do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilka osób z poblad³ymi twarzami b³¹ka³o siê bez celu po alejkach niczym duchy.Pchn¹³em ciê¿kie dwuskrzyd³owe drzwi miêdzy lad¹ z miêsem i szaf¹ ch³odnicz¹ zpiwem i wszed³em na zaplecze.Generator wci¹¿ warkota³ jednostajnie za przepierzeniem z dykty, natychmiastjednak odnios³em wra¿enie, ¿e coœ jest nie w porz¹dku.Woñ spalin by³astanowczo zbyt silna.Staraj¹c siê oddychaæ jak najp³ycej, ruszy³em w kierunkuprzepierzenia; po kilku krokach smród sta³ siê tak silny, ¿e rozpi¹³em koszulêi jej skrajem zas³oni³em usta i nos.Magazyn by³ d³ugi i w¹ski, s³abo oœwietlony blaskiem dwóch lamp awaryjnych.Wszêdzie piêtrzy³y siê stosy pude³, skrzyñ i innych pojemników, wokó³ jednego zopakowañ z keczupem, które spad³o na pod³ogê, rozla³a siê krwista plama.Otworzy³em drzwi do pomieszczenia z generatorem i wszed³em do œrodka.Wnêtrzewype³nia³y k³êby sinoniebieskiego dymu.Rurê wydechow¹ wyprowadzono na zewn¹trzprzez otwór w œcianie; wszystko wskazywa³o na to, ¿e coœ j¹ zatka³o.Pstrykn¹³em umieszczonym w widocznym miejscu du¿ym wy³¹cznikiem.GeneratorZakrztusi³ siê, zakas³a³, po czym umilk³, ale przedtem zd¹¿y³ jeszcze wydaækilka pyrkocz¹cych odg³osów, które przywiod³y mi na myœl niepokorn¹ pi³êNortona.Awaryjne oœwietlenie zgas³o, pozostawiaj¹c mnie w ciemnoœci.Bardzo szybkostraci³em orientacjê i zacz¹³em siê baæ.Powietrze przeciska³o mi siê przez nosi usta z odg³osem podobnym do tego, jaki wydaje wiatr szeleszcz¹cy such¹ s³om¹.Usi³owa³em wróciæ do magazynu, uderzy³em nosem w œcianê i serce podskoczy³o mido gard³a.Druga próba okaza³a siê udana, ale niewiele poprawi³o to moj¹sytuacjê, poniewa¿ z niewiadomych przyczyn ktoœ pomalowa³ na czarno szyby wpodwójnych drzwiach oddzielaj¹cych magazyn od sklepu, w zwi¹zku z czym ciemnoœæby³a niemal ca³kowita.Zboczy³em z w³aœciwego kursu, wpad³em na stoskartonowych pude³, stos zachwia³ siê, po czym run¹³.Jedno z opakowañprzemknê³o tak blisko mojej g³owy, ¿e odruchowo cofn¹³em siê o krok, potkn¹³emsiê o inne pud³o i run¹³em na pod³ogê, przy okazji uderzaj¹c siê w g³owê takmocno, ¿e w ciemnoœci zobaczy³em jaskrawe roztañczone gwiazdy.Niez³eprzedstawienie.Le¿a³em, kl¹³em na czym œwiat stoi i powtarza³em sobie, ¿e muszê zachowaæspokój, ¿e muszê po prostu wstaæ i st¹d wyjœæ, wróciæ do Billy'ego, ¿e ¿adnaoœlizg³a, galaretowata macka nie chwyci mnie za kostkê ani nie owinie siê wokó³rêki badaj¹cej bezradnie w ciemnoœci okolice.Powtarza³em sobie, ¿e nie mogêstraciæ panowania nad sob¹, bo jeœli zacznê miotaæ siê na oœlep i zrzucaækolejne przedmioty, osi¹gnê tylko tyle, ¿e powstanie niemo¿liwy do sforsowaniator przeszkód.Podnios³em siê ostro¿nie i rozejrza³em w poszukiwaniu w¹skiej kreski œwiat³apod drzwiami.Znalaz³em j¹ prawie od razu: niewielk¹, ale wyraŸn¹ jasn¹ rysê wmroku.Ruszy³em w jej kierunku.i niemal natychmiast zamar³em w bezruchu.Powodem by³ delikatny szmer.Trwa³ jakiœ czas, umilk³, po chwili rozleg³ siêponownie.Zacz¹³em trz¹œæ siê jak galareta, poczu³em siê tak, jakbym znowu mia³cztery lata.Ten odg³os nie dobiega³ ze sklepu ani z magazynu; jego Ÿród³oznajdowa³o siê za moimi plecami, na zewn¹trz.Tam gdzie mg³a.Coœ przesuwa³osiê wzd³u¿ œcian, obmacywa³o je.byæ mo¿e usi³owa³o dostaæ siê do œrodka.A mo¿e ju¿ siê dosta³o, i teraz zmierza³o w moim kierunku? Mo¿e za chwilêpoczujê to "coœ" na nodze.ramieniu.albo na karku?Znowu.By³em ju¿ pewien, ¿e dŸwiêk dobiega z zewn¹trz, lecz wcale nie poczu³emsiê przez to lepiej.Poleci³em nogom, ¿eby mnie st¹d zabra³y.bezskutecznie.Po chwili odg³os nieco siê zmieni³: to ju¿ nie by³ szmer, to by³o SKROBANIE.Poczu³em serce w gardle, da³em rozpaczliwego susa ku ledwo widocznej kresceœwiat³a, z rozmachem pchn¹³em dwuskrzyd³owe drzwi i wpad³em do sklepu.Tu¿ za drzwiami sta³o parê osób, wœród nich Ollie Weeks.Na mój widok wszyscycofnêli siê gwa³townie, a Ollie chwyci³ siê za pierœ.- David! - zapiszcza³.- Jezus, Maria! Ma³o mi serce nie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl