do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem przede wszystkim powróciła do roli służącej.– Czy milord życzy sobie wina?– Tak.ClanFintan zaczął popijać wyborny trunek, cały czaspopatrując na mnie.Oczywiście, że tak było.Przecież czułam nasobie jego wzrok.Spojrzałam na przyjaciółkę i westchnęłam.– Alanno, proszę, nalej sobie wina i usiądź koło mnie.Z kolei teraz ona spojrzała na mnie trochę dziwnie, niestawiała jednak żadnych pytań, tylko karnie nalała sobie wina.Czasami odnosiłam wrażenie, że Alanna potrzebuje kilku minut,by przypomnieć sobie, że nie mam najmniejszego zamiaru bićjej czy na nią krzyczeć.Chociaż moi nastoletni uczniowie teżczasami spoglądali na mnie ze strachem.Było, minęło.Skup się teraz na swoim mężu centaurze.– ClanFintanie, czy wojsko gotowe jest do walki?Miałam nadzieję, że nie zabrzmiało to za bardzo jakwypowiedź typu: Do cholery, nie mam bladego pojęcia, o czymmówię.– Tak.Wysłałem gońców na Równiny.Centaury już sięzbierają i formują oddziały, które niedługo powinny tu dotrzeć.Twoja straż jest w gotowości bojowej, by bronić ciebiei Świątyni Epony.Zwołałem w twoim imieniu radę wojenną.W ciągu siedmiu dni zjadą tu przywódcy wszystkich klanów,którym będziesz mogła opowiedzieć, co przekazała ci Epona –ClanFintan uśmiechnął się niewesoło – i wspólnie opracujemystrategię, jak pokonać fomoriańskie zło.– ClanFintanie, bardzo bym chciała, żebyś poprowadził tęnaradę.– Wyraźnie zamierzał zaprotestować, ale nie dopuściłamgo do głosu.– Proszę.Będę czuła się o wiele pewniej.– Zgodnie z prawem, milady, ty powinnaś przewodniczyćnaradzie.Czyli super.– Wiem, ale chyba mam prawo poprosić swego towarzyszażycia, by zajął moje miejsce.Szybko zacisnęłam kciuki, oczywiście w duchu, z nadziejąże to, o co proszę, nie będzie zbyt wielkim naruszeniemobyczajów wojennych.Zerknęłam na Alannę.Chyba nie jest takźle, bo wcale nie wyglądała na przerażoną.– Jeśli taka jest twoja wola, milady, to oczywiście takzrobię.Dołożę wszelkich starań, by jak najlepiej wykonaćpowierzone mi zadanie.Nie, wcale nie powiedział tego z wielkim entuzjazmem, alemniejsza z tym.Najważniejsze, że się zgodził.Przecieżwiadomo, że bardziej wierzyłam w jego umiejętności niż moje,delikatnie mówiąc.Na Boga, tu chodziło o prawdziwą wojnę,a nie na przykład o literacką analizę krótkich esejów o tematycemilitarnej.– Dziękuję.ClanFintanie, jest jeszcze coś, co mnieniepokoi.– Znów spojrzałam na Alannę.– Oglądając mapęPartholonu, zauważyłam, że Zamek Laragona jest bardzo bliskoWarowni.Czy Laragona powiadomiono już o zagrożeniu?– Oczywiście.Pierwszego dnia wysłano gołębie pocztowe,poza tym odkomenderowano do nich oddział centaurów, bypomógł w przygotowaniach do obrony.– Sądzisz, że te monstra nie zostaną w Warowni? Znówzaatakują?Już na samą myśl o tym czułam ciarki na plecach.– Wiem o nich niewiele, nie sądzę jednak, żeby zadowolilisię tym, co udało im się zdobyć do tej pory.– A czy istnieje ktoś, kto wie więcej, zna szczegółyo tych.– Fomorianach – podpowiedziała szybko Alanna.– Tak.Fomorianach.Mówiłeś, że wiesz o nich niewiele,tylko to, czego dowiedziałeś się z bajek i podań.– I tak jest w istocie.Wiem tylko tyle, że w dawnychczasach ponieśli klęskę i przegnano ich na tamtą stronę gór.Poza tym wierzą w ciemne moce i uciekają się do ich pomocy.Piją krew istot żywych.No i proszę, ileż to nowych, pomyślnych wiadomości.– Czyli są pieprzonymi wampirami!– Wampiry?! – powtórzyli zgodnym chórem.Znów musiałam westchnąć.Cóż, nie czytali „Draculi”Brama Stokera.– Wampiry to istoty, które odżywiają się krwią innychistot.Jest to ich, że tak powiem, podstawowy posiłek.–Zauważyłam, że Alanna i ClanFintan zbledli.– Unikająwychodzenia na dwór w ciągu dnia.Zabić wampira można tylkow specjalny sposób, to znaczy tych sposobów jest kilka.Bladość nagle ustąpiła z twarzy ClanFintana.Znów jawiłsię jako koń/człowiek/wszystko jedno czynu.– Zaraz.zaraz.a może Fomorianie też mają jakieś słabestrony, tak jak te wampiry.Mówisz, że boją się dziennegoświatła.– Racja – przytaknęłam.– Tylko skąd zdobyć na ten tematdokładne informacje?Spojrzeliśmy po sobie, po czym nastąpiła chwila ciszy, poupływie której nagle mnie olśniło.Przecież wiadomo! Kto by sięteraz przydał? Nauczyciel!– Czy mamy tu jakiegoś historyka? – spytałam Alanny.–Rozumiesz, kogoś, kto naucza o przeszłości.I tu czekał mnie szok.– Naturalnie, milady – odparła Alanna, cała naglezmieniając się w różyczkę.Nawet jej uszy zrobiły sięróżowiutkie.O matko! A co z nią?– Świetnie.Czy mogłabyś skontaktować się z tąnauczycielką? Przekazać jej, jakich informacji potrzebujemyi przyprowadzić ją do mnie jutro rano jeszcze przedbłogosławieństwem albo zaraz po nim?– Tak, milady.Zrobię tak, jak milady sobie życzy.Wyraźnie unikała mojego wzroku, poza tym nerwowopostukiwała w swój kieliszek.(Nie zapomnij! Masz dojść, cojest między Alanną a tą nauczycielką).– Dobrze.Cieszę się, że udało się nam to ustalić.W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.Mójumysł tym razem był na tyle przytomny, że zareagowałamosobiście.– Proszę wejść!Z radosnym uśmiechem na ślicznej twarzy do pokojuweszła nimfa Staci/Tarah.– Milady, czy można podać już do stołu?Uśmiechnęłam się ciepło do tej kwintesencji radosnejmłodości.– Tak, bardzo proszę.Staci/Tarah odsunęła się nieco na bok, władczo klasnęław ręce i do pokoju zaczęły wchodzić służące, każda z tacązastawioną po brzegi i rozsiewającą smakowite zapachy.Uśmiechnęłam się do niej jeszcze szerzej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl