[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.E-mail jak wieczornamodlitwa.Uwa¿aj na siebie uwa¿nie.JakubONA: Otworzy³a oczy.Jej w³osy by³y mokre od potu i ³ez, które sp³ywa³y jej popoliczkach, zatrzymuj¹c siê na szyi.- Niech pani patrzy, jaki wielki! - powiedzia³ m³ody lekarz, podnosz¹c jejsyna i zas³aniaj¹c ra¿¹ce j¹ œwiat³o lampy.Widzia³a tylko pomazane czerwono-granatow¹ mazi¹ cia³ko z ogromn¹ g³ow¹ bezw³osów.Lekarz po³o¿y³ noworodka na jej ods³oniêtych piersiach.Prawie nic nie czu³a, kiedy j¹ zszywa³.Przytuli³a niemowlê do siebie.Zaczê³ap³akaæ.Ju¿ dawno tak nie p³aka³a.Po³o¿na œciera³a pot z jej czo³a.- Niech pani nie p³acze.Ju¿ po wszystkim.Ma pani zdrowego synka.Ma du¿¹g³owê, to porozrywa³ pani¹ trochê, ale za to bêdzie m¹dry! M³ody lekarz, ca³yczas zak³adaj¹c jej szwy, powiedzia³:- Niech pani zanotuje.Godzina narodzin czwarta zero osiem rano.Po szyciu dapani coœ mocnego na spanie i przepchnie do czternastki.Do karmienia dopierojutro póŸnym popo³udniem.Obudzi³a siê, s³ysz¹c g³osy.W pierwszej chwili nie wiedzia³a, gdzie jest.Podnios³a g³owê.Przy ³Ã³¿ku siedzieli rodzice i m¹¿.Czu³a potworny ból wkroczu.Uœmiechali siê do niej.Podnios³a siê na ³Ã³¿ku, poprawi³a w³osy.- Gdzie on jest? - zapyta³a.- PóŸniej przynios¹ ci go do karmienia - odpowiedzia³a matka.M¹¿ podniós³ siêi poda³ jej bukiet czerwonych goŸdzików.Poca³owa³ j¹ w policzek.- Marcin wa¿y ponad cztery i pó³ kilo.Ja te¿ by³em taki du¿y przy urodzeniu.Wyprostowa³a siê.Szpitalna koszula rozsunê³a siê, ukazuj¹c nabrzmia³e odpokarmu piersi.- On bêdzie mia³ na imiê Jakub - powiedzia³a cicho.M¹¿ spojrza³ na jejrodziców, jak gdyby szukaj¹c poparcia.- Rozmawialiœmy o tym i wydawa³o mi siê, ¿e uzgodniliœmy, ¿e on bêdzie mia³ naimiê Marcin.- Tak, rozmawialiœmy o tym, ale nic nie ustaliliœmy.Marcin to tylko jedno zimion, które rozwa¿aliœmy.- Ja s¹dzi³em, ¿e to ju¿ ustalone.Da³em dzisiaj rano wydrukowaæ zawiadomienia.To kosztuje tysi¹c z³otych.Nie bêdê nic teraz zmienia³.Ju¿ za póŸno.- O co ci chodzi? - zdziwi³a siê matka.- Marcin to teraz bardzo modne imiê.Nie mog³a tego s³uchaæ.Zsunê³a nogi i usiad³a na ³Ã³¿ku.Wsunê³a stopy wkapcie.Mimo potwornego bólu podesz³a powoli do szafki z ubraniami przyumywalce.Z p³aszcza wyjê³a portmonetkê z pieniêdzmi.Zaczê³a odliczaæbanknoty.Brakuj¹ce do tysi¹ca uzupe³ni³a bilonem.Wróci³a do ³Ã³¿ka.W nogach,tam gdzie siedzia³ m¹¿, po³o¿y³a pieni¹dze i powiedzia³a:- Tutaj jest twój tysi¹c z³otych.Mój syn bêdzie mia³ na imiê Jakub.S³ysza³eœ?! Jakub!- O co ci chodzi, nie histeryzuj - w³¹czy³a siê matka.- Czy moglibyœcie teraz wyjœæ i zostawiæ mnie sam¹? Wszyscy.Wstali.S³ysza³a, jak jej matka mówi do mê¿a coœ o szoku poporodowym.Nie p³aka³a ju¿ wiêcej.Po³o¿y³a siê.By³a bardzo spokojna.Niemal radosna.Patrzy³a na goŸdziki le¿¹ce na poœcieli.Przecie¿ nie znosi goŸdzików!Dlaczego on tego nie wie?!Z pó³snu wyrwa³a j¹ pielêgniarka.- Chce pani karmiæ? - zapyta³a, trzymaj¹c w d³oniach becik, z któregowystawa³a g³Ã³wka jej synka.- Tak.Chcê.Bardzo.Podnios³a siê i usiad³a na ³Ã³¿ku.Ods³oni³a pierœ.Wziê³a z namaszczeniembecik z dzieckiem.Otworzy³o szeroko oczy.Powiedzia³a, uœmiechaj¹c siê doniego:- Jakubku, têskni³am za tob¹.Niemowie zaczê³o p³akaæ, przestraszone.EpilogMê¿czyzna przyjecha³ na dworzec Berlin ZOO dobrze przed pó³noc¹.Poci¹g doDrezna przeje¿d¿a przez stacjê Berlin Lichtenberg dok³adnie o 4.06.Mia³ du¿oczasu.Wzi¹³ taksówkê do hotelu Mercure.W barze zamówi³ butelkê czerwonegowina.Zawsze lubi³ Natalie Cole.Za imiê.I za to, ¿e opowiada niezwyk³e historie,œpiewaj¹c.S³uchaj¹c jej, mia³o siê prze¿ycia, a prze¿ycia s¹ najwa¿niejsze.Tylko dla prze¿yæ warto ¿yæ.I dla tego, aby mocje komuœ potem opowiedzieæ.By³a za kwadrans czwarta.Zap³aci³.Podszed³ do recepcji.- Mog³aby mi pani zamówiæ taksówkê? Do dworca Berlin Lichtenberg.Dzisiaj spotka wszystkich, których kocha.Prawie wszystkich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]