do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obraz, jaki sobą przedstawiał, był tak pełen dziarskości i blasku, że żadne kobiece serce nie omieszkałoby zabić szybciej na jego widok.Najbardziej nawet cyniczna głowa musiałaby się obejrzeć, a najbardziej zaciśnięte wargi ułożyłyby się bezwiednie w kształt słów:„Kto to jest?”Wsunął w pysk Cisca wędzidło, złapał za kłębek grzywy i bez wysiłku wskoczył na lśniący grzbiet bułanka.Pokłusowali do magazynu, gdzie porucznik pochylił się w siodle i chwycił proporczyk i flagę opartą o ścianę.Wetknął ją za cholewę lewego buta, ujął sztandar lewą ręką i skierował Cisca na otwartą prerię.Kiedy ujechali sto jardów, Dunbar zatrzymał się i obejrzał za siebie, wiedząc, że być może nigdy już nie ujrzy tego miejsca.Zerknął na słońce i stwierdził, że jest jeszcze wczesne rano.Będzie miał sporo czasu, żeby ich znaleźć.Na zachodzie widział płaską chmurę dymu, która ukazywała się przez trzy poranki z rzędu.To musieli być oni.Porucznik skierował wzrok na czubki butów.Odbijał się w nich blask słońca.Wydarło mu się z piersi lekkie westchnienie niewiary i przez ułamek sekundy żałował, że nie może pociągnąć sobie głębokiego haustu whisky.Potem cmoknął na Cisca i konik przeszedł w galop, który poniósł ich na zachód.Był lekki wiatr i Odwieczna Chwała łopotała, gdy jechał na spotkanie.na spotkanie nie wiadomo czego.Ale jechał.7W całkiem nie zaplanowany sposób żałoba Tej Która Stoi Z Pięścią była ściśle rytualna.Teraz nie miała zamiaru umierać.Chciała jedynie wyrzucić z siebie pokłady żałości.Pragnęła jak najstaranniejszego oczyszczenia, więc nie śpieszyła się.Spokojnie i metodycznie jechała prawie godzinę, zanim nie znalazła się w miejscu, które jej odpowiadało, na obszarze, gdzie bogowie pewnie chętnie się gromadzą.Dla kogoś, kto żył na prerii, mogłoby to uchodzić za wzgórze.Każdy inny uznałby je za zwykłe wybrzuszenie terenu, jak małe spiętrzenie fal na szerokim, płaskim morzu.Na jego grzbiecie rosło samotne drzewo, węźlasty stary dąb, który jakimś cudem trzymał się kurczowo życia, mimo że w ciągu lat tylekroć kaleczony był przez przejezdnych.Było to jedyne drzewo, w którąkolwiek stronę by spojrzeć.To było bardzo osamotnione miejsce.Wydawało się odpowiednie.Wspięła się na wierzchołek, zsunęła z kuca, podeszła parę kroków do zbocza skarpy i usiadła na ziemi ze skrzyżowanymi nogami.Podmuchy huśtały jej warkoczami, więc sięgnęła za głowę, rozplotła oba i pozwoliła swoim włosom o miedzianym odcieniu swobodnie się rozsypać na wietrze.Potem przymknęła oczy, zaczęła kołysać się to w przód, to w tył, i skupiła się na straszliwym wypadku, który przydarzył jej się w życiu, skupiła się na nim tylko, z pominięciem wszystkiego innego.Nim upłynęło kilka minut, a słowa w myślach zaczęły układać jej się w pieśń.Otwarła usta i wysypały się wiersze tak pewnie i bez zająknienia, jak coś pilnie i po wielekroć powtarzanego.Śpiewała wysokim głosem.Załamywał jej się czasem.Lecz śpiewała z całego serca, a piękno jej pieśni daleko wykraczało poza coś po prostu miłego dla ucha.Pierwsza pieśń była prostym hymnem, opiewającym jego cnoty wojownika i męża.Pod koniec nasunęła jej się pewna strofa.Brzmiała tak:„Był wielkim mężczyzną wielkim,Wielki był dla mnie”.Zrobiła przerwę przed odśpiewaniem tej zwrotki.Wznosząc oczy ku niebu, Ta Która Stoi Z Pięścią dobyła noża z pochwy i z pełną świadomością zrobiła sobie dwucalowe nacięcie na przedramieniu.Spuściła głowę i zerknęła na nacięcie.Krew płynęła swobodnie.Podjęła śpiew, kurczowo trzymając w ręce nóż.W ciągu następnej godziny pozacinała się jeszcze kilkakrotnie.Skaleczenia były płytkie, ale mocno krwawiły i to cieszyło Tę Która Stoi Z Pięścią.Im lżejszą miała głowę, tym bardziej była skupiona.To był dobry śpiew.Opowiedział on całą historię ich życia w taki sposób, w jaki rozmowa z kimś nie mogłaby tego uczynić.Nie wdając się w szczegóły, niczego nie opuściła.Na końcu, gdy ułożyła piękny wiersz błagalny do Wielkiego Ducha, by dał mu zaszczytne miejsce w świecie po drugiej stronie słońca, ogarnęła ją nagła fala wzruszenia.Niewiele pominęła.Zbliżała się teraz do końca, a to oznaczało pożegnanie.Łzy napłynęły jej do oczu, gdy podkasała irchową suknię, by zaciąć się w udo.Pośpiesznie przejechała ostrzem po nodze i sapnęła.Tym razem nacięcie było bardzo głębokie.Musiała uszkodzić jakąś większą żyłę albo tętnicę, ponieważ spojrzawszy na siebie, Ta Która Stoi Z Pięścią ujrzała czerwone bluzgi pulsujące w rytm bicia jej serca.Mogła próbować zatamować krwawienie albo dalej śpiewać.Ta Która Stoi Z Pięścią wybrała to drugie.Siedziała z wyciągniętą nogą, pozwalając, by krew wsiąkała w ziemię, a sama wysoko zadarła głowę i wyjęczała te słowa:„Dobrze będzie umrzeć.Dobrze będzie z nim iść.Będę szła za nim.”8Ponieważ wiatr wiał jej prosto w twarz, nie usłyszała, że zbliża się jeździec.On sam zauważył skarpę z daleka i postanowił, że skoro niczego dotąd nie zobaczył, będzie to dobre miejsce, by się rozejrzeć.Jeśli z wierzchołka nadal nic nie zobaczy, może wdrapać się na to stare drzewo.Porucznik Dunbar był już w połowie stoku, gdy wiatr przyniósł dziwny, smutny dźwięk.Posuwając się ostrożnie, pokonał krawędź skarpy i ujrzał przed sobą postać siedzącą o kilka stóp poniżej szczytu.Była odwrócona plecami.Nie potrafił z całą pewnością powiedzieć, czy był to mężczyzna, czy kobieta.Ale z pewnością był to Indianin.Śpiewający Indianin.Siedział jeszcze na grzbiecie Cisca, gdy postać odwróciła się twarzą do niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl