej przyjemne ciepło.To zapewne dlatego, że hrabia był dla niej tak dobry i miły tego wieczoru.W sypialni czekała na nią niania.Dopiero kiedy się rozbierała, zadrżała na myśl o tym, co musi teraz zrobić.Noella miała wrażenie, że niania guzdrze się i zbyt długo porządkuje jej rzeczy.Chciała już być sama, spokojnie wszystko jeszcze raz przemyśleć.- Wszyscy na dole mówią o panu Robercie, jaki to z niego był miły i dobry człowiek powiedziała mania.Noella nie zareagowała.- To smutne, że ani pierwsza, ani druga żona nie urodziła mu syna - ciągnęła niania.-No, ale hrabia jest dość młody, żeby mieć choćby i tuzin własnych synów, więc nie ma się czym martwić - mówiła, zdmuchując świece.-Ale wiesz, co mi powiedział Johnson?Noella z trudem uświadomiła sobie, że mania oczekuje od niej udziału w tej rozmowie:- Co ci powiedział?- Powiedział, że jeśli hrabia nie będzie miał syna, to pan Jasper, do którego mam tyle zaufania, co on sympatii do mnie, zostanie jego następcą.Na dźwięk tego imienia Noella znów poczuła przerażenie.Wiedziała, że Jasper czeka w ogrodzie, aż ona otworzy drzwi.Ciekawe, czy przybył ze wspólnikiem, czy wszystko sam zabierze.- Dobranoc, Noello - usłyszała głos niani.- Śpij dobrze.- Dobranoc, nianiu.Zbudź mnie o ósmej.- Dobrze.Noella usłyszała odgłos zamykanych drzwi.Poczekała jeszcze chwilę, do momentu, w którym, jak sądziła, niania doszła do schodów przy końcu korytarza i weszła na nie, żeby się wspiąć piętro wyżej, gdzie była jej sypialnia.Usiadła w łóżku i zapaliła jedną ze świec.Wstała i narzuciła na siebie negliż, który niania zostawiła na krześle.Był piękny, choć jej matka wybrałaby dla niej coś odrobinę mniej szykownego.Cóż, ona sama nie mogła się oprzeć i wybrała właśnie ten.Zachwycił ją niebieski jedwab obszyty delikatną koronką w kwieciste wzory, z rodzaju tych, o których w dzieciństwie myślała, że były dziełem wróżki.Krawcowa z Yorku powiedziała jej, że będzie to idealna rzecz na lato, a na zimę obiecała uszyć aksamitny szlafroczek obszyty multonem.Noella wolałaby mieć go już teraz, bo było jej zimno ze strachu.Wsunęła stopy w pantofle nocne i podeszła do okna.W świetle pełnego księżyca ogród wyglądał jak kraina z bajki.Lecz gdy pomyślała o Jasperze czającym się gdzieś między drzewami, świat za oknem stracił cały urok i wydał się jej ciemny i straszny.Zbliżyła się do drzwi i cicho je otworzyła.Korytarz oświetlały tylko trzy świece.Resztę wygaszono na noc.Nie miała jednak najmniejszych kłopotów z odnalezieniem drogi do schodów.Pokonała ją na palcach.Stanęła u szczytu schodów i spojrzała na dół.Wszędzie panowały ciemności.Jedynie na samym dole, w pobliżu wysokich pod sam sufit okien pozbawionych zasłon, wpadało nieco księżycowego światła.Właśnie tam były drzwi do ogrodu.Po kilku chwilach przywykła do ciemności i zaczęła schodzić po schodach w kierunku drzwi.Wiedziała, że gdzieś za nimi czeka Jasper.Nie myślała już o nim jako człowieku z krwi i kości, ale przyczajonym potworze, który za chwilę miał wtargnąć do zamku i zniszczyć wszystko, co było w nim dobre i piękne.- Co się stanie, jeśli hrabia się dowie, że to ja wpuściłam włamywacza? - pomyślała, stawiając stopę na ostatnim stopniu schodów.- A co będzie, jeśli natknę się na Lyndona, kiedy będę wracała do sypialni? Dlaczego Jasper nie chciał tu przyjść wczoraj, kiedy hrabiego nie było na zamku? Pewnie potrzebował czasu, żeby sprowadzić wspólnika, który miał mu pomóc w tym niegodziwym rabunku.Odpowiedź na dręczące ją pytania olśniła ją z siłą eksplozji w momencie, kiedy odsunęła rygiel w drzwiach.Wiedziała już, dlaczego Jasper przybył dzisiaj, a nie wczoraj.Był następcą hrabiego, dziedzicem jego tytułu i majątku.Nie chciał już okraść swego kuzyna, ale postanowił go zabić.Tysiące myśli kłębiło się w głowie Noelli.Z każdą sekundą zyskiwała jednak pewność, że jej podejrzenia co do zamiarów Jaspera były słuszne.Ruszyła biegiem w stronę schodów, ale drzwi były już otwarte.Wbiegła na półpiętro.Myślała tylko o jednym - musi ocalić hrabiego.Najszybciej jak umiała przebiegła korytarz i wpadła do jego sypialni.Wewnątrz nie było zupełnie ciemno, jak się tego spodziewała.Odsłonięte okna wpuszczały blade, księżycowe światło.Zawahała się przez chwilę, po czym ze zduszonym krzykiem na ustach ruszyła w stronę łóżka hrabiego.Dostrzegała zarys jego ciała pod pościelą.Wyciągnęła rękę i dotknęła jego ramienia:- Lyndon! Lyndon! Obudź się!- Co się stało? Czego chcesz?Nagle oprzytomniał, jakby uświadomił sobie, że stało się coś nadzwyczajnego, a ona szepnęła ledwo dosłyszalnym szeptem:- To Jasper.- Jasper? - zapytał zdziwiony.- Idzie tu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]