Terry Brooks Kamienie Elfow

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.no bo te� idok�d mieliby ucieka�.? Te wielkie, jaskrawe wozy na ko�ach by�y wszystkim,co mieli, by�y ich domami.Nie, nie uciekn�.Zostan� tu i b�d� walczy�.Leczje�li zostan�, to czeka ich niechybna �mier�.Demon nie nale�a� do czasu iprzestrzeni, które znali.Nie by� istot� z krwi i ko�ci, któr� mo�na by�ozrani� broni� �miertelnika.Tylko istota taka sama jak owo monstrum mog�a jepowstrzyma�.Tylko on mia� tak� moc, ale przecie� to nie by�a jego walka.Ciludzie go okradli, nie by� wi�c im nic winien.Jego pierwsz� powinno�ci� by�aAmberle.Powinien zabra� j� st�d jak najszybciej i ucieka�.Je�li wszak takuczy�ni, co si� stanie z w�drowcami.z kobietami, z dzie�mi.? Czy to oniuczynili mu krzywd�? Bez jego pomocy zgin� tu, tej nocy, od k�ów i szponówpotwora nie z tego �wiata.Jego niepewno�� wzmog�a si� jednak, gdy przypomnia�sobie, co powiedzia� mu niegdy� jego dziad.Gdy podczas ucieczki przed lordemWarlockiem u�y� mocy Kamieni Elfów, mimowolnie zdradzi� miejsce swego pobytu.Dzia�anie takiej magii nie mog�o pozosta� nie zauwa�one przez inne istoty,które si� ni� pos�ugiwa�y.Tak mog�o si� sta� i teraz.Wszak Allanon powiedzia�mu, �e takie istoty potrafi� u�ywa� magicznych si�.Je�li u�y�by teraz kamieni,to móg�by sprowadzi� je tutaj.Spojrza� szybko na Amberle.Jedno spojrzenie w jej oczy powie�dzia�o mu, �e onawie, co on zamierza.Nic nie mówi�c, opu�ci�a r�k�.�ci�gn�� prawy but isi�gn�� w g��b po kamienie.Musz� chocia� spró�bowa�, szepta� sam do siebie.Chocia� tylko tyle.Nie mo�e pozwoli� tym ludziom umrze�.Rozsup�a� sakiewk� iwysypa� na d�o� trzy b��kitne kamienie.Zacisn�wszy pi�� rozejrza� si� poobozowisku.� Zosta� tutaj � szepn�� do dziewczyny i ruszy� w stron� po�twora.� Nie, zaczekaj.� zawo�a�a za nim, ale on ju� nie us�ysza�.Tymczasem demon odst�pi� od niszczenia wozów i ruszy� na w�drowców, spychaj�cich na sam �rodek obozowiska.Cephelo zdo�a� ju� si� otrz�sn�� i podnosi� si�wolno, s�aniaj�c si� i opieraj�c o jeden z wozów.Krzycza� co� do walcz�cych,staraj�c si� doda� im odwagi.Wil by� coraz bli�ej obro�ców, a� w ko�cudzieli�o go od nich nie wi�cej ni� dwadzie�cia jardów.Wzniós� nad g�ow�zaci�ni�t� pi��, staraj�c si� uwolni� spoczywaj�c� w Kamieniach Elfów magiczn�moc.Ale nic si� nie sta�o.Poczu�, jak �o��dek podchodzi mu ze strachu do gard�a.Sta�o si� to, czego si�najbardziej obawia� � nie potrafi� kontrolowa� mocy drzemi�cej w b��kitnychklejnotach.A wi�c Allanon myli� si�.Tylko jego dziad potrafi� tego dokona�,on nie.Nie by�y mu pos�uszne, nie mia� nad nimi �adnej w�adzy.Nie, to niemo�liwe.Musz� go pos�ucha�.Spróbowa� jeszcze raz, koncentruj�cwszystkie swe my�li i si�y w zaci�ni�tej pi�ci, za wszel�k� cen� pragn�cdotrze� do ukrytej w kamieniach magii.I znowu nic.Ale tym razem dozna�uczucia, jakby o czym� zapomnia�, jakby umkn�o mu co� wa�nego, istotnego dlauwolnienia mocy magii.By�o to co� w nim samym, jaka� wewn�trzna �ciana, którapowstrzymywa�a jego wysi�ki.Pe�ne przera�enia okrzyki w�drowców przeszy�y jego my�li.do�strzeg�zbli�aj�cego si� do niego demona.M�czy�ni k�uli i ci�li pokraczne cielsko wplecy, nogi i gdzie popad�o, staraj�c si� odci�g�n�� jego uwag� od m�odzie�ca zVale.Potwór wyci�gn�� pot�ne rami� i powali� dwóch m�czyzn, a reszt�odrzuci� na boki.Z jego gard�a wydoby� si� dudni�cy ryk.Cephelo zacz��ku�tyka� w kierunku walcz�cych; opiera� si� na z�amanej w�óczni, a jegowspania�e szaty by�y podarte, pokryte kurzem i krwi�.Wil mia� wra�enie, jakbywszy�scy zamarli na chwil�, walcz�c tak, jak i on walczy�, usi�uj�c wydoby�zakl�t� w kamieniach moc.Nie przysz�o mu do g�owy, by ucieka�; sta� po prostuw �rodku obozowiska w�drowców � samotna posta� z ramieniem wzniesionym kuciemnemu niebu.A potem nagle po�jawi�a si� Eretria.Niczym cie� przemkn�ami�dzy demonem a Wi�lem, rzucaj�c w potwora gorej�c� pochodni�.Monstrumpochwyci�o j� w paszcz� i k�apn�o odruchowo z�bami.Zwolni�o przy tym nachwil�, jakby zaniepokojone ogniem i dymem.Korzystaj�c z jego wahania,dziewczyna chwyci�a Wila za r�k� i ci�gn�a go za sob� tak d�ugo, a� obojestracili równowag� i upadli na ziemi�.W�drowcy natychmiast oprzytomnieli,pochwycili z ogniska p�on�ce �agwie i za�cz�li rzuca� nimi w demona.Bestiapar�a jednak dalej niewzruszenie do przodu.Wil podniós� si� pospiesznie narówne nogi i pomóg� wsta� Eretrii.W tej samej chwili pojawi�a si� przy nichAmberle, dzier��c w ma�ych d�oniach d�ug� w�óczni�, gotowa, by stawi� czo�opotworowi.Ch�opak chwyci� j� bez s�owa za rami�, zas�oni� obie kobiety w�asnymcia�em i stan�� twarz� w twarz ze zbli�aj�cym si� demonem.Potwór ju� mia� ich dopa��, gdy Wil Ohmsford wyci�gn�� przed siebie d�o� zKamieniami Elfów.Nie by�o w nim teraz ani cienia wahania, ani �laduzmieszania.Rozbi� tkwi�c� gdzie� wewn�trz ba�rier�, która sta�a mi�dzy nim apot�g� czarodziejskich kamieni.Rozbi� j� dzi�ki sile woli zrodzonej z rozpaczyi konieczno�ci, nie próbuj�c zrozumie�, czym by�a.Wtedy poczu� w sobie jak��zmian�, której nie umia� wyja�ni� ani te� stwierdzi�, czy by�a zmian� na dobre.Nie by�o czasu na my�lenie.Si�gaj�c do serca magicznych kamieni, wre�szcienatchn�� je �yciem.Z zaci�ni�tej d�oni buchn�o jaskrawonie�bieskie �wiat�o iuderzy�o w demona.Monstrum zawy�o, ale ci�gle par�o do przodu.Wil nieust�powa�.Skupi� si� jeszcze mocniej na mocy buchaj�cej z kamieni i wszystkowokó� niego sta�o si� zamglone od ich blasku.Wtedy kamienie uderzy�y w potworapo raz drugi.Tym razem demon nie zdo�a� przeciwstawi� si� magii elfów.Stan��w ogniu i w jednej chwili zamieni� si� w s�up o�lepiaj�cego �wiat�a.Przezchwil� pali� si� b��kitnym p�omieniem, a potem zamieni� si� w popió� iznikn��.Wil Ohmsford opu�ci� powoli rami�.Tam, gdzie przed chwil� sta� demon, by�ateraz tylko wypalona ziemia, z której unosi�a si� czarna smuga dymu.Zapad�ag�ucha cisza, zak�ócana jedynie trza�skiem pal�cych si� ognisk.Ch�opakrozejrza� si� wokó� niepewnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

Linki