do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Palcami wyczuł, że na opryszczce nie ma strupa.Roześmiał się szyderczym, cichym śmiechem do nocnego nieba.Nie było mowy, żeby mógł dołączyć się do towarzystwa.Przygnębiony, idąc ciemną ulicą przyciskał do mokrej opryszczki chusteczkę, znacząc ją czerwonymi kropkami.Amory odeszła od stołu majestatycznym krokiem, przypuszczalnie w poszukiwaniu Pava.Feliks, ze zwieszoną głową, nie ruszał się przez kilka chwil.Jego ręka spoczywała smętnie na ciepłym jeszcze krześle, które przed chwilą zajmowała Amory.Starał się opanować rumieńce na twarzy i nadmiar miotających nim uczuć.Kiedy mu się to w pewnej mierze udało, zapragnął stamtąd jak najszybciej uciec.Bez chwili zwłoki wyszedł z lokalu, zabierając po drodze swoje rzeczy z garderoby.Teraz, na ulicy, z gorzką ironią szydził z siebie, ze swych żałosnych umizgów, rażąco wyolbrzymionego poczucia własnej wartości.Nazwał siebie niedoświadczonym uczniakiem, naiwnym zarozumiałym głupcem, podłym oszustem.Jak mógł się łudzić, że z tym wielkim strupem na dolnej wardze wzbudzi czyjeś zainteresowanie? Szedł w nocnej scenerii miasta nie zważając na głęboko urażoną miłość własną.Przestał się dręczyć, kiedy rozejrzawszy się dokoła, zdał sobie sprawę, że nie wie, gdzie jest.Co to za miejsce? Jak długo szedł bez celu? Minął jakiś róg.Fitzrovia? Bloomsbury? Nocni sprzątacze polewali wężami ulice.Inni mężczyźni pracujący w grupach zgarniali łopatami nieczystości i koński nawóz, formując z nich lepkie, szerokie na metr, błotniste placki.Feliks przeszedł na drugą stronę ulicy do straganu z kawą i stanął na końcu kolejki.Spojrzał na zegarek.Pięć po pierwszej.Od pół godziny bary były zamknięte.Przed straganem z kawą czekała gromada żołnierzy, robotników i dorożkarzy.Obok żołnierzy stały dwie uliczne dziewczyny, całe towarzystwo było pijane.Bez wątpienia nie trafił do najlepszej dzielnicy miasta.Zapłacił pół pensa i dostał kubek gorącej kawy.Ogrzał na nim ręce i odsunął się nieco na bok.- Gorącego ziemniaka, proszę pana? - dosłyszał głos.Obok straganu z kawą stał sprzedawca przy koszu z żarzącym się koksem, na którym piekły się ziemniaki.Feliks, który nagle poczuł głód, kupił jednego.Przypomniał sobie, że swą kolację zostawił w misce klozetowej „Golden Calf”.Połknął łapczywie ziemniaka, potem kupił następnego, którego zjadł już w wolniejszym tempie, posypując obficie solą z solniczki należącej do sprzedawcy.Odczuwał trochę mniejszą odrazę do siebie, czerpiąc przyjemność z tego, że o tak późnej porze spaceruje po ciemnych ulicach Londynu.Czuł się samotny, przejęty łagodnym smutkiem, ale bezpieczny i strasznie mądry.- Gdzie jesteśmy? - spytał sprzedawcę ziemniaków.- Tuż za Bloomsbury Square, szefuniu - odpowiedział mężczyzna.Feliks ujrzał w kolejce kobietę, która taksowała go wzrokiem.Ubrana była w obszerny zielony płaszcz, a na szyi miała wytartego lisa.Kapelusz z szerokim rondem, ozdobiony sztucznymi brązowymi różami, rzucał cień na jej twarz.Odeszła z kolejki i zbliżyła się do Feliksa, który utkwił w niej wzrok.- Cześć, kochasiu - zaczepiła go kokieteryjnie.- Wyglądasz na niegrzecznego chłopca.A może by tak.- pomyślał nagle Feliks.Dlaczego, u licha, nie?Szedł po ciemnych schodach, mając przed sobą szerokie biodra kobiety.Paliło go - jak przy ostrej niestrawności - w gardle i piersiach na myśl o tym, co nastąpi w wyniku obopólnego porozumienia.Junactwo zwyciężyło uczucie wstrętu, które w nim wezbrało podczas krótkiego spaceru od straganu z kawą do mrocznego czynszowego domu w Bloomsbury.Kobieta otworzyła drzwi i weszła do małego pokoju służącego za sypialnię i bawialnię.Gazowa lampa na ścianie była przykręcona.Feliks ogarnął nerwowym spojrzeniem żelazne niezasłane łóżko, stół z garnkiem i dzbankiem, mały kominek i stojącą przed nim skrzynkę po pomarańczach, na której leżały rzucone byle jak męskie spodnie.- Masz pyry? - dobiegł go głos z pościeli.Feliks podskoczył przestraszony.Mężczyzna usiadł na łóżku.Kobieta nic nie powiedziała.- Aha - odezwał się mężczyzna.- Kapuję.Dobra.- To znaczy.- zaczął Feliks.- Wyniesie się zaraz - wyjaśniła kobieta.Feliks nie był pewien, czy ta uwaga odnosi się do niego, czy do jej partnera.Zatrzymał się przy ścianie, a tymczasem mężczyzna, który spał tylko w bieliźnie, wciągał spodnie.Feliks stał bez ruchu obserwując, jak tamten sznuruje buty.Ma wygląd kelnera, pomyślał.Mężczyzna zdjął marynarkę z haka na drzwiach i włożył na głowę spłowiały melonik.- Dobrej zabawy - powiedział przed wyjściem.Feliks spojrzał na wymiętoszone łóżko.Kobieta zdjęła kapelusz.Miała mocno upudrowaną twarz, matowe włosy upięte w luźny kok.- Co chcesz? - spytała.- Co? Aha.Po prostu zwyczajny.- Należy się dwa funty - odpowiedziała.- Ubranie połóż na tej skrzynce.Feliks z trudem łapał oddech.Podał jej dwa jednofuntowe banknoty.Została mu tylko garść drobnych monet.Holland oświadczył, że najwyższa cena to funt, ale nie chciał się targować.W każdym razie, powiedział sobie w duchu dla uspokojenia, nie jest to rzecz, na którą można wyznaczać stałą cenę.Kobieta podeszła do stojącej w rogu szafy i otworzyła ją.Wetknęła do środka pieniądze i zaczęła zdejmować ubranie.Feliks czuł dygotanie i drżenie na całym ciele.Jakby miał w płucach kocioł z wrzątkiem.Stanął do niej tyłem i zaczął się niezgrabnie rozbierać.Bez pośpiechu kładł ubranie na skrzynce.Pozostał w wełnianym podkoszulku z długimi rękawami i w kalesonach sięgających kolan.Zastanawiał się, czy powinien rozebrać się do naga.W drodze kompromisu ściągnął podkoszulek.Czy ma zapytać o jej imię?- Zostawić światło czy zgasić? - spytała kobieta.Feliks odwrócił się w jej stronę.Po raz pierwszy w życiu zobaczył nagą kobietę.Stała obok lampy, z jedną ręką w górze, przy zaworze.Miała płaskie piersi z dziwnymi bulwiastymi sutkami, - pulchny pomarszczony brzuch, wydatne pośladki i biodra, gęstą trójkątną kępkę matowych ciemnych włosów.Nie odrywał od nich zdumionego wzroku.Wiedział, oczywiście, że kobiety je mają, ale nigdy o tym specjalnie nie rozmyślał, w zasadzie nie odgrywały roli w jego wyobrażeniach.Taki gąszcz.Więcej niż u niego.Duża darniowa kępa.- Zostawić - odparł Feliks.Kobieta weszła do łóżka i podciągnęła pod brodę koc.Feliks położył się obok.Kolanem uderzył o jej udo.- Przepraszam - powiedział.Zastanawiał się, co dalej? Obezwładniał go brak doświadczenia.Twarz kobiety nie była przyjemna, nalane policzki, gruby nos.Pełen obawy nachylił się, żeby pocałować ją w usta.- Co to, to nie - rzuciła ostro.- Przepraszam - powtórzył Feliks [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl