[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odetchnął z ulgą, gdy skończył.Usiadł na beczkowatym wieku skrzyni i z całej siły dociągnął skórzane paski.Natychmiast wziął się do zbierania rzeczy lokaja, których na szczęście było znacznie mniej.Dla ukojenia starganych nerwów chętnie wychyliłby kieliszek czegoś mocniejszego, ale miał świadomość, że pijaństwo było jedną, a być może główną z przyczyn tragicznego położenia.Zaczął niecierpliwie chodzić z kąta w kąt.Odruchowo sięgał do kieszonki kamizelki po zegarek, którego już tam nie było.Dopiero teraz Iain pomyślał, że warto by napisać do młodszego brata.Neill, wicehrabia Strathmór był jego spadkobiercą.Iain wziął pióro i kartkę papieru.Ledwie skreślił kilka zdań, od strony przylegającego do apartamentu korytarza usłyszał miarowy tupot.Rozpoznał odgłos niespiesznych, starannie odmierzonych kroków swego lokaja.Najwyższa pora! Świtało.Iain postanowił wysłać list, nie troszcząc się o zakończenie.Przerwał w pół zdania, podpisał się i oprószył kartkę piaskiem, żeby wysuszyć atrament.Złożył ją, zapieczętował rozgrzanym woskiem, napisał adres brata, a w rogu swoje nazwisko, żeby wiadomo było, kto jest nadawcą przesyłki.Schował list do kieszeni surduta i podbiegł do drzwi, by wpuścić lokaja.Oniemiał z przerażenia, bo zamiast znajomej twarzy ujrzał obce oblicze.Za drzwiami stał smagły Włoch o ciemnej cerze.Błysnął w uśmiechu białymi zębami, lecz minę miał grożną.- Signor Dundragon, jak sądzę? - powitał uprzejmie Iaina.- Pozwoli pan, że się przedstawię.Jestem Cesare Spinoza, sekundant hrabiego Foscarellego.Hrabia prosi, żeby zechciał pan stawić się dzisiaj o świcie w Green Parku, gdzie nikt panom nie przeszkodzi.Gdyby nie miał pan jeszcze sekundanta, polecono mi oznajmić, że sir Francis Dashwood chętnie podejmie się tej funkcji.Sprowadzono lekarza i chirurga na wypadek, gdyby taka pomoc okazała się potrzebna.Już świta, czasu mamy niewiele.Proponuję, signor, że osobiście zawiozę pana do parku.Mój powóz czeka przed drzwiami zajazdu.Jeśli zechce mi pan towarzyszyć.- Ja.doceniam pańską wielkoduszność - powiedział z trudem Iain.- Niestety, czekam na Westerfielda, lokaja, którego posłałem do miasta w ważnej sprawie.Musi zostać załatwiona, zanim spotkam się z hrabią Foscarellim.- Czyżby? Tak się składa, że przypadkiem natknąłem się na pańskiego lokaja.Mam panu od niego przekazać, że.coś zatrzymało biedaka i nie wróci na czas.Gdy Iain usłyszał te słowa, przebiegł go zimny dreszcz i włosy zjeżyły mu się na karku.Od razu pojął, co Cesare Spinoza chce mu dać do zrozumienia.Tamci postarali się, aby Westerfield nie mógł wrócić do chlebodawcy.Trzymają go pod kluczem.A może jest już martwy? Iain najchętniej zatrzasnąłby drzwi, ryglując je od środka, a potem umknął z zajazdu przez okno niezbyt wysokiego pięterka.Niestety, Spinoza stał na progu, blokując wyjście.Co gorsza, Iain był pewny, że gdyby zerknął na plątaninę uliczek i zaułków widocznych z okien zajazdu, przekonałby się naocznie, jak przebiegły jest Foscarelli.Spinoza nie przyszedł tu sam.Pachołkowie jego mocodawcy obstawili zapewne wszystkie okoliczne bramy i skrzyżowania.- Rozumiem - odparł po chwili namysłu.- W takim razie proszę zaczekać.Wezmę surdut.- Pod nieobecność lokaja pozwolę sobie panu usłużyć, signor.- Spinoza, nie czekając na zaproszenie, śmiało wkroczył do środka.Na widok spakowanego kufra, stojącego pośrodku pokoju, zapytał:- Opuszcza pan Londyn?- W rzeczy samej - przyznał Iain.Nie miał wyboru, bo pomieszczenia ogołocone z rzeczy osobistych stanowiły widome potwierdzenie słów jego rozmówcy.- Wzywają mnie interesy.Wyjeżdżam zaraz po spotkaniu z hrabią Foscarellim.- W takim razie pospieszmy się, signor.Im prędzej dotrzemy na miejsce, tym szybciej będzie pan mógł wyruszyć w drogę.- Naturalnie - przyznał Iain, modląc się w duchu, żeby czekająca go podróż nie była wyprawą do piekła.Spinoza przytrzymał surdut i pomógł Iainowi włożyć okrycie.Gdy znaleźli się w wąskim, ciemnym korytarzu, z głównej sali od strony szynkwasu dobiegł nagle okropny wrzask, który przyciągnął uwagę Włocha.Korzystając ze sposobności, Iain ukradkiem wsunął list do brata między przesyłki, leżące na niewielkim stoliku, skąd zabierał je pocz-tylion.Gdy wyszli na ulicę, potwierdziły się domysły Iaina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]