do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy us³ysza³ pukanie do drzwi.Szybkim ruchem wsun¹³ strzelbê pod ³Ã³¿ko.- Proszê.W drzwiach stan¹³ Bailey ubrany w œmieszn¹ jednoczêœciow¹ pid¿amê zapinan¹ zprzodu na guziki.Oczywiœcie by³ porozpinany, a z pêpka wystawa³ mu k³êbekwaty.Bailey nie mia³ przed sob¹ ¿adnej przysz³oœci.Na pewno o¿eni siê zg³upi¹ gêsi¹ i bêdzie mia³ g³upie dzieci.PóŸniej umrze na raka lubniewydolnoœæ nerek.Jak tam koñcowy z chemy, Curt?W porz¹siu.Móg³byœ mi po¿yczyæ swoich notatek.Podchodzê jutro.Spali³em je dziœ rano ze wszystkimi œmieciami.Aha.O Jezu! Czy prosiak sam to zrobi³?- Wskaza³ palcem na resztki po„Myœlicielu”.Chyba tak.Ciekawe, co mu odbi³o? Podoba³ mi siê ta figurka.Chcia³em ja od niego odkupiæ.– Baily mia³ ostre, szczurze rysy.Jego pid¿ama by³a ca³a w strzêpach i mia³amocno wypchane siedzenie.Garrish móg³ go sobie wyobraziæ umieraj¹cego narozedmê p³uc lub inne choróbsko w namiocie tlenowym.Niemal widzia³ jegopo¿Ã³³k³¹ twarz.Móg³bym ci pomóc, pomyœla³ Garrish.Myœlisz, ¿e mia³by coœ przeciwko temu, ¿ebym przyj¹³ te laski?Chyba nie.To fajnie.- Baily przeszed³ przez pokój, ostro¿nie stawiaj¹c na pod³odze go³estopy, aby nie wdepn¹æ w ceramiczne okruchy, odczepi³ rozk³adówki.Ten plakat Bogarta te¿ jest ekstra.Niby nie ma tu ¿adnych cycków, ale mimo toklasa, co nie?- Bailey spojrza³ na Garrisha, czekaj¹c, czy siê rozeœmieje.Niedoczekawszy siê, ci¹gn¹³ dalej: - Mam nadziejê, ¿e nie planujesz wyrzuciæ go doœmieci?Nie.Planujê w³aœnie wzi¹æ prysznic.Jasne, jasne.No to mi³ych wakacji, jeœli siê ju¿ nie zobaczymy.Dziêki.Bailey ruszy³ z powrotem do drzwi, obracaj¹c ku Garrishowi obwis³e siedzenieswojej jednoczêœciowej pi¿amy.W drzwiach zatrzyma³ siê.Znów œrednia powy¿ej czterech w tym semestrze?Co najmniej.NieŸle.No to do nastêpnego roku.Wyszed³, zamykaj¹c za sob¹ drzwi.Garrish siedzia³ przez chwilê na skraju³Ã³¿ka, potem wyci¹gn¹³ spod niego broñ, wyj¹³ z pokrowca, roz³o¿y³ i wyczyœci³.Po chwili uniós³ wylot lufy na wysokoœæ oka i spojrza³ na malutki kr¹¿ekœwiat³a po jej drugiej stronie.Lufa by³a czyœciutka.Z powrotem z³o¿y³sztucer.W trzeciej szufladzie jego biurka znajdowa³y siê trzy ciê¿kie pude³ka amunicjido winchestera.U³o¿y³ je na parapecie.Zamkn¹³ drzwi pokoju na klucz i wróci³do okna.Podniós³ ¿aluzje.Po zalanym s³oñcem i obroœniêtym soczyst¹ zieleni¹ deptaku przechadza³y siêt³umy studentów.Quinn wraz ze swym mato³kowatym przyjacielem markowali natrawie coœ w rodzaju dwuosobowego softballu.Biegali bez³adnie tam i z powrotemjak pokiereszowane mrówki umykaj¹ce z zawalonego korytarza mrowiska.Powiem ci coœ – Garrish zwróci³ siê do Bogiego.– Bóg wœciek³ siê naKaina, poniewa¿ Kainowi wydawa³o siê, ¿e Bóg jest wegetarianinem.Jego brat by³lepiej zorientowany.Bóg stworzy³ œwiat na swój obraz i podobieñstwo, wiêcjeœli ty nie jesz œwiata, œwiat je ciebie.Wiêc Kain zapyta³ brata: „Czemuœ minic nie powiedzia³?”.A na to braciszek: „Czemuœ nie s³ucha³?”.Wtedy Kainrzek³: „Dobra, teraz pos³ucham”.Po czym za³atwi³ swego braciszka i mówi: „Hej,Bo¿e? Chcesz miêska! To masz, czêstuj siê! Wolisz gulasz czy ¿eberka, a mo¿eabelburgery?”.A wtedy Bóg powiedzia³ mu, ¿eby spada³.Wiec.co o tym myœlisz?Ze strony Bogiego nie pad³a ¿adna odpowiedŸ.Garrish otworzy³ podnoszone do góry okno i u³o¿y³ ³okcie na parapecie, niepozwalaj¹c, aby lufa jego trzystapiêædziesi¹tkidwójki wysunê³a siê na œwiat³odzienne.Spojrza³ w celownik.Mierzy³ w ¿eñski akademik znajduj¹cy siê po drugiej stronie deptaka.Akademikten znano powszechnie pod nazw¹ „psiarnia”.Na przeciêciu linii celownikaznalaz³ siê du¿y ford kombi.Jakaœ blondyneczka wbita w d¿insy i niebiesk¹bluzeczkê na rami¹czkach rozmawia³a ze swoj¹ mam¹, podczas gdy ojczulek,³ysiej¹cy mê¿czyzna ca³y czerwony na twarzy, ³adowa³ walizki do tylnej czêœcisamochodu.Ktoœ zapuka³ do drzwi.Garrish odczeka³ w ciszy.Pukanie powtórzy³o siê.Curt? Dam ci pó³ brudasa za ten poster z Bogartem.Bailey.Garrish nie odpowiedzia³.Dziewczyna i jej matka z czegoœ siê radoœnie œmia³y,nie zdaj¹csobie sprawy, ¿e w ich jelitach kr¹¿¹ mikroby, od¿ywiaj¹ce siê, dziel¹ce,rozmna¿aj¹ce.Ojciec studentki podszed³ do nich i tak stali razem w s³oñcu, tworz¹csielankowy rodzinnyportret w okr¹g³ych ramach celownika.Prze³o¿y³: ZBIGNIEW A.KRÓLICKIDo diab³a!- zakl¹³ Bailey.Odg³os jego kroków zacz¹³ oddalaæ siê korytarzem.Garrish nacisn¹³ spust.Poczu³ silne uderzenie w ramiê- przyjemne, gwa³towne szarpniecie, jakie zawszeczuje strzelec, gdy precyzyjne u³o¿y kolbê broni we w³aœciwym miejscu.Rozeœmiana twarz blondynki zniknê³a, jakby nagle coœ obciê³o jej g³owê.Jej mama œmia³a siê jeszcze przez moment, lecz po chwili jej d³oñ powêdrowa³ doust.Przez palce przes¹czy³ siê okropny krzyk przera¿enia.Garrish strzeli³ wmiejsce, sk¹d siê wydobywa³.D³oñ i g³owa zniknê³y w czerwonym rozbryzgu.Mê¿czyzna, który ³adowa³ baga¿e, rzuci³ siê do niezdarnej, panicznej ucieczki.Garrish przez chwilê wodzi³ za nim luf¹, po czy strzeli³ mu w plecy.Nastêpnieuniós³ g³owê i rozejrza³ siê ponad celownik.Quinn œciska³ w rêce pi³kê dosoftballu, wpatruj¹c siê w mózg w mózg blondynki rozchlapany na znaku zakazuparkowania, wymalowanym na betonie za jej rozci¹gniêtym horyzontalnie cia³em,le¿¹cym twarz¹ do ziemi.Quinn nie by³ w stanie siê poruszyæ.Wszyscy ludzie nadeptaku zamarli, niczym dzieci bawi¹ce siê w „pomnik”.Ktoœ za³omota³ do drzwi, a nastêpnie zacz¹³ opêtañczo szarpaæ za klamkê.Curt? Nic ci siê nie sta³o, Curt? Chyba ktoœ.Jest napitek, jest miêsiwo! Dobry Bo¿e, jedz, a ¿ywo!- zawo³a³ Garrishna ca³y g³os i wymierzy³ w Quinna.Szarpn¹³ za spust, zamiast go powoliprzycisn¹æ i pocisk chybi³ celu.Quinn rzuci³ siê do ucieczki.Co za problem.Drugi strza³ trafi³ Quinna w kark z tak¹ si³¹, ¿e ch³opak przelecia³ z szeœæmetrów, zanim upad³ na ziemiê.Curt Garrish strzela do siebie!- wrzeszcza³ Bailey.– Rollins! Rollins!ChodŸ tu prêdko!Ponownie tupot jego stóp ucich³ w g³êbi korytarza.Teraz ju¿ wszyscy rozbiegli siê w panice.Garrish s³ysza³ ich przera¿onekrzyki.S³ysza³ gor¹czkowe tupanie w alejkach.Spojrza³ na Bogiego.Bogie trzyma³ w d³oniach swoje pistolety i patrzy³ gdzieœponad nim.Garrish spojrza³ na pokruszone resztki „Myœliciela”, który nale¿a³do Prosiaka, i zastanawia³ siê, co te¿ jego wspó³lokator mo¿e robiæ w tejchwil, czy jeszcze odsypia sesjê, czy ogl¹da coœ w telewizji, czy te¿zafundowa³ sobie jakieœ wspania³e ¿arcie.Jedz œwiat, Prosiaku, pomyœla³ wduchu Garrish.£ykaj go wielkimi kêsam.Garrish!- tym razem by³ to Rollins, wal¹cy piêœciami w drzwi.– Otwieraj,Garrish!Zamkniête na klucz- dysza³ Bailey.– Wygl¹da³ dziœ okropnie, zabi³ siêjak nic, jestem tego pewny.Garrish znów wysun¹³ lufê przez okno.Jakiœ ch³opak w madrasowej koszuliprzykucn¹³ za krzakiem, rozbieganymi oczami z desperacj¹ omiataj¹c oknaakademiku.Garrish wiedzia³, ¿e tamten ma ochotê uciekaæ stamt¹d jak najdalej,ale nogi odmawia³y mu pos³uszeñstwa.Dobra Bo¿e, jedz, a ¿ywo- wymrucza³ Garrish i ponownie nacisn¹³ spust.Przepisywa³: PAVELwww.StephenKing.one.pl [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl