do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatecznie on tylko ogl¹da³ ksi¹¿ki.Niech zabior¹ go naprzes³uchanie, proszê bardzo, nic im to nie da.Ale gdyby wpadli na zaplecze inakryli Alaina na fa³szowaniu dokumentów, zgarnêliby go, zawieŸli na gestapo izakatowali na œmieræ.Musia³ go obroniæ, musia³ go jakoœ ostrzec.Spokojnie ruszy³ przed siebie, sun¹c palcami po grzbietach ksi¹¿ek, jakbyszuka³ konkretnego tytu³u, i niczym zagorza³y kolekcjoner poluj¹cy na bia³egokruka, skrêci³ za s¹siedni¹ pó³kê.Gestapowiec, ten, który wszed³ do ksiêgarni pierwszy, uwa¿nie go obserwowa³.Zamiast jednak przyspieszyæ kroku, Stephen celowo zwolni³, ¿eby uœpiæ jegoczujnoœæ.Przystan¹³, zdj¹³ z pó³ki ksi¹¿kê, otworzy³ j¹ i obejrza³.Pokrêci³g³ow¹, odstawi³ ksi¹¿kê na miejsce, ruszy³ dalej, kieruj¹c siê w stronêpodwójnych drzwi na zaplecze, i znikn¹wszy im z oczu za d³ug¹, wysok¹ pó³k¹,dopiero teraz przyspieszy³ kroku.Szed³ najciszej, jak umia³, niemalbezszelestnie.Wreszcie dotar³ do drzwi.Pchn¹³ je ³agodnie, modl¹c siê, ¿eby nie zaskrzypia³y.Modlitwa zosta³awys³uchana.Wózek sta³ przy stole; Alain rozmawia³ przez telefon.Stephen z ulg¹stwierdzi³, ¿e nigdzie w pobli¿u nie widaæ ¿adnych obci¹¿aj¹cych dowodów, anistempli Wehrmachtu, ani czystych formularzy, ani niczego takiego.Ducroix spojrza³ na niego z uœmiechem i spyta³:Ktoœ przyszed³? Mamy bogatego klienta?Gestapo - szepn¹³ Metcalfe.- Dwóch.Jeœli masz na wierzchu coœ obci¹¿aj¹cego,natychmiast to schowaj!Alain patrzy³ na niego z bezgranicznym zdumieniem w oczach.Jest tu drugie wyjœcie? - rzuci³ Stephen.Zawsze pamiêtaj o zapasowym wyjœciu:pierwsze przykazanie Corcorana.Metcalfe je z³ama³.Przyszed³ nieprzygotowany.Bo¿e, zapomnia³em daæ ci futera³! - odrzek³ Ducroix.- Do tego Racine'a.-Wyci¹gn¹³ rêkê, spod p³Ã³ciennej szmatki wyj¹³ futera³ i siê odwróci³.Alain, nie ma na to czasu, do cholery! - sykn¹³ Stephen.Rozejrza³ siê wposzukiwaniu drzwi.-Nie rozumiesz? Tam jest gestapo! Musimy uciekaæ,musisz.Tak - przerwa³ mu Ducroix dziwnie p³askim g³osem.- Muszê spe³niæ swójobowi¹zek.- Futera³ spad³ na pod³ogê, ods³aniaj¹c wielkiego lugerawymierzonego prosto w pierœ Metcalfe'a.Alain œciska³ broñ obiema rêkami, opieraj¹c je na pod³okietnikach wózka.Stephen spojrza³ w czarny otwór lufy i siêgn¹³ po pistolet.- Stój! - warkn¹³ Ducroix.- Bo strzelê!Szybkie kroki.Metcalfe zerkn¹³ przez ramiê.Do pracowni wpad³o dwóchgestapowców z wycelowan¹ broni¹.Alain! - wybe³kota³.- Co ty.?Lepiej nie rób ¿adnych gwa³townych ruchów - przerwa³ mu Ducroix.- Jeœli mnienie pos³uchasz, bez wahania ciê zabijemy.Ci panowie chc¹ z tob¹ porozmawiaæ iproponujê, ¿ebyœ nie stawia³ oporu.Mierzê w twój krêg piersiowy.Je¿elipoci¹gnê za spust.Voila! Resztê ¿ycia spêdzisz na wózku, tak jak ja.Oczywiœcie pod warunkiem, ¿e wyli¿esz siê z ran.A wtedy.Od pasa w dó³ nicnie dzia³a, mon frere.Taki stan cudownie wp³ywa na umys³.Có¿ za koncentracja!Koniec z uganianiem siê za les femmes.A te nagniotki na rêkach! Ale nie martwsiê.Jak powiada poeta? „Bo ludzie zawsze bêd¹ dobrzy".Bêdziesz modli³ siê oœmieræ, wierz mi.Znakomita robota - rzuci³ z ty³u jeden z gestapowców.Ca³a przyjemnoœæ po mojej stronie.- Ducroix obojêtnie wzruszy³ ramionami, leczlugera wci¹¿ trzyma³ mocno i pewnie, jak za dawnych ¿o³nierskich czasów.Stephenowi zawirowa³o w g³owie.Wci¹gnêli go w zasadzkê!Powoli, powolutku jeszcze raz spojrza³ przez ramiê.Gestapowcy celowali prostow niego.Byli nieca³e trzy metry dalej i szli w jego stronê.Trzy pistolety:przewy¿szali go liczebnoœci¹ i si³¹ ognia.Gdyby wykona³ jakiœ ruch,natychmiast by zgin¹³.Tego by³ pewien.Ale tego, co siê sta³o, za nic nie móg³ zrozumieæ.Czysty ob³êd: Alain gozdradzi³! Alain, który zawsze twierdzi³, ¿e nienawidzi Niemców ka¿d¹ komórk¹swego cia³a, z jakichœ powodów dogada³ siê z gestapo i go wyda³.Nie, to nieob³êd, to zupe³ne szaleñstwo.Jak go do tego zmusili? Jakimi groŸbami? Czym goprzekupili?Czy to mo¿liwe, ¿eby wspó³pracowa³ z nimi od pocz¹tku? Chryste.Próbowa³ to wszystko zrozumieæ i jednoczeœnie rozpaczliwie rozwa¿a³, jakiemia³by szansê, gdyby nagle siê na niego rzuci³.Nie, to bez sensu.Nie mia³by¿adnych.Utkwi³ w potrzasku.Ale dlaczego chcieli go zgarn¹æ? Za co? Co na niego mieli? Czy¿by szlag trafi³jego przykrywkê? A mo¿e wystawi³ go Ducroix? Ale przecie¿ gdyby tak by³o, gdybydoniós³ na gestapo o fa³szowaniu papierów, pogr¹¿y³by sam siebie!Meine Herren - rzuci³ z osch³ym rozbawieniem w g³osie.- Czy wy przypadkiem nieprzesadzacie?Rêce w dó³ - warkn¹³ ten drugi.Metcalfe powoli opuœci³ rêce i pokrêci³ g³ow¹ z wyrazem smutnego zaskoczenia natwarzy.- Czy mogê przynajmniej spytaæ, o co tu chodzi?- Porozmawiamy póŸniej, Herr Eigen, w sali przes³uchañ.Urz¹dziliœmy j¹specjalnie w tym celu.Tymczasem pójdzie pan z nami i nie bêdzie pan wykonywa³¿adnych gwa³townych ruchów.W przeciwnym razie zastrzelimy pana tutaj, namiejscu.Taki mamy rozkaz.„Taki mamy rozkaz": dzia³ali na polecenie z góry, na polecenie prze³o¿onych.Byli zwyk³ymi tajniakami, agentami niskiego szczebla.To dobrze, to bardzodobrze.Nie przyszli tu z w³asnej inicjatywy.Wykonywali czyjœ rozkaz.Metcalfe spojrza³ z uœmiechem na Alaina.Ale oczy Francuza by³y twarde jakstal, szare i nieodgadnione, a w rêkach wci¹¿ œciska³ pistolet.Nie by³o w nimani odrobiny wspó³czucia, ani œladu dawnej przyjaŸni.Nagle siê zmieni³, by³teraz bezwzglêdny, nieustêpliwy.- Panowie - powiedzia³ Stephen.- Czy nie ci¹¿y na was przypadkiem obowi¹zekpoinformowania aresztowanego, dlaczego zosta³ aresztowany?Zadzwoni³ dzwonek u drzwi.Ktoœ wszed³ do ksiêgarni.Idziemy - odpar³ gestapowiec.- Nie podnoœ r¹k.Nie, nie têdy! - wykrzykn¹³ Ducroix.- Nikt nie mo¿e zobaczyæ, jak st¹dwychodzi! - Wskaza³ pistoletem przeciwleg³¹ œcianê i Stephen dopiero terazzauwa¿y³, ¿e s¹ tam drzwi.Pewnie prowadzi³y na jak¹œ uliczkê albo zau³ek.Chodzi o dokumenty? - spyta³ Metcalfe.- O papiery? - Podniós³ g³os.- Opapiery, bez których nie zdobêdê dla Gerharda Mauntnera koniaku, papierosów ikawioru? Jedwabnych poñczoch dla Frau Mauntner? Ani jej ulubionych perfum?Panowie, doprawdy: raczycie sobie ¿artowaæ.- Powo³uj¹c siê na jednego znajpotê¿niejszych ludzi w paryskiej kwaterze gestapo, swego sporadycznegoklienta, wytoczy³ najciê¿sz¹ artyleriê.Podrzêdni agenci, karni i do szpikukoœci pos³uszni, nie zrobiliby niczego, co pokrzy¿owa³oby plany cz³owieka takwysoko postawionego jak Mauntner.- Nie, Herr Eigen, wprost przeciwnie - odpar³ spokojnie drugi gestapowiec.Wjego g³osie zabrzmia³a nutka z³owieszczej satysfakcji.- Podpis GruppenfuhreraGerharda Mauntnera figuruje pod nakazem aresztowania.Przyjechaliœmy po pana najego osobisty rozkaz.Proszê, idziemy.Zablefowa³ i przegra³.K³amstwo wysz³o na jaw.Nie pozostawa³o mu nic innego,jak z nimi pójœæ.Ponownie zerkn¹³ na Alaina Ducroix, który ani na chwilê niespuszcza³ go z muszki, chocia¿ czo³o pokrywa³y mu krople potu.Na jego ustachigra³ lekki uœmieszek [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl