do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wysz³a z sali, rzucaj¹cHerbowi zwyciêskie spojrze­nie.S³yszeli, jak idzie korytarzem, klapi¹cbutami.- Jak d³ugo to ju¿ trwa? - zapyta³ cicho Johnny.Herb potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Pogarsza³o siê jej stopniowo od chwili wypadku.Ale za­czê³o siê na d³ugoprzedtem.Przecie¿ wiesz.Pamiêtasz.- Czy.?- Nie wiem.Na po³udniu s¹ jacyœ ludzie, którzy hoduj¹ wê­¿e.Nazwa³bym ichszalonymi.Jak ty siê czujesz, Johnny? Na­prawdê?- Nie wiem.Tato, co z Sara?Herb pochyli³ siê i w³o¿y³ d³onie miêdzy kolana.- Przykro mi to mówiæ, Johnny, ale.- Wysz³a za m¹¿? Ma m ê ¿ a?Herb nie odpowiedzia³.Skin¹³ tylko g³ow¹, nie patrz¹c na syna.- O, Bo¿e! - powiedzia³ cicho Johnny.- Tego siê obawia­³em.- Od trzech lat jest pani¹ Hazlett.On jest prawnikiem.Maj¹ ma³ego ch³opca.John.nikt, ale to nikt nie wierzy³, ¿e siê obu­dzisz.Oczywiœcie z wyj¹tkiemtwojej matki.Nikt z nas nie mia³ p o w o d u, ¿eby wierzyæ, ¿e siê obudzisz.-G³os Herba by³ teraz dr¿¹cy, ochryp³y ze wstydu.- Lekarze mówili.nie materaz znaczenia, co mówili.Nawet ja siê podda³em.Choler­nie mi wstyd przyznaæsiê do tego, ale to prawda.Mogê ciê tylko prosiæ, ¿ebyœ spróbowa³ zrozumieæmnie.i Sarê.Johnny próbowa³ powiedzieæ, ¿e rozumie, ale z gard³a wydo­by³ tylko niewyraŸnechrz¹kniêcie.Jego cia³o wyda³o mu siê nagle chore i stare, uœwiadomi³ sobie,¿e poniós³ niepowetowa­ne straty.Stracony czas przycisn¹³ go nagle do ziemijak paleta cegie³ - prawdziwych, a nie wymyœlonych cegie³.- Johnny, nie przejmuj siê.S¹ jeszcze inne rzeczy.Dobre rzeczy.- Zajmie mi trochê czasu, nim siê do tego przyzwyczajê - wykrztusi³ z siebieJohnny.- Tak, wiem.- Widzia³eœ j¹?- Pisujemy do siebie od czasu do czasu.Poznaliœmy siê po twoim wypadku.Tomi³a dziewczyna, bardzo mi³a.Ci¹gle uczy w Cleaves, ale wydaje mi siê, ¿e maskoñczyæ w lipcu.Jest szczêœliwa, John.- To dobrze.Cieszê siê, ¿e ktoœ jest szczêœliwy.- Synku.- Mam nadziejê, ¿e nie opowiadacie sobie ¿adnych sekretów - powiedzia³aradoœnie Vera Smith, wracaj¹c do sali.W rêku trzy­ma³a kubek ob³o¿ony lodem.-Powiedzieli, ¿e na sok jeszcze za wczeœnie, Johnny, wiêc przynios³am ci piwoimbirowe.- Doskonale, mamo.Vera spojrza³a na Herba, na Johnny'ego i z powrotem na Herba.- Opowiadaliœcie sobie jednak jakieœ tajemnice? Dlaczego macie takie smutneminy?- W³aœnie powiedzia³em Johnny'emu, ¿e bêdzie musia³ ciê¿ko pracowaæ, ¿eby siêst¹d wydostaæ - powiedzia³ Herb.- Du¿o fizykoterapii.- Po co mówisz mu takie rzeczy? - Vera nala³a piwa do kub­ka.- Teraz ju¿wszystko bêdzie dobrze.Zobaczycie.W³o¿y³a do kubka plastykow¹ s³omkê iwrêczy³a go synowi.- A teraz wypij do dna - powiedzia³a z uœmiechem.- To zdrowe.John wypi³ wszystko.Czu³ w ustach gorzki smak.ROZDZIA£ 7l- Proszê zamkn¹æ oczy - powiedzia³ Weizak.Weizak by³ ma³y, okr¹glutki i mia³ wrêcz nieprawdopodobn¹ fryzurê z d³ugimibaczkami.Johnny nie móg³ przyzwyczaiæ siê do tych wszystkich w³osów.W 1970roku ktoœ z takim uczesa­niem musia³by biæ siê w ka¿dym barze we wschodnimMaine, a mê¿czyznê w wieku Weizaka z pewnoœci¹ uznano by za wy­starczaj¹codoros³ego, by trafi³ wprost do wiêzienia.Tyle w³osów.Rany!Zamkn¹³ oczy.G³owê mia³ pokryt¹ elektrodami, do których pod³¹czone by³yprzewody prowadz¹ce do wbudowanego w œcia­nê EEG.Przy konsoli EEG, którycierpliwie wypluwa³ z siebie szerok¹ wstêgê papieru, sta³a pielêgniarka idoktor Brown.Johnny ¿a³owa³, ¿e pielêgniark¹ nie by³a Marie Michaud.Trochêsiê ba³.Doktor Weizak dotkn¹³ jego powiek i Johnny drgn¹³.- Nie.nie ruszaj siê, Johnny.To ostatnie.No.ju¿.- W porz¹dku, doktorze - odezwa³a siê pielêgniarka.Cichy szum.- W porz¹dku, Johnny.Wygodnie ci?- Mam wra¿enie, jakby ktoœ po³o¿y³ mi monety na oczach.- Doprawdy? Szybko siê do tego przyzwyczaisz.Pozwól, ¿e ci objaœniê procedurê.Za chwilê poproszê ciê, ¿ebyœ wyobrazi³ sobie ró¿ne rzeczy.Bêdziesz mia³ mniejwiêcej dziesiêæ sekund na ka¿d¹, a tych rzeczy jest dwadzieœcia.Rozumiesz?- Tak.- Doskonale.Zaczynamy, doktorze Brown?- Wszystko gotowe.- Doskonale, Johnny.Proszê, wyobraŸ sobie stó³.Na stole le¿y pomarañcza.Johnny pomyœla³ przez chwilê i zobaczy³ ma³y stolik do kart ze sk³adanymi,stalowymi nó¿kami.Na stoliku, nieco z boku, le¿a³a du¿a pomarañcza; na jejnierównej skórce widnia³a na­lepka z napisem: „SUNKIST".- Dobrze - powiedzia³ Weizak.- Czy to coœ widzia³o moj¹ pomarañczê?- Nie.to znaczy tak, w sposób symboliczny.Maszyna œle­dzi twe fale mózgowe.Szukamy przeszkód, Johnny.Obszarów uszkodzonych.Wskazówek, ¿e istnieje gdzieœjeszcze wzmo¿o­ne ciœnienie œródczaszkowe.A teraz proszê, ¿ebyœ da³ sobiespokój z pytaniami.- Dobrze.- Proszê, wyobraŸ sobie teraz telewizor.Jest w³¹czony, ale nie odbiera ¿adnejstacji.Johnny zobaczy³ telewizor, który sta³ u niego w mieszkaniu - sta³ n i e g d yœ.Rozjaœniony ekran œnie¿y³.Ramiona anteny, roz³o¿one jak królicze uszy, dlalepszego odbioru owiniête by³y srebrn¹ foli¹.- Dobrze.Pada³y kolejne polecenia:- WyobraŸ sobie stolik piknikowy stoj¹cy w lewej czêœci zielonego trawnika.Johnny pomyœla³ i zobaczy³ le¿ak.Zmarszczy³ czo³o.- Coœ nie w porz¹dku? - zapyta³ go Weizak.- Nie, nie - powiedzia³ i skupi³ siê bardziej.Piknik.Steki, barbecue.kojarz, cholera, kojarz! Tak trudno zobaczyæ wwyobraŸni stolik piknikowy, kiedy w ¿yciu widzia­³o siê ich tylko parê tysiêcy?Kojarz, a¿ go zobaczysz.Plastyko­we ³y¿ki i widelce, papierowe talerzyki,ojciec w kucharskiej czapie trzyma w rêku d³ugi widelec; ma na sobie fartuch,na którym chwiejnymi literami wypisane jest: KUCHARZ MUSI SIÊ NAPIÆ.Tata sma¿yhamburgery i zaraz wszyscy usi¹d¹ do.No, jest!Johnny uœmiechn¹³ siê, lecz jego uœmiech zaraz zblad³.Tym razem wyobrazi³sobie hamak.- Cholera!- Stolik nie wyszed³?- Zdumiewaj¹ce.Jakbym.jakbym nie móg³ o nim pomy­œleæ.To znaczy.wiem,co to jest, ale nie mogê sobie tego wy­obraziæ.Czy to nie dziwne?- Nie ma sprawy.Spróbuj czegoœ takiego: kula ziemska le­¿¹ca na p³Ã³ciennejbudzie pó³cie¿arówki.To by³o ³atwe.Przy dziewiêtnastym zadaniu - ³Ã³dŸ wios³owa le¿¹ca pod znakiem drogowym (Johnnyzastanowi³ siê przez chwilê, kto te¿ wymyœla te wszystkie pytania) - powtórzy³siê problem sto­lika.Okropnie frustruj¹ce.Zobaczy³ pi³kê pla¿ow¹ le¿¹c¹ przynagrobku.Wytê¿y³ umys³ i dostrzeg³ wielopoziomowe skrzy­¿owanie autostrad.Weizak uspokoi³ go, a w chwilê póŸniej usu­niêto elektrody z jego g³owy ipowiek.- Dlaczego nie mog³em tego zobaczyæ? - zapyta³ Johnny.Wzrok biega³ mu odBrowna do Weizaka i z powrotem.- Co siê sta³o?- Trudno odpowiedzieæ na to pytanie z ca³kowit¹ pewnoœci¹ - stwierdzi³ Brown.-Mo¿e to byæ rodzaj miejscowej amnezji.Albo wypadek móg³ zniszczyæ jak¹œ czêœæpañskiego mózgu -mam na myœli czêœæ mikroskopijnych rozmiarów.Tak napra­wdênie wiemy, na czym polega problem, ale jest ca³kiem jasne, ¿e straci³ pan pewn¹iloœæ pamiêci œladowych.Trafiliœmy przy­padkiem na dwie.Pan pewnie napotkaich wiêcej.Weizak zapyta³ nagle:- W dzieciñstwie dozna³eœ urazu g³owy, prawda? Johnny spojrza³ na niego zpow¹tpiewaniem.- Masz na g³owie star¹ bliznê.Jest taka teoria, Johnny, opar­ta na mnóstwiebadañ statystycznych.- Badañ, które nieprêdko zostan¹ ukoñczone - wtr¹ci³ Brown; zabrzmia³o tobardzo uczenie.- Racja.Ale wed³ug tej teorii ludzie budz¹cy siê ze stanu œpi¹czki wczeœniejdoznali jakiegoœ urazu mózgu.tak jakby w rezultacie wczeœniejszego urazumózg jakoœ siê adaptowa³, umo¿liwiaj¹c przetrwanie póŸniejszego uszkodzenia.- Nic z tego nie udowodniono.- Brown najwyraŸniej mia³ pretensjê do Weizaka osamo poruszenie tego tematu.- Ale on ma bliznê - powiedzia³ Weizak.- Nie pamiêtasz, co ci siê przytrafi³o,Johnny? Przypuszczam, ¿e musia³eœ straciæ przytomnoœæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl