[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.***Dawno, dawno temu by³a sobie kobieta, która siê nie zmieni³a.Po tym, kiedy zdrada Abu Simbela wrêczy³a Mahoundowi D¿ahilijjê jak na pó³miskui zast¹pi³a ideê wielkoœci miasta potêg¹ Mahounda, Hind ssa³a jego palce nóg,recytowa³a La-ilaha, a nastêpnie wycofa³a siê do wysokiej wie¿y w swoim pa³acu,gdzie dosz³a j¹ wiadomoœæ o zniszczeniu œwi¹tyni Al-Lat w Taif oraz wszystkichistniej¹cych pos¹gów bogini.Zamknê³a siê w pokoju na wie¿y razem ze zbioremstaro¿ytnych ksi¹g napisanych w alfabetach, których ¿adna inna istota ludzka wD¿ahilijji nie potrafi³aby odczytaæ; przez dwa lata i dwa miesi¹ce pozosta³atam, studiuj¹c potajemnie okultystyczne teksty, prosz¹c jedynie o pozostawianieza drzwiami raz dziennie talerza z prost¹ straw¹ i o jednoczesne wypró¿nianiejej nocnego naczynia.Przez dwa lata i dwa miesi¹ce nie widzia³a ¿adnej innej¿ywej istoty.Po up³ywie tego czasu wesz³a o œwicie do sypialni mê¿a, ca³awystrojona, z klejnotami pob³yskuj¹cymi na przegubach r¹k, kostkach u nóg,palcach stóp, uszach i szyi.- ObudŸ siê - rozkaza³a, odsuwaj¹c zas³ony.- Dziœjest dzieñ godny œwiêtowania.- Zobaczy³, ¿e nie zestarza³a siê ani o jedendzieñ od czasu, kiedy widzia³ j¹ po raz ostatni: je¿eli ju¿, to wygl¹da³a nawetm³odziej ni¿ zwykle, co przydawa³o wiarygodnoœci pog³oskom, które sugerowa³y,¿e jej czary zmusi³y czas do biegniêcia wstecz w granicach wyznaczonych przezprzestrzeñ jej pokoju na wie¿y.- A co mamy œwiêtowaæ? - zapyta³ by³y NaczelnikD¿ahilijji, wykaszluj¹c codzienn¹ porcjê porannej krwi.Hind odpowiedzia³a: -Mogê nie byæ w³adna, aby odwróciæ bieg historii, ale przynajmniej zemsta jests³odka.Godzinê póŸniej przysz³a wiadomoœæ, ¿e Prorok, Mahound, œmiertelnie zachorowa³,¿e le¿y w ³Ã³¿ku Aiszy, a w g³owie mu tak huczy, jak gdyby by³a wype³nionademonami.Hind w dalszym ci¹gu czyni³a przygotowania do bankietu, wysy³a³as³u¿bê do wszystkich zak¹tków miasta, spraszaj¹c goœci.Ale, oczywiœcie, niktnie przyszed³ w taki dzieñ na przyjêcie.Wieczorem Hind zasiad³a samaw wielkiej sali swojego domu, poœród z³otych talerzy i kryszta³owych kieliszkówswojej zemsty, jedz¹c prost¹ potrawê kuskus, a wokó³ niej sta³y pob³yskuj¹ce,paruj¹ce, najaromatyczniejsze potrawy, jakie sobie mo¿na tylko wyobraziæ.AbuSimbel odmówi³ przy³¹czenia siê do niej, nazywaj¹c jej ucztê nieprzyzwoit¹.-Zjad³aœ serce jego wuja - krzycza³ Simbel - a teraz zjad³abyœ jego.- Zaœmia³amu siê w twarz.Kiedy s³u¿ba uderzy³a w p³acz, zwolni³a j¹ i siedzia³a,œwiêtuj¹c samotnie, podczas gdy œwiece rzuca³y dziwaczne cienie na jejbezwzglêdn¹, bezkompromisow¹ twarz.Gibril wyœni³ œmieræ Mahounda:Kiedy g³owa zaczê³a boleæ Pos³añca jak nigdy dot¹d, zrozumia³, ¿e nadszed³czas, w którym zostanie mu ofiarowany Wybór:Poniewa¿ ¿aden Prorok nie mo¿e umrzeæ, zanim nie poka¿¹ mu Raju, a nastêpniepoprosz¹, by wybiera³ miêdzy tym œwiatem a drugim:Tote¿ kiedy le¿a³ z g³ow¹ na kolanach ukochanej Aiszy, zamkn¹³ oczy i wydawa³osiê, ¿e ¿ycie usz³o z niego; ale po pewnym czasie powróci³ do przytomnoœci.I rzek³ do Aiszy: - Ofiarowano mi mo¿liwoœæ Wyboru, dokona³em go i wybra³emkrólestwo Bo¿e.Wtedy ona zap³aka³a, wiedz¹c, ¿e mówi o swojej œmierci; spojrza³ wówczas nani¹, ale zdawa³ siê patrzeæ na inn¹ postaæ w pokoju, mimo ¿e kiedy ona, Aisza,odwróci³a siê, ¿eby tam spojrzeæ, zobaczy³a tylko lampê p³on¹c¹ na stojaku.- Kto tam? - zawo³a³.- Azali¿ to ty, Azrailu?Lecz Aisza us³ysza³a, jak straszny, s³odki kobiecy g³os odpowiada: Nie,Pos³añcze Al-Laha, to nie Azrail.I lampa przygas³a; a w ciemnoœci Mahound zapyta³: - Czy wobec tego ta chorobato twoja sprawka, o Al-Lat?I odpowiedzia³a: - Jest to moja zemsta na tobie i to mnie zadowala.Niechprzetn¹ wielb³¹dowi œciêgna i umieszcz¹ go na twoim grobie.Wtedy odesz³a, a lampa, któr¹ przed chwil¹ przygas³a, znowu buchnê³ai zap³onê³a jasnym œwiat³em, i Pos³aniec powiedzia³ pó³g³osem: - Jednakowo¿dziêkujê Ci, o Al-Lat, za ten dar.Wkrótce potem umar³.Aisza przesz³a do pokoju obok, gdzie pozosta³e ¿onyi uczniowie czekali zrozpaczeni, i zaczêli g³oœno lamentowaæ.Ale Aisza otar³a oczy i powiedzia³a: - Je¿eli jest ktoœ, kto czci¹ obdarzy³Pos³añca, niech rozpacza, bo Mahound nie ¿yje: jednak je¿eli jest tu ktoœ, ktoczci Boga, niech siê raduje, gdy¿ On na pewno ¿yje.By³ to koniec snu.VIIANIO£ AZRAIL1To wszystko sprowadza siê do mi³oœci, rozmyœla³ Saladyn Czamcza w swojejpracowni: mi³oœæ, zbuntowany ptak z libretta Meilhaca i Halévy’ego do Carmen-jeden z najcenniejszych okazów, ten, w Alegorycznej Ptaszarni, któr¹zgromadzi³ w radoœniejszych czasach, a która zawiera³a wœród swoichUskrzydlonych metafor S³odkiego (m³odoœci), ¯Ã³³tego (szczêœliwszego ode mnie)bezprzymiotnikowego Ptaka Czasu Chajjama-FitzGeralda (który ma do przebyciajedynie bardzo krótk¹ drogê, i patrzcie oto! ju¿ jest w Locie) oraz ptakaOhydnego; ten ostatni z listu napisanego przez Henry’ego Jamesa Seniora dosynów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]