do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Picot uœmiechn¹³ siê.- Nie, monsieur.Ale pañski przyjaciel.- - To jego sprawa.- A nie pañska, monsieur? - Picot uniós³ brwi.- Wiêc zdecydowa­nie nieszukacie panowie pracy?- Jakiego rodzaju?- Ka¿dy, kto ma b³yskotliwe pomys³y, a zw³aszcza marynarz.zawsze coœodpowiedniego siê dla niego znajdzie.- Nie jestem marynarzem.Mój przyjaciel by³ nim w przesz³oœci.Ale i dla mniemusia³oby siê znaleŸæ miejsce.Jesteœmy serdecznymi przyjació³mi.Rozumie pan,nigdy siê nie rozstajemy.Picot z uœmiechem przygl¹da³ siê swoim paznokciom.- Rozumiem, monsieur.Wiele zale¿eæ bêdzie od tego, co pañski przyjacielwymyœli³.Gdyby zechcia³ mi pan to wyjaœniæ, na pewno pan nie po¿a³uje.- Je¿eli panu powiem, bêdzie pan wiedzia³ tyle, co ja, prawda? -powiedzia³chytrze Abbot.- Nic z tego.Poza tym nie wiem, kim pan jest.Nie lubiê robiætransakcji z nieznajomymi.- Nazywam siê Jules Fabre - przedstawi³ siê Picot, zachowuj¹c powagê na twarzy.Abbot pokrêci³ g³ow¹.- To mi nic nie mówi.Mo¿e pan byæ równie dobrze grub¹ ryb¹ albo nêdznymoszustem.- Nie zabrzmia³o to ³adnie, monsieur - powiedzia³ z wyrzutem Picot.- Bo i wcale nie mia³o - odpar³ Abbot.- Utrudnia pan sprawê - stwierdzi³ Picot.- Nie spodziewa siê pan chyba, ¿ekupiê kota w worku.To ¿aden interes.Wczeœniej czy póŸniej bêdzie mi panmusia³ powiedzieæ.- Nie martwiê siê tym za bardzo.Tego, co wymyœli³ Dan - mój przyjaciel - niedokona nikt inny.On jest specjalist¹.- A pan?Abbot wyszczerzy³ zêby w impertynenckim uœmiechu.- Mo¿na powiedzieæ, ¿e jestem jego mened¿erem.Poza tym, w³o­¿y³em w to narazie swoje pieni¹dze.- Zmierzy³ Picota obra¿liwym spojrzeniem.- A skoro mowao pieni¹dzach - to, co mamy do sprze­dania, bêdzie kosztowa³o kupê forsy, a nieprzypuszczam, ¿eby taki drobny kanciarz jak pan je mia³, wiêc niech pan niezabiera mi czasu.- Powiedziawszy to, znów siê odwróci³.- Chwileczkê - powstrzyma³ go Picot.- Ile spodziewa siê pan dostaæ za tê swoj¹tajemnicê?Abbot zrobi³ obrót i zmierzy³ Picota wzrokiem.- Pó³ miliona dolarów amerykañskich.Ma pan tyle? - zapyta³ ironicznie.Picot œci¹gn¹³ usta i zni¿y³ g³os:- I chodzi o przemyt?- A o czym niby ca³y czas rozmawialiœmy, do cholery? - spyta³ Abbot.Picot wyraŸnie siê o¿ywi³.- Chce pan skontaktowaæ siê z kimœ u góry? Mogê panu pomóc, monsieur, ale tobêdzie kosztowa³o.- Znacz¹co potar³ kciuk o wska­zuj¹cy palec, wzruszaj¹cramionami.- Ja te¿ mam swoje wydatki, monsieur.Abbot zawaha³ siê, ale zaraz potem pokrêci³ g³ow¹.- Nic z tego.Nasza oferta jest tak dobra, ¿e góra zap³aci za to, ¿eby nas panznalaz³.Po co mia³bym dawaæ panu w ³apê?- Bo je¿eli pan nie da, góra nigdy o was nie us³yszy.Staram siê tylko zarobiæna ¿ycie, monsieur.Parker wróci³ i usiad³ ciê¿ko na krzeœle.Wzi¹³ do rêki pust¹ butelkê i uderzy³ni¹ o stó³.- Chcê jeszcze jedno piwo.Abbot obróci³ siê na krzeœle i powiedzia³ ze z³oœci¹: - - No to sobie kup.- Nie mam forsy - stwierdzi³ Parker.- Poza tym - doda³ wojowni­czo - to tyjesteœ bankierem.- Och, na litoœæ bosk¹! - Abbot siêgn¹³ po portfel, wy³uska³ z cienkiego zwitkapojedynczy banknot i rzuci³ go na stolik.- Kup sobie ca³e wiadro piwa i wyk¹psiê w nim.Jeœli o mnie chodzi,mo¿esz siê nawet utopiæ.- Odwróci³ siê do Picota: - No dobrze, ile za tochcesz, cholerny krêtaczu?- Tysi¹c funtów.Libañskich.- Polowa teraz, a reszta po nawi¹zaniu kontaktu.- Odliczy³ ban­knoty i rzuci³je Picotowi przed nos.- W porz¹dku? Picot wyci¹gn¹³ rêkê i ostro¿nie zabra³pieni¹dze.- W porz¹dku, monsieur.Jak pan siê nazywa i gdzie mogê pana znaleŸæ?- Moje nazwisko jest bez znaczenia.Bêdê tu prawie co wieczór - oznajmi³ Abbot.- To wystarczy.Picot skin¹³ g³ow¹.- Wierzê, ¿e nie marnujecie czasu - ostrzeg³.- Ten facet nie toleruje g³upców.- Bêdzie zadowolony z tego, co mamy do zaoferowania - powie­dzia³ zprzekonaniem Abbot.- Mam nadziejê.- Picot spojrza³ na Parkera, który siedzia³ z nosem w szklance.- Pañski przyjaciel za du¿o pije - i za g³oœno mówi.To niedobrze.- Jest w porz¹dku.Zrobi³ siê tylko dra¿liwy z powodu d³ugiego czekania, nicwiêcej.W ka¿dym razie potrafiê nim pokierowaæ.- Doskonale pana rozumiem - stwierdzi³ oschle Picot.Zaraz po­tem wsta³.-Wkrótce siê zobaczymy.Abbot popatrzy³ w œlad za nim, a po chwili powiedzia³:- By³eœ znakomity, Dan.Scena straci³a wielkiego aktora.Parker odstawi³szklankê i przygl¹da³ siê jej bez entuzjazmu.- Gra³em kiedyœ nieŸle w amatorskim teatrze - powiedzia³ z zado­woleniem.-Wyp³aci³eœ mu coœ.Ile tego by³o?- Ma dostaæ tysi¹c funtów.Da³em mu po³owê.- Abbot rozeœmia³ siê.- Spokojnie,Dan.To funty libañskie.Ka¿dy wart jest oko³o pó³ korony.Parker odchrz¹kn¹³ i zabe³ta³ piwo w szklance.- To i tak za du¿o.Daj¹ tu straszn¹ lurê.ChodŸmy gdzieœ napiæ siê czegoœprzyzwoitego i wtedy mi wszystko opowiesz.IIINastêpnego dnia nic siê nie wydarzy³o.Wieczorem znaleŸli siê w kawiarni o tejsamej porze, ale nie zastali tam Picota, zjedli wiêc coœ, pogawêdzili trochê iwyszli.Abbot by³ pewny swego, a jednak zasta­nawia³ siê, czy Picot nieblefowa³ i czy nie zap³aci³ szeœædziesiêciu funtów zrêcznemu naci¹gaczowi,którego nigdy wiêcej nie zobaczy.Nastêpnego wieczoru mieli w³aœnie iœæ do kawiarni, gdy rozleg³o siê pukanie dodrzwi.Abbot uniós³ brwi, spogl¹daj¹c ze zdziwie­niem na Parkera i poszed³otworzyæ.- Kto tam?- Fabre.Otworzy³ drzwi.- Sk¹d pan wiedzia³, gdzie nas szukaæ?- To bez znaczenia, panie Abbot.Chcia³ pan z kimœ rozmawiaæ.Ta osoba tu jest.- Pokaza³ wzrokiem w bok.- To bêdzie kosztowa³o piêæset funtów.Abbot rzuci³ okiem w mroczny korytarz, gdzie sta³ jakiœ wysoki mê¿czyzna.- Niech mnie pan nie próbuje nabraæ, Fabre.Sk¹d mam wie­dzieæ, ¿e to facet,którego szukam? To mo¿e byæ jedno z pañskich szachrajstw.Najpierw z nimpogadam, a potem dostanie pan pieni¹­dze.- W porz¹dku - zgodzi³ siê Picot.- Bêdê jutro tam gdzie zwykle.Odszed³ korytarzem, a Abbot czeka³ przy drzwiach.Wysoki mê¿­czyzna ruszy³ zmiejsca, a gdy jego twarz wy³oni³a siê z mroku, Abbot wiedzia³, ¿e trafi³ wdziesi¹tkê.By³ to Eastman.Usun¹³ siê na bok, ¿eby pozwoliæ mu przejœæ, aEastman odezwa³ siê z bezbarwnym akcentem cz³owieka ze Œrodkowego Zachodu:- Czy Picot próbowa³ pana naci¹gaæ? Abbot zamkn¹³ drzwi.- Kto? - spyta³ obojêtnie.- Powiedzia³, ¿e nazywa siê Fabre.- Nazywa siê Picot i jest z niego kawa³ hochsztaplera - oznajmi³ Eastman bezcienia z³oœliwoœci.- Skoro mowa o nazwiskach - powiedzia³ Abbot - to Dan Parker, a ja jestem MikeAbbot.A pan nazywa siê.? - zawiesi³ pytaj¹co g³os.- Eastman.Abbot uœmiechn¹³ siê.- Proszê usi¹œæ, panie Eastman.Dan, dostaw sobie fotel i przy­³¹cz siê dozgromadzenia.Eastman usiad³ sztywno na podsuniêtym mu fotelu.- Podobno chcecie mi panowie coœ sprzedaæ.PrzejdŸmy do rze­czy.- Ja zacznê, Dan - powiedzia³ Abbot [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl