do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeœli chodzi o ostatnie lata jego ¿ycia, to niewiele jest do opowiadania.Wujcierpia³ na ten przygnêbiaj¹cy rodzaj szaleñstwa, o którym czêsto mo¿naprzeczytaæ w prasie brukowej."Bogacz zmar³ z niedo¿ywienia w zwyk³ejczynszówce", "Bank potwierdza: Kobieta grzebi¹ca w œmietnikach by³amilionerk¹", "Zapomniany rekin bankowoœci umiera w opuszczeniu".Przeprowadzi³ siê do ma³ego, czerwonego domku - w póŸniejszych latach farbazblak³a do jasnego ró¿u - ju¿ w nastêpnym tygodniu.¯adne argumenty mojego ojcanie by³y w stanie odwieœæ go od tego zamiaru.Rok póŸniej sprzeda³ ca³¹ firmê,dla której utrzymania, wed³ug moich podejrzeñ, pope³ni³ morderstwo.Jegodziwactwa mno¿y³y siê w zastraszaj¹cym tempie, lecz zmys³ do interesów nieopuœci³ go ani na chwilê, dlatego te¿ transakcja przynios³a mu znacz¹cy zysk.chocia¿ "osza³amiaj¹cy" by³oby chyba tutaj s³owem odpowiedniejszym.Tak wiêc mój wuj Otto, którego maj¹tek siêga³ wtedy oko³o siedmiu milionówdolarów, zamieszka³ w malutkiej chatynce przy Black Henry Road.Jego miejsk¹rezydencjê zamkniêto i zabito deskami.W tym czasie awansowa³ ju¿ z "cholernegoœwira" na "szurniêtego jak szczur z wychodka".Nastêpnym krokiem by³o ju¿okreœlenie mo¿e mniej wyszukane, za to brzmi¹ce bardziej z³owrogo: "ponoæniebezpieczny dla otoczenia".Po czymœ takim nale¿a³o siê jedynie spodziewa濹dañ oddania wuja pod specjalistyczn¹ opiekê lekarsk¹.Na swój sposób wuj Otto sta³ siê równie charakterystycznym elementemmiejscowego krajobrazu jak ciê¿arówka po drugiej stronie drogi, aczkolwiekw¹tpiê, by jakikolwiek turysta chcia³ go kiedykolwiek uwieczniæ na swojejfotografii.Zapuœci³ d³ug¹ brodê, bardziej ¿Ã³³t¹ ni¿ siw¹, jakby pokryt¹nikotynowymi plamami z papierosów, które nieustannie æmi³.Straszliwie uty³.Policzki i podbródek obwis³y mu w pomarszczonych fa³dach zaros³ych brudem.Ludzie czêsto widywali go, jak sta³ w drzwiach swej dziwacznej posiad³oœci.Poprostu sta³ bez ruchu, spogl¹daj¹c na drogê i rozci¹gaj¹ce siê za ni¹ pole.Spogl¹daj¹c na ciê¿arówkê - swoj¹ ciê¿arówkê.Kiedy wuj Otto przesta³ przyje¿d¿aæ do miasta, mój ojciec zadba³ o to, by nieumar³ z g³odu.Co tydzieñ przywozi³ mu ze sklepu ¿ywnoœæ, za któr¹ p³aci³ zw³asnej kieszeni, poniewa¿ wuj Otto nigdy nie oddawa³ mu ¿adnych pieniêdzy.Przypuszczam, ¿e nigdy nawet o tym nie pomyœla³.Ojciec zmar³ dwa lata przedwujem, którego ca³a fortuna dosta³a siê w koñcu Wydzia³owi LeœnictwaUniwerystetu Maine.S¹dzê, ¿e siê ucieszyli.Przynajmniej powinni, bior¹c poduwagê wysokoœæ kwoty, jak¹ otrzymali.Kiedy w siedemdziesi¹tym drugim zrobi³em prawo jazdy, czêsto sam wozi³em muzakupy.Z pocz¹tku wuj Otto traktowa³ mnie nieufnie i podejrzliwie, ale pojakimœ czasie lody zosta³y prze³amane.Trzy lata póŸniej, w siedemdziesi¹tympi¹tym, po raz pierwszy wyzna³ mi, ¿e ciê¿arówka z wolna przesuwa siê w stronêdomu.W tym czasie studiowa³em na Uniwersytecie Maine, ale letnie wakacje spêdza³em wdomu i wtedy, zgodnie ze starym zwyczajem, wozi³em wujowi jego cotygodniowezakupy.Siedzia³ przy stole, pal¹c papierosa i wpatruj¹c siê we mnie, gdywypakowywa³em puszkowane ¿arcie, plót³ jednoczeœnie o tym i owym.Pomyœla³em,¿e pewnie zapomnia³, kim jestem, czasem miewa³ wyraŸne luki w pamiêci.alboudawa³, ¿e ma.Pewnego razu sprawi³ nawet, ¿e poczu³em, jak oblewa mnie zimnypot, kiedy s³ysz¹c moje kroki zbli¿aj¹ce siê ku domkowi, zawo³a³ przez okno:"Czy to ty, George?".Tamtego lipcowego dnia w tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tym pi¹tym rokubrutalnie przerwa³ potok ca³kiem banalnych wieœci z okolicy, jakie muprzynios³em, aby zachryp³ym, gor¹czkowym g³osem zadaæ mi pytanie:- Co myœlisz o tamtej ciê¿arówce, Quentin?Pytanie zadane tak niespodziewanie wydusi³o ze mnie absolutnie szczer¹odpowiedŸ:- Kiedy mia³em piêæ lat, posika³em siê ze strachu w kabinie tego gruchota -powiedzia³em.- Myœlê, ¿e gdybym wszed³ tam teraz, zrobi³bym to samo.Wuj Otto œmia³ siê d³ugo i g³oœno.Obróci³em siê i spojrza³em na niegooniemia³y.Nie mog³em sobie przypomnieæ, czy kiedykolwiek wczeœniej s³ysza³em,jak siê œmieje.Ten wybuch zakoñczy³ siê wyczerpuj¹cym atakiem kaszlu, odktórego poczerwienia³y mu policzki.Potem obrzuci³ mnie p³omiennymspojrzeniem.- Jest coraz bli¿ej, Quent - powiedzia³.- Co mówisz, wuju? - spyta³em.S¹dzi³em, ¿e znów niespodziewanie zmieni³ temat,jak to mia³ w zwyczaju.Mo¿e chodzi³o mu o zbli¿aj¹c¹ siê gwiazdkê albomilenium, albo ponowne nadejœcie Chrystusa.- Ta parszywa ciê¿arówka - powiedzia³, spogl¹daj¹c na mnie porozumiewawczozmru¿onymi oczami, co mi siê bardzo nie podoba³o.- Z ka¿dym rokiem corazbli¿ej.- Czy¿by? - zagadn¹³em ostro¿nie, myœl¹c, ¿e oto mamy jeszcze jedno, nowe,szczególnie nieprzyjemne urojenie.Wyjrza³em na dwór i rzuci³em okiem nacresswellkê stoj¹c¹ po drugiej stronie drogi, obroœniêt¹ trawami i narozci¹gaj¹ce siê za ni¹ w tle pasma Gór Bia³ych.i przez jedn¹ krótk¹,szalon¹ chwilê rzeczywiœcie wyda³o mi siê, ¿e ciê¿arówka stoi znacznie bli¿ejni¿ przedtem.Szybko zamruga³em oczami i przywidzenie Zniknê³o.Pojazd sta³dok³adnie tam, gdzie zawsze.- S³owo dajê - powiedzia³.- Z ka¿dym rokiem przysuwa siê coraz bli¿ej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl