do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Skąd się tu wzięłam? - spytała niespokojnie.Sara wróciła z suchym ręcznikiem.Wytarła jej ręce i plecy.- Brad znalazł panią na polu niedaleko naszego domu, Lucjano - uspokoiła ją Sara.- Usłyszeliśmy, że pies szczeka, więc Brad wyszedł zobaczyć, co się dzieje.I miała pani wielkie szczęście - dodała potrząsając głową - bo jakby nie wyszedł, toby pani zmarła na zapalenie płuc od leżenia przez całą noc na mokrej ziemi.Nie mówiąc już o tym, że Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze mogłoby się pani przydarzyć.Dopiero teraz Lucjana rozpoznała otaczające ją twarze.Oprócz Brada i jego rodziców gromadka dzieci Harrisonów, obudzona poruszeniem w domu, zbiegła się tutaj, stała u stóp łóżka i błędnymi oczami z ciekawością patrzyła na Lucjanę.- A teraz, Lucjano, może by pani powiedziała nam, co się stało - delikatnie poprosiła ją Sara.Lucjana zamknęła oczy i mocno zacisnęła powieki.- Jak doszło do tego, że późną nocą znalazła się Pani sama na polu? - łagodnie nalegała Sara.- Może pani bez obawy nam powiedzieć.Lucjana potrząsnęła głową i mocno chwyciła Brada za rękę.- Powinna nam pani powiedzieć, Lucjano - karała się przekonać ją Sara.- Może coś trzeba Zrobić.Proszę się niczego nie obawiać.Chcemy tylko pomóc pani.- Chyba jednak pójdę po Grady’ego - powiedział Will potrząsając głową z zatroskaną miną.- Może mieć mi za złe, że nie sprowadziłem go tutaj po tym, co się stało.- Nie! Proszę tego nie robić! - zawołała Lucjana.- Ładna historia - powiedziała Sara spoglądając na Willego i Brada.- Nie chcę wrócić! - z rozpaczą w głosie! oświadczyła Lucjana wodząc po nich wzrokiem.- I Proszę, nie zmuszajcie mnie do tego! Tak nie można! Bardzo proszę!Harrisonowie z niepewnymi minami spoglądali po sobie.Brad spojrzał matce w oczy.- Będziecie starali się to zrobić - zmusić mnie, bym wróciła do domu, wiem o tym dobrze! Ale nie mogę, nie mogę wrócić! Więc proszę, nie róbcie tego!Sara prędko zmoczyła ręcznik w wodzie i przyłożyła go Lucjanie do czoła.- Nie pozwoli pan, by mnie zmusili do powrotu, prawda? - Lucjana odwróciła się do Brada i mocno chwyciła go za ramię.- Nie mów takich rzeczy, moje dziecko - powiedziała Sara.- Staramy się tylko ci pomóc.Jedno chcielibyśmy wiedzieć - dlaczego znalazłaś się nocą w polu? Jeśli stała ci się jakaś krzywda trzeba natychmiast coś zrobić.Więc gdybyś tylko powiedziała nam.- Odeślecie mnie do domu - szlochając odparła Lucjana.- Wiem, że to zrobicie - wiem!Brad wstał i podszedł do ojca stojącego przy oknie.- Powiedz, ojcze, ona nie musi wrócić do domu, jeśli sama tego nie chce, prawda?Will westchnął głęboko i zaczął spacerować po pokoju.- Naturalnie, nie zrobi ani jednego kroku, jak sama nie będzie chciała - powiedziała Sara.- To biedne dziecko ma prawo do własnego życia.Byłoby zbrodnią zmusić ją, by zrobiła coś, czego tak strasznie się boi.Ja bym za nic w świecie nie zmusiła jej do powrotu tam, gdzie czeka na nią Grady Dunbar.Brad stanął twarzą w twarz z ojcem na środku pokoju.Will miał śmiertelnie poważną minę.- Co powiesz, ojcze? - spytał niespokojnie.- Nie zmusisz jej, by wróciła, prawda?Will, bez słowa, wyszedł z pokoju na werandę od frontu.Sara wyprowadziła dzieci do sypialni obok i zapędziła je do łóżka.Brad nie ruszył się z miejsca.Nastała cisza.Lucjana zerwała się i usiadła na łóżku.- Brad - powiedziała niemal szeptem.Podbiegł do łóżka, siadł przy niej.- Co powiesz, Lucjano?Oczy zaszły jej łzami.Zakryła twarz dłońmi.- Proszę nie pozwolić, by mnie odesłali do domu - błagała z oczami pełnymi łez.- Póki mego życia, nie wrócę do tego strasznego domu.Jestem zdecydowana na wszystko, byle tam nie wrócić.- Ja też nie chcę, byś tam wróciła, Lucjano - I głos mu drżał.Czule poklepał ją po ręce.- Nie byłoby to godziwe.- Ale on będzie chciał mnie zmusić!- Grady?Skinęła głową.Łzy strumieniem płynęły jej poi policzkach.Chciał ją pocieszyć, mocno ściskał jej ręce, ale jeszcze bardziej się rozszlochała.- Nie znasz go tak, jak ja.Jest zdolny do wszystkiego - dlatego tak się boję.- Nie dopuszczę, by stało ci się coś złego, Lucjano.Już moja w tym głowa.- Ale jak wpadnie w złość, przed niczym się nie cofnie.Dlatego boję się.on może zrobić coś strasznego.dobrze go znam!- Nic nie zrobi, nie dopuszczę do tego, Lucjano.Ja się go nie boję.Będziesz pod moją opieką.Nakryła twarz poduszką i cicho leżała na łóżku.Brad wstał i na palcach wyszedł z pokoju.Rodzice stali przy balustradzie werandy i rozmawiali po cichu.Brad podszedł do nich.- Nigdy nie miałam przekonania do tego Dunbara, od dnia, kiedyśmy tutaj się osiedlili - zaczęła Sara.- I nie widzę najmniejszego powodu, żebym teraz mu ufała.Żałuję, że opuściliśmy tamtą farmę i przyjechali tutaj, by pracować u niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl