do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wybrała numer.Harry odebrał, nim skończył się pierwszy dzwonek.Musiał zobaczyć na wyświetlaczu jej numer.- Co się stało? - zapytał spokojnie.- Ze mną wszystko w porządku.- Więc dlaczego dzwonisz?- Widziałam w wiadomościach telewizyjnych, że on wyjechał z kraju.Wybrał się na wakacje.Taki człowiek zasługuje na wakacje? Czy to prawda? Powiedz mi!- Nad wszystkim panuję.Rozłącz się teraz.- Ale on musi.- Nic nie mów.Rozłącz się.- Nikt nie zrozumie, o czym mówimy.- Rozłącz się!Skończyła rozmowę i powiesiła z powrotem telefon na szyi.Harry był na nią zły.Nie powinna dzwonić.Ale nie mogła się powstrzymać.Całymi dniami siedziała tutaj, powoli gniła i myślała tylko o jednym.Podeszła szybko do okna i wyjrzała.Był piękny dzień, ale wcale jej to nie obchodziło.Nie należała już do tego świata.Żyła tylko przeszłością, a i ta niedługo stanie się nieważna.Jej rodzina, przyjaciele, mąż, wszys-cy nie żyli.Pozostał tylko Harry.I teraz był na nią zły.Niedługo mu przejdzie.Nigdy nie chował długo urazy.Był dobrym synem, trudno sobie wyobrazić lepszego.Otworzyła szufladę i wyjęła jedyną ocalałą fotografię męża.Położyła się na łóżku, przycisnęła zdjęcie do piersi i marzyła o śmierci Rogera Simpsona.Harry Finn powoli włożył telefon do kieszeni i wrócił do kuchni.Mandy i dzieci patrzyły na niego z przestrachem.Kiedy zadzwonił telefon i zobaczył na wyświetlaczu, kto dzwoni, przez chwilę zapomniał, że ma rodzinę.Wybiegł pędem z kuchni, był przekonany, że matka dzwoni, żeby mu powiedzieć, że ją znaleźli.Że za chwilę zginie.Susie miała w kąciku ust resztkę owsianki.Patrick upuścił na podłogę widelec, a pies zaczął z niego zlizywać jajecznicę.David przerwał pakowanie torby i spojrzał z troską na ojca.Mandy zamarła przy kuchence z łopatką w ręku, a naleśnik na patelni spalił się na węgiel.- Harry, wszystko w porządku? - zapytała z niepokojem.Próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko jakiś nieokreślony grymas.- Fałszywy alarm.Myślałem, ze dzieje się coś złego.Susie, widząc minę taty i słysząc nienaturalny ton jego głosu, zaczęła płakać.Harry podniósł ją i mocno przytulił.- No już, skarbie.Wszystko w porządku.Tatuś się pomylił.To wszystko.Położyła swoje dłonie na jego twarzy i spojrzała mu badawczo w oczy, tak jak tylko dzieci potrafią patrzeć.- Obiecujesz? - spytała cieniutkim głosem.Brzmiał w nim strach.Pocałował ją w policzek, unikając spojrzenia dziecka.- Obiecuję.Nawet tatuś może się czasem pomylić.-Spojrzał na żonę, która zdołała już nieco ochłonąć.- Ale mamy nie mylą się nigdy, prawda? - Połaskotał Susie, a drugą ręką ścisnął ramię Patricka.- Prawda?- Prawda, tato - odpowiedziała Susie.- Prawda - zgodził się Patrick.Finn zawiózł dzieci do szkoły.Ostatni wysiadał David.Udawał, że zawiązuje sznurowadło, i czekał, aż reszta rodzeństwa pójdzie w stronę szkoły.- Słuchaj, tato, na pewno wszystko gra?- Jasne, chłopie, nie martw się.- Możesz mi powiedzieć prawdę.Finn uśmiechnął się szeroko.- Wiem o tym.- Mówię poważnie.Wiem, że czasem ciężko jest rozmawiać na takie tematy z mamą.Wtedy lepiej porozmawiać z innym facetem.Finn uścisnął synowi dłoń.- Doceniam to, Dave.Bardziej niż myślisz.Chciałbym ci powiedzieć, synu, ale nie mogę.- Nigdy ci tego nie powiem.Przykro mi, pomyślał, nie wypuszczając z ręki dłoni syna.- Miłego dnia, tato.- David zamknął drzwi i poszedł za Susie i Patrickiem.Finn ruszył i powoli mijał samochody innych rodziców, którzy na pewno nigdy nie chcieliby zamienić się z nim na życie.W lusterku wstecznym zobaczył, jak David znika w drzwiach szkoły.Jeśli mi się nie powiedzie, synu, zapamiętaj, jakim byłem ojcem, a nie w ośrodku, gdzie przebywała matka Firma, Herb Daschle ziewnął i przeciągnął się w krześle.Siedział przy łóżku nieprzytomnego mężczyzny od północy i przed nim jeszcze były cztery godziny czuwania.Skinął głową pielęgniarce, która przyszła sprawdzić stan pacjenta.W tej samej chwili leżący na łóżku mężczyzna zaczął pojękiwać i z jego ust wymknęło się kilka słów.Daschle poderwał się, złapał pielęgniarkę i wypchnął ją za drzwi.Potem pochylił się nad mężczyzną i uważnie wsłuchiwał w jego słowa.Kiedy pacjent umilkł, Daschle wyjął telefon i powtórzył dokładnie to, co usłyszał.Po chwili wróciła lekko wytrącona z równowagi pielęgniarka.- Przepraszam - powiedział łagodnym tonem Daschle, siadając na krześle.- Kiedyś dostaną przez was zawału - szepnęła kobieta.Nie ośmieli-ła się, powiedzieć tego głośno.Bała się tych ludzi.ROZDZIAŁ 55- Cieszę się, że Grigorij okazał się pomocny - powiedział Carter Gray do dyrektora CIA.Mężczyźni siedzieli w salonie w bunkrze.Gray już zdążył przywyknąć do swojej nowej kwatery.Życie pod ziemią miało swoje zalety.Pogoda nigdy nie sprawiała niespodzianek, nie było korków na ulicach, a poza tym Gray najlepiej czuł się we własnym towarzystwie.Grigorij Tupikow, były radziecki ambasador w Stanach Zjednoczonych w ostatnich latach zimnej wojny, już nie służył Rosjanom.Teraz działał na własny rachunek.Stał się grubym, zadowolonym z siebie kapitalistą, zajmował się eksportem towarów ze swojej ojczyzny.Przystąpił do grupy kapitałowej, która przejęła zarządzany wcześniej przez państwo przemysł węglowy, a potem sprzedał cały swój pakiet komuś innemu.Grigorij był na tyle przewidujący, że uciekł z ojczyzny, nim władzom przyszło do głowy, żeby się bliżej przyjrzeć nowo wzbogaconym obywatelom.Większą część roku spędzał w Szwajcarii, ale miał także mieszkania w Paryżu i Nowym Jorku.Jego kapitałem zarządzał bank Goldman Sachs.Gray skończył czytać notatkę ze spotkania z Tupikowem.- Więc Lesja i Rayfield Solomon pobrali się w Wołgogradzie, potem młodej parze udało się wyjechać ze Związku Radzieckiego.Dyrektor przytaknął.- Z tego, co Grigorij sobie przypomniał, najpierw pojechali do Polski, potem do Francji, a stamtąd na Grenlandię.A propos, czy Lesja była żydówką?- Nie wiem.Solomon tak, ale nie praktykował.Jak się jest szpiegiem, trudno wypełniać obowiązki religijne.- Ja co niedziela chodzę do kościoła - powiedział dyrektor.- Gratuluję.Skoro Grigorij wiedział już wtedy tak dużo, dlaczego nic nie zrobił? - Po chwili Gray sam odpowiedział sobie na to pytanie.- Sądził, że ona wciąż pracuje dla Sowietów.- A nie pracowała? - Dyrektor był wyraźnie zaskoczony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl