do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tkwi³o raczej w tonie g³osu ni¿ w s³owach.Oskar¿a³ mnie o wyg³upy.Ruszy³em do frontowego pokoiku.Dean pochyla³ siê nad kobiet¹, zas³aniaj¹c j¹ przed moim wzrokiem.Mówi³ coœ doniej cicho.Przystan¹³em, spojrza³em na niego z sympati¹, której nigdy nieokaza³bym mu w oczy.By³ najlepszym znaleziskiem ca³ego mojego ¿ycia.Robi³ wdo­mu wszystko to, czego ja nie znosi³em, gotowa³ jak anio³, pra­cowa³ wabsurdalnych godzinach i czêsto gêsto by³ równie moc­no zaanga¿owanyemocjonalnie w moje sprawy jak ja sam.Nie móg³bym ¿¹daæ niczego wiêcej, mo¿etylko trochê mniej py­skowania i wiêcej entuzjazmu przy sprz¹taniu w pokojuTru­posza.Jeœli mia³ jak¹œ wadê, by³a ni¹ jego dezaprobata dla mojego stosunku do pracy.Dean uwa¿a, ¿e praca sama w sobie jest spe³­nieniem, jak balsam dla duszy.Odchrz¹kn¹³em cicho, ¿eby daæ mu znaæ, ¿e ju¿ wróci³em.Nie us³ysza³.Czy¿bytraci³ s³uch? Mo¿e.Pewnie zbli¿a siê ju¿ do sie­demdziesi¹tki, choæ nigdy bysiê do tego nie przyzna³.- Jak tam, Dean? Ju¿ jej lepiej? Rzuci³ mi przez ramiê ponure spojrzenie.- Trochê.Ale to nie dziêki tobie.- A co, mia³em pozwoliæ, ¿eby ktoœ zaszed³ mnie od ty³u i przefasonowa³ mig³owê? - Zaczyna³em byæ nerwowy.Nie wiem dlaczego.Czy¿by twarz mnie bola³a? Amo¿e g³owa? Albo ramiê? A mo¿e mia³em kurcze w ³ydkach od tego ci¹g³egobiegania i ³a¿enia? To ¿adna wymówka.By³em ju¿ zdesperowa­ny - walczy³emdalej, choæ nie wierzy³em w to, ¿e warto.Po pro­stu nie umia³em siêzatrzymaæ.Fakty nie maj¹ na Deana wielkiego wp³ywu.Emocjonalnie wci¹¿ jest na poziomiepiêtnastolatka.Nigdy nie przesta³ wierzyæ w tê magiê, któr¹ nosz¹ w sobiedzieci, dopóki twarda rzeczywi­stoœæ nie wybije im jej z g³owy.Znów ujrza³emjego ponur¹ mi­nê.By³ w swoim ¿ywiole.- Daj mi jeszcze kilka minut - mrukn¹³.- Pójdê z³o¿yæ raport.- Wyszed³em, ¿eby opowiedzieæ Truposzowi o wizycie wœwiecie, gdzie piêtno magii Deana umar³o.Nie skomentowa³ mojej opowieœci.IdŸ, do dziewczyny.Chichot.Bêdziesz zaskoczony.Kolejny punkt dla Truposza.Rzeczywiœcie, da³em siê zasko­czyæ.By³a przepyszna.Œwie¿utka.Oczywiœcie, podejrzewa³em to ju¿ wczeœniej.Przecie¿ j¹ nios³em, a z moim zmys³em dotyku jesz­cze nic z³ego siê nie dzieje.Nie mia³em jednak doœæ œwiat³a, by odkryæ, ¿e jest ruda.Taak.By³a prawie identyczna jak ta, która opowiedzia³a mi hi­storie BaronaStoneciphera, a ta z kolei by³a uderzaj¹co podob­na do golaski.Ró¿nica by³atylko jedna.Tê dziewczynê otacza­³a aura niewinnoœci.- Rude lec¹ z nieba jak deszcz, Deanie.Chrz¹kn¹³ tylko.Jakby go to nieobchodzi³o.Siedzia³a na kanapie i ju¿ nie by³a zielona na twarzy.Zielone mia³a tylkooczy.Znowu.Ogromne, cudowne, naiwne zielone oczy.Usta, o jakich mo¿esz tylkopomarzyæ.I piegi.Siad, stary.Otwar³em usta.Dean spojrza³ na mnie z³ym wzrokiem.- Musimy jakoœ nazwaæ tê sprawê - b¹kn¹³em.- Mo¿e: „Za du¿o rudych dziewczyn"?- Pan Garrett? - Hooop! Co za g³os! Jak u tej ostatniej rudej, ale wzbogacony odzwoneczki i obietnice.no i te rzeczy.- Garrett to ja.Za¿arty pogromca smoków i niepoprawny deptacz dziewic wopa³ach.I to wtedy, kiedy mam dobry dzieñ.Wygl¹da³a na nieco oszo³omion¹.- Przepraszam.To by³ ciê¿ki dzieñ.Jestem wykoñczony.Za­cznijmy od pocz¹tku.Obiecujê, ¿e ciê nie znokautujê, jeœli ty nie bêdziesz wyskakiwa³a na mnie zciemnoœci.- A przynajmniej na ulicy.Mo¿emy uœpiæ Truposza, wyrzuciæ Deana zadrzwi i wte­dy niech mnie goni po ca³ym domu, jeœli bêdzie mia³a ochotê.Naprawdê nie bêdê za bardzo siê wyrywa³.Oczywiœcie, w imiê nauki.Powinienemsprawdziæ, jak bardzo przypomina moj¹; klientkê-nudystkê.Uœmiechnê³a siê.Piegi na jej policzkach zatañczy³y.Uzna³em, ¿e ten dzieñ by³prawie wart prze¿ycia.Prawie.- Dean mi wszystko wyjaœni³ - powiedzia³a.Ciekawe, jakim cudem tak szybko s¹na ty.- Powinnam przeprosiæ.To nie by³o rozs¹dne.Nie jestem przyzwyczajonado miasta.Wsta³a.Oczy wysz³y mi na wierzch.Jej gesty by³y bezpre­tensjonalne,pozbawione wszelkiej afektacji, a i tak musia³em za­ciskaæ zêby, ¿eby niezacz¹æ wyæ i gwizdaæ.Po prostu by³a na­turaln¹ piêknoœci¹.Sk¹dkolwiekprzysz³a, marnowa³a siê tam, bo byli doœæ g³upi, by j¹ wypuœciæ.Przyœlijciewiêcej takich.Ode­rwijcie nasze myœli od biedy, wojny i rozpaczy.I nie mówiêtu o chlebie i igrzyskach.Ta dziewczyna sama w sobie by³a cudem natury.Wyci¹gnê³a rêkê.By³a o po³owê mniejsza od mojej.Miêciutki kawa³ek ciep³a i¿ycia - to mi przypomnia³o Tinnie, która omal tego ¿ycia nie straci³a,sprowadzi³o z powrotem na ziemiê.- Jestem Carla Lindo Ramada, panie Garrett - powiedzia³a.-Przyby³am tu z.O, nie.- Zaczekaj.Niech zgadnê.Z zamku barona Stoneciphera w gó­rach Hamadanu.Jesteœ tam pokojówk¹.Baron przys³a³ ciê w œlad za goœciem o nazwisku HolmeBlaine który zwin¹³ ksiêgê wiedŸ­mie imieniem Pani Wê¿y.Szczêka jej opad³a.Na zewn¹trz, nad naszymi g³owami, morCartha rozwrzeszcza³y siê nagle.Rwetesby³ tak wielki, ¿e chyba wykorzystywa³y mój dach jako bazê wypadow¹.- Stan¹ siê niepopularne, jeœli nie przestan¹ - mrukn¹³em pod adresem Deana.Ruda zauwa¿y³a wreszcie, ¿e jej œliczny pyszczek wci¹¿ jesz­cze jest otwarty, izamknê³a go pospiesznie.Ale otworzy³ siê znów, siedzia³a tam wiêc jak z³otarybka chwytaj¹ca powietrze [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl