do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otwarła kolejne drzwi.Ciężka woń chemikaliów składowanych zbyt długo w źle wietrzonym wnętrzu omal nie zwaliła jej z nóg.Widocznie Burton ignorował rady pism fotograficznych co do bezpiecznego przechowywania tych środków.Nic dziwnego, że stale pokasływał.Zapewne przesiadywał w ciasnej i dusznej pracowni całymi godzinami, wdychając szkodliwe opary.Venetia westchnęła.W jej zawodzie był to stały i kłopotliwy problem.Uchyliła drzwi szerzej, by wpuścić świeże powietrze, i weszła do ciemni.W słabym świetle dojrzała pojemnik z utrwalaczem i butle wypełnione chemikaliami.Zauważyła, że wyposażenie ciemni było bardzo dobrej jakości i błyszczało nowością.Kilku butli na półce wciąż jeszcze nie rozpieczętowano.W półmroku z początku nie dostrzegła drewnianej skrzyni wsuniętej pod stół.Zauważyła ją dopiero po chwili.Przykucnęła i otwarła ją.Wewnątrz znajdowało się mnóstwo negatywów na szklanych kliszach.Wystarczył jeden rzut oka, by zrozumieć, co znalazła.Nie dosłyszała cichego odgłosu kroków z tyłu za nią.Mocna, męska dłoń zakryła jej usta, nim zdołała krzyknąć.Usiłując dźwignąć się na nogi, Venetia chwyciła jedyną broń, jaką udało jej się znaleźć w zasięgu ręki: szczypce służące do wyjmowania odbitek z roztworu wywoływacza.20Proszę to zostawić.Tylko bez hałasu! - szepnął jej wprost do ucha Gabriel.Venetia z ulgą skinęła głową i odłożyła szczypce, cała zlana potem.Gabriel zabrał dłoń z ust Venetii i obrócił ją twarzą do siebie.Pomimo mroku mogła dostrzec, że jest wściekły.- Co pani tu, u diabła, robi?! - spytał cichym, ale gniewnym szeptem.- Myślałem, że jest pani w swoim zakładzie.- Ja też mogłabym spytać, co pan tu robi - odparła, opanowując się z największym wysiłkiem.- Słyszałam, że miał pan odwiedzić dziś rano jakiegoś starszego człowieka.- Rozmawiałem już z Montrose'em.Właśnie wracałem, kiedy przyszło mi do głowy, żeby tu zajrzeć.- Co spodziewał się pan tu znaleźć? - spytała nieufnie.- Pragnąłem dowiedzieć się czegoś więcej o Burtonie.- Po co? Przecież jego śmierć nie ma chyba żadnego związku z recepturą alchemika!Gabriel milczał.Venetia poczuła ucisk w piersi.- A więc.jakoś się z nim jednak wiąże?- Być może odpowiedź na to pytanie brzmi „nie”.- Już same słowa „być może” są mocno dwuznaczne.- Jak zwykle, okazuje się pani niesłychanie bystra.- Spojrzał na drewnianą skrzynię.- Widzę, że znalazła pani negatywy tamtych dwóch zdjęć.- Owszem.- Już na nie wcześniej natrafiłem, bo nie jestem tu po raz pierwszy.Poza napisem robią wrażenie nieszkodliwych.Ale są tu i fotografie, na których pani wychodzi z piekarni, wchodzi do swojego zakładu, gawędzi z klientką.Venetia wzdrygnęła się.- Zawiść Burtona stała się prawdziwą obsesją.- Zaczynam wątpić, czy właśnie on był tym fiksatem.- Do czego pan zmierza?- Po prostu wydało mi się co najmniej niepokojące, że Burton najpierw śledził panią przez kilka dni, a zeszłej nocy dał się zamordować bardzo niedaleko od pani.- Co takiego? Czy pan sugeruje, że jego śmierć ma coś wspólnego z moją osobą?- Nie mogę wykluczyć takiej możliwości.- Wybaczy pan, ale to raczej ja miałam motyw, żeby się pozbyć tego nieszczęśnika.A skoro go nie zabiłam, musiał to zrobić ktoś inny z jakiegoś całkiem ze mną niezwiązanego powodu.- Być może.- Znów te same słowa! Gdzież pan dostrzega lukę w moim rozumowaniu?- Rozumuje pani pierwszorzędnie, moja droga, ale skąd ta niepokojąca zbieżność wydarzeń? Nigdy nie lubiłem podobnych wyjaśnień.Zirytowało ją, że Gabriel bezceremonialnie mówi do niej „moja droga”.Czy aż tak bardzo wzrosła ich wzajemna zażyłość?- Nie powiedziała mi pani, po co tu przyszła, dokonując przy okazji włamania oraz wtargnięcia do cudzej siedziby.- Wcale się nie włamywałam.- Venetia zacisnęła zęby.- Po prostu pogrzebałam trochę w zamku szpilką do włosów i drzwi się same otworzyły.- Urwała nagle.- A jak pan tu wszedł?- Ja też trochę podłubałem w zamku.- Wskazał na wejście.- Ale pamiętałem o zamknięciu za sobą drzwi, żeby nie ryzykować, że ktoś niespodzianie zajdzie mnie od tyłu.- Rozsądna myśl - odparła, zaskoczona jego logiką.- Muszę o tym pamiętać na przyszłość.- W przyszłości będzie mnie pani z góry uprzedzała o wszystkich swoich poczynaniach.- Po co? Żeby pan mnie od nich odwodził?- Może pani się nie orientuje, ale to znakomity sposób, by dać się aresztować.Co prawda myślę, że detektyw, który nas wypytywał, nie podejrzewa pani, ale mógłby zmienić zdanie, gdyby ktoś panią zaskoczył w takiej sytuacji.- Starałam się, żeby nikt mnie nie zauważył.A przyszłam tu, bo się obawiałam, że Burton mógł mi zrobić i wyretuszować jeszcze jakieś inne fotografie, które skompromitowałyby mnie wobec moich rywali.- I ja o tym myślałem, ale prócz tych kilku negatywów bez znaczenia niczego nie znalazłem.- Dzięki Bogu.- Venetia spojrzała w górę.- A w jego mieszkaniu?- Tam również nie było nic ciekawego.- Gabriel odsunął od siebie drewnianą skrzynię i wyszedł z ciemni.- Zabierzemy fotografie, o których mówiłem, i przyjrzymy się im dokładniej w jakimś bezpiecznym miejscu.Venetia poszła za nim, lecz zatrzymała się na widok paczki z kliszami na sąsiednim stoliku.Znała nazwisko producenta.Zamawiała klisze w tej samej firmie.- A to ciekawe - mruknęła.Gabriel obejrzał się z ręką na klamce.- Co?- Burton ledwie wiązał koniec z końcem, ale wyposażenie jego ciemni jest nowe i kosztowne, a klisze.największego rozmiaru, jaki można dostać.Musiało go to sporo kosztować.- Najwyraźniej traktował pracę poważnie.Bez wątpienia lokował każdy grosz w chemikaliach i aparaturze.- Sądząc po tym, co o nim słyszałam, nie byłoby go stać na taką ekstrawagancję.-Rozejrzała się po atelier.- Ciekawe, czy kupił również nową kamerę?- W drugim pomieszczeniu stoi kamera na statywie.Nie przyglądałem się jej dokładnie.Venetia weszła do frontowego pokoju.Burton tak ustawił fotel dla klientów i zawiesiłskromną draperię, żeby jak najlepiej wykorzystać kiepskie oświetlenie.Wystarczył jej jeden rzut oka na trójnóg.- Z pewnością jest to stary model - oświadczyła, obchodząc kamerę wokoło.-Widocznie nie miał pieniędzy, żeby kupić nowy.- Zastanowił ją jednak kapelusz leżący na półce nad kontuarem.- Proszę nie przedłużać.I tak już jesteśmy tutaj o wiele za długo - zirytował się Gabriel.- Jeszcze tylko to.- Zdjęła kapelusz z półki.Okazał się nadspodziewanie ciężki.- Co pani, u licha, wyprawia?! - spytał zaintrygowany Gabriel.- Kiedy Burton mnie szpiegował, zawsze miał go ze sobą, ale tylko pod pachą.-Odwróciła kapelusz do góry dnem i uśmiechnęła się z satysfakcją.- Nie bez powodu!- Co tam pani znalazła?- Ukrytą kamerę.- Podała mu kapelusz, aby sam mógł ją zobaczyć.- Całkiem nowa, marki Crowder.Ta firma produkuje znakomite soczewki.Musiała sporo kosztować.- Do diabła! - Gabriel przysiadł na drewnianej skrzyni, wziął od niej kapelusz i obejrzał go uważnie.- Nigdy nie widziałem czegoś podobnego!- My, profesjonaliści, nazywamy to ukrytą kamerą.Konstrukcja tych aparatów kryje zresztą w sobie sporo sekretów.Widywałam już takie urządzenia ukrywane w wazonach, teczkach i rozmaitych innych przedmiotach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl