do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko przypad³o Koœcio³owi, opróczpumy z któr¹ nie chcia³am siê rozstaæ, bo jeŸdzi³am na niej od wczesnegodzieciñstwa, a potem tyle razy mówi³am choremu, ¿e puma jes psem, a¿ wreszciesama w to uwierzy³am.Kiedy pracownicy firmy przewozowej chcieli w³o¿yæ j¹ do ciê¿arówki, dosta³amtak widowiskowego ataku sza³u, ¿e widz¹c mnie tocz¹c¹ pianê z ust i jêcz¹c¹¿a³oœnie, pastor wola³ ust¹piæ.Poza tym zwierzak i tak nikomu by siê nieprzyda³, wiêc, koniec koñców, mog³am go zatrzymaæ.Domu nie mo¿na by³osprzedaæ, bo nikt nie chcia³ go kupiæ.By³ naznaczony piêtnem doœwiadczeñprowadzonych przez profesora Jonesa i pozosta³ nie zamieszkany.Ci¹gle jeszczestoi.W miarê up³ywu lat zmieni³ siê w przera¿aj¹c¹ ruderê, gdzie ch³opcywystawiaj¹ na próbê sw¹ odwagê, zostaj¹c tam na noc poœród skrzypienia drzwi,gonitw szczurów i zawodzenia duchów.Mumie zabrano z laboratorium na wydzia³medycyny i odstawiono do piwnicy, przele¿a³y tu d³u¿szy czas, do chwili gdyniespodziewanie wœród uczonych od¿y³o namiêtne pragnienie odkrycia tajemnejformu³y doktora i trzy pokolenia studentów zajê³y siê odrywaniem kawa³kówzabalsamowanych eksponatów i przepuszczaniem przez rozmaite urz¹dzenia, a¿ wkoñcu przybra³y postaæ haniebnej siekaniny.Pastor zwolni³ wszystkich i zamkn¹³dom na cztery spusty.W ten sposób opuœci³am miejsce, w którym siê urodzi³am.Wychodz¹c, trzyma³am pumê za tylne ³apy, gdy tymczasem matka chrzestna nios³aprzednie.- Ju¿ jesteœ du¿a i nie mogê ciê utrzymywaæ.Pójdziesz teraz do pracy, ¿ebyzarobiæ na jedzenie dla siebie i nabraæ si³, tak jak nale¿y - powiedzia³a matkachrzestna.Mia³am siedem lat.Matka chrzestna czeka³a w kuchni, siedz¹c na wiklinowym krzeœle, wyprostowanajak struna, na kolanach mia³a plastikow¹ torebkê wyszywan¹ szklanymipaciorkami, po³owa piersi wygl¹r da³a jej przez dekolt bluzki, a uda rozlewa³ysiê poza krzes³o.Ja sta³am obok niej, zerkaj¹c k¹tem oka na ¿elazne sprzêty,zardzewia³¹ lodówkê, koty wyleguj¹ce siê pod sto³em, kredens z a¿urowymidrzwiczkami, o które rozbija³y siê muchy.Opuœci³am dom profesora Jonesa dwadni wczeœniej i w g³owie czu³am zamêt W ci¹gu kilku godzin sta³am siêopryskliwa, z nikim nie chcia³am rozmawiaæ.Chowa³am siê w k¹cie, g³owêzas³ania³am nmionami, a wtedy, tak jak teraz, pojawia³a siê moja matka,spe³niaj¹c obietnicê, ¿e bêdzie ¿y³a, dopóki ja bêdê o niej pamiêta:.Wœródgarnków tej obcej kuchni krz¹ta³a siê jakaœ osch³a i gburowata Murzynka, któraprzygl¹da³a siê nam nieufnie.- Dziewczynka jest pani córk¹? - spyta³a.- Jak mo¿e byæ moja, nie widzi pani koloru jej skóry? - odpowiedzia³achrzestna.- No to czyja jest?- To moja chrzeœnica.Przyprowadzi³am j¹ do pracy.Otworzy³y siê drzwi i wesz³apani domu, niska kobieta, z zawi³¹ fryzur¹ z³o¿on¹ z koka i sztywnych loków, w¿a³obie i z zawieszonym na szyi medalionem, wielkim i poz³acanym niczym orderambasadora.- PodejdŸ, niech ci siê przyjrzê - poleci³a, ale sta³am przykuta do pod³ogi,nie mog³am siê ruszyæ.Matka chrzestna pchnê³a mnie do przodu, ¿eby pani domumog³a mnie obejrzeæ: skórê na g³owie na okolicznoœæ wszy, paznokcie wposzukiwaniu poprzecznych linii w³aœciwych epileptykom, zêby, uszy, skórê,wytrzyma³oœæ nóg i ramion.- Ma robaki?- Nie, proszê pani.Jest czysta od œrodka i na zewn¹trz.- Chuda.- Nie ma ostatnio apetytu, ale proszê siê nie martwiæ, ma chêæ do pracy.£atwosiê uczy i jest ca³kiem zmyœlna.- P³aczliwa?- Nie p³aka³a nawet na pogrzebie matki, Panie œwieæ nad jej dusz¹.- Zostanie miesi¹c na próbê - orzek³a kobieta i wysz³a bez po¿egnania.Matka chrzestna udzieli³a mi ostatnich rad: nie b¹dŸ zuchwa³a, uwa¿aj, ¿ebyœczegoœ nie st³uk³a, nie pij wody po po³udniu, bo zmoczysz siê w nocy, b¹dŸgrzeczna i pos³uszna.W pierwszym odruchu zamierza³a mnie poca³owaæ, ale zmieni³a zdanie i tylkopog³aska³a niezdarnie po g³owie, odwróci³a siê i pewnym krokiem ruszy³a kuwyjœciu dla s³u¿by, zd¹¿y³am jednak zauwa¿yæ jej smutek.Zawsze by³yœmy razem,teraz rozstawa³yœmy siê po raz pierwszy.Zastyg³am na miejscu ze wzrokiemwbitym w œcianê.Kucharka usma¿y³a w³aœnie kilka plasterków banana, chwyci³amnie pod pachy i posadzi³a na krzeœle, potem sama usiad³a obok i uœmiechnê³asiê.- A wiêc jesteœ now¹ s³u¿¹c¹.No, ptaszyno, zjedz coœ - i postawi³a przedemn¹ talerz.- Mówi¹ na mnie Elwira, urodzi³am siê na wybrze¿u, w niedzielê, 29maja, ale nie pamiêtam którego roku.Ca³e ¿ycie tylko pracowa³am i widzê, ¿eciebie czeka podobna droga.Mam swoje dziwactwa i przyzwyczajenia, ale bêdziemysiê lubiæ, jeœli nie jesteœ bezczelna, bo zawsze chcia³am mieæ wnuki, ale Bóguczyni³ mnie tak ubog¹, ¿e nie da³ mi nawet rodziny.Tego dnia rozpoczê³o siê dla mnie nowe ¿ycie.Dom, w którym przyjêli mnie dopracy, zape³nia³y meble, obrazy, statuetki, paprocie ustawione na marmurowychkolumnach, choæ ozdoby te nie potrafi³y przes³oniæ brudu zarastaj¹cego rury,œcian pokrytych plamami wilgoci, kurzu zalegaj¹cego od lat pod ³Ã³¿kami i zaszafami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl