do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Verity miała ochotę krzyczeć ze złości, ale zrozumiała, że na razie nic nie zdoła zrobić.Siedziała bez słowa, wciśnięta między dwóch niewzruszonych, apodyktycznych mężczyzn i z każdą chwilą była coraz bardziej zdenerwowana.Kiedy wreszcie dojechali do domu, Verity poleciła stajennemu, aby osiodłał jej świeżego konia.Ale zanim Sutton zdążył ruszyć palcem, Brin wziął Verity na ręce i zaniósł ją do domu, choć wierzgała i krzyczała, żeby ją natychmiast postawił.- Dzięki Bogu, że ją znalazłeś! - zawołała Sarah, wybiegając na spotkanie męża.- Właśnie w tej chwili dowiedziałam się, że koń sam wrócił do domu.Już miałam wysłać ludzi na poszukiwania.Jak ona się czuje? Pójdę na górę i spróbuję się czegoś dowiedzieć.- Zostaw, kochanie.Niech Brin się tym zajmie - powstrzymał żonę Marcus.- Mam wrażenie, że tu chodzi o coś więcej niż tylko skręcona kostka.- Tak, wydaje mi się, że Verity była czymś zdenerwowana, kiedy wołała, żeby ją postawił na ziemi.Ale masz rację.Brin ją zaraz uspokoi.Potrafi być tak cudownie delikatny.Jednak scena, która rozgrywała się w sypialni Verity, zdawała się kompletnie przeczyć słowom pani Ravenhurst.Jej samej trudno byłoby uwierzyć własnym oczom, gdyby widziała, jak Brin chwycił narzeczoną za ramiona i zaczął nią potrząsać tak mocno, że powypadała jej z włosów reszta szpilek podtrzymujących fryzurę, a rude loki rozsypały się w nieładzie na ramionach.- Przestań! Natychmiast! - polecił ostrym, nieznoszącym sprzeciwu tonem.- Zachowujesz się jak rozpuszczony dzieciak!- Ale, Brin! Ty nie rozumiesz - wyjąkała, patrząc na niego błagalnym wzrokiem.- Ja muszę pojechać do Houghton.Jest tam ktoś, z kim muszę się spotkać! To bardzo ważne!- Kto taki? - zapytał, a Verity zauważyła, że nagle spoważniał.Milczała, zastanawiając się, co odpowiedzieć, podczas gdy Brin oznajmił, że nigdzie nie pojedzie, i jedyną osobą, jaką zobaczy, będzie lekarz.Verity nadal milczała, aż wreszcie Brin, który wyraźnie coraz bardziej się irytował, popatrzył na nią z lekką urazą w oczach.- Nie ufasz mi na tyle, żeby powierzyć mi swój sekret? A może uważasz, że nie dam rady wystąpić w twoim imieniu?- Ależ skąd! Mam do ciebie pełne zaufanie, tylko.Przygnębiona, bezsilnie opadła na łóżko.Czuła, że nie ma siły dłużej z nim walczyć.A widząc determinację w jego oczach, zrozumiała, że na pewno nie pojedzie dziś do Houghton.Powrócił pulsujący ból w skroniach, a do tego coraz bardziej dokuczała jej skręcona kostka.Najgorsza była jednak świadomość, że jeśli natychmiast czegoś nie zrobi, biedny Claud nie doczeka się pomocy i będzie musiał działać sam, narażając się na niebezpieczeństwo.W tej sytuacji nie miała wyboru i drugi raz tego dnia opowiedziała o swojej współpracy z Woźnicą, dodając to, czego dowiedziała się podczas odwiedzin u Castlefordów.Brin nie był jednak wcale zaskoczony jej rewelacjami.- A więc teraz Claud Castleford wie już wszystko - stwierdził dość ponuro.Verity zrozumiała, że Brin podejrzewa Clauda, i natychmiast stanęła w jego obronie.- Gotowa jestem ręczyć własną głową, że on jest niewinny.Gdybyś widział jego reakcję, kiedy odkrył, że drzwi do sekretnego korytarzyka są otwarte.i kiedy zrozumiał, że to jego kuzyn jest zdrajcą.- Mam nadzieję, że instynkt cię nie myli! - odparł Brin.Wyglądał tak złowrogo, że Verity ledwo go poznawała.- Dopilnuję, żeby twoje informacje dotarły do pana Stone’a.- Brin ruszył do drzwi i już z ręką na klamce odwrócił się i posłał jej uroczy uśmiech.- Nie martw się, kochanie.Twój Woźnica cię nie zawiedzie.Nie miała czasu na przemyślenie jego zagadkowych słów, bo tuż po jego wyjściu zjawiła się Sarah.Potem przyjechał lekarz, który potwierdził, że poza zwichniętą kostką i kilkoma siniakami nic jej nie jest.Dopiero kiedy wyszedł, została sama i mogła spokojnie pomyśleć.O dziewiątej wieczorem zjawiła się Meg i zabrała nietkniętą tacę z kolacją i z lekarstwem na sen, które lekarz zostawił dla Verity.Potem zegar wybił dziesiątą, potem jedenastą.Kwadrans przed północą Verity nie mogła już wytrzymać napięcia, z jakim wsłuchiwała się w odgłosy domu, licząc, że usłyszy wracającego Brina.Nie wraca, bo wdał się w tę całą awanturę, pomyślała.Może nie znalazł Stone’a i nie chcąc zostawiać Clauda samego, postanowił mu pomóc? Dlaczego nie pomyślałam o tej możliwości, zanim mu wszystko opowiedziałam? O Boże, jego także naraziłam na niebezpieczeństwo!Czuła, że ani chwili dłużej nie zniesie już tego okropnego oczekiwania.Musi coś zrobić.Postanowiła porozmawiać z Marcusem.Wiedziała, że Brin cenił i szanował jego zdanie, liczyła więc, że ta rozmowa może ją choć trochę uspokoić.W holu było całkiem pusto, ale drzwi do biblioteki były lekko uchylone.Myśląc, że to Marcus czeka na powrót przyjaciela, Verity zapukała i weszła.W bibliotece była jednak tylko Sarah.- Verity? - Sarah odłożyła szycie i pomogła jej dojść do fotela przy kominku.- Doktor zapewniał, że po tym lekarstwie będziesz spała do rana.- Nie wypiłam lekarstwa - przyznała.- A gdzie Marcus?- Wyjechali obaj z Brinem i żaden z nich jeszcze nie wrócił.- O Boże! Tylko nie to! - krzyknęła Verity z rozpaczą i ukryła twarz w dłoniach.Sarah zrozumiała, że stało się coś złego, od razu, jak tylko mąż oznajmił jej, że wychodzi z Brinem, i nie powiedział, dokąd jedzie.Przez chwilę podejrzewała, że Verity mogła zostać napadnięta, ale pomagając jej w czasie kąpieli i przygotowań do wizyty lekarza, uspokoiła się, że to nie to.Obserwując Verity, doszła do wniosku, że dziewczyna jest mocno poruszona i zaniepokojona.Nie wiedziała jednak, co aż tak bardzo mogło zaprzątać jej myśli.Nalała wina do dwóch kieliszków i jeden podała Verity.- Skoro nie chciałaś lekarstwa, wypij to.Nie jadłaś kolacji, więc pewnie uderzy ci do głowy, ale nie mam prawa robić ci wymówek, bo sama też niewiele zjadłam.Siedząc przed ogniem, w ciszy sączyły wino, aż wreszcie Sarah przerwała milczenie.- Wiesz, dokąd oni pojechali? - zapytała.- Przypuszczam, że są u Castlefordów - odparła Verity i opowiedziała o swojej wizycie w domu Clauda.- A więc Lawrence Castleford okazał się zdrajcą - stwierdziła bez zdziwienia Sarah.- Marcus nigdy mu nie ufał, a jeszcze nie widziałam, żeby pomylił się w swoich osądach.- Przykro mi, że przeze mnie życie twojego męża jest w niebezpieczeństwie.- Marcus sam zadecydował, że jedzie z Brinem.Zresztą nie próbowałabym go powstrzymywać, nawet gdybym wiedziała, dokąd się wybierają.Od początku naszego konfliktu z Francją mój mąż chciał zrobić coś dla swojego kraju.I teraz wreszcie ma okazję.- Sarah uśmiechnęła się z dumą.- Wyjaśnij mi jednak, jak ty się w to wszystko wplątałaś?Verity już dawno miała okazję przekonać się, że dobro innych ludzi leży jej gospodyni na sercu.Ale choć interesował ją ich los, nigdy nie była wścibska ani nie wtrącała się w nie swoje sprawy.Pytając o początek tej historii, Sarah mogła być naprawdę ciekawa, a mogła jedynie szukać czegoś, co pozwoli skrócić czas oczekiwania na męża.Z jakichkolwiek powodów zadała to pytanie, Verity uznała, że skoro Marcus został w to wszystko wmieszany, jego żona ma prawo dowiedzieć się czegoś więcej.Usiadła wygodniej w fotelu i po raz trzeci tego dnia miała zamiar opowiedzieć o swojej współpracy z Woźnicą.Zanim jednak otworzyła usta, ich uszu dobiegły tak wyczekiwane odgłosy.Verity napięła się jak struna.Na jej twarzy malowały się jednocześnie złe przeczucia i radosne oczekiwanie.Wpatrywała się w drzwi.- Ja pójdę! - Sarah zerwała się z fotela.- Ty siedź, bo Brin nie będzie zadowolony, że zamiast leżeć w łóżku, kuśtykasz po domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl