[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Taa.Jestem w porządku.Danny chwycił się lin i próbował wstać.Jego nogi były bardzo chwiejne.Poczuł, jak jakieś osoby pomagają mu wstać.Nagle zobaczył przed sobą Laceya.– Hej, Danny, czujesz się dobrze?– Jasne! – wymamrotał Danny przez spuchnięte wargi.W przebieralni posadzono go na ławce i lekarz wbił mu w pośladek igłę.W ciągu paru sekund ucisk w jego piersi wyraźnie zelżał.– Nie powinien pan w żadnym wypadku pozwolić temu chłopcu, aby się tak wysilał – rzekł z wyrzutem lekarz do Tenny’ego.Joe skinął głową z poważną miną.– Może ma pan rację.– Czuję się na medal – zapewnił ich Danny.Jego płuca istotnie wydawały się już być w porządku.Jedynie twarz paliła go jak ogień i czuł się tak zmęczony, jak nigdy dotąd.– Cały ten pomysł urządzania meczów bokserskich jest poroniony – mówił lekarz.– Jeśli nie będą walczyli na ringu, będą to robili za naszymi plecami – bronił swego poglądu Joe.– Byłoby dobrze robić to pod waszą kontrolą.Ale to jest doskonały sposób wyładowania emocjonalnego dla wszystkich.Danny zwrócił twarz w stronę Ralpha, który przysiadł nie opodal na ławce.– Zdaje się, że nie wypadłem najlepiej – rzekł.Ralph wzruszył ramionami i próbował go pocieszyć.– Aha.Trochę ci nalał.Ale ten podbródkowy, którym go poczęstowałeś, był wspaniały! Widziałeś, jak on przewracał oczami, kiedy siedział na deskach? Myślałem, że mu wyjdą na wierzch.Właśnie w tym momencie zbliżył się do nich Lacey.Na ramiona miał narzucony szlafrok.Był już bez rękawic.– Dobra walka, Danny.Chłopie, jakby sędzia nie przerwał meczu, odpadłyby mi ręce.Nie miałem już siły cię bić.Jak mogłeś tak długo utrzymać się na nogach? – Uśmiechnął się szeroko.– Bo byłem głupi – rzekł Danny.– Ale dość bystry, żeby mnie posłać na deski – pochwalił go Lacey.– Rozłożyłeś mnie na pół minuty.Tak czy inaczej, dobra walka.Lacey wyciągnął prawą rękę, wciąż owiniętą bawełnianą taśmą.Danny dopiero teraz zauważył, że i jego rękawice zostały już przez kogoś zdjęte.Zerknął na swe ręce, po czym uścisnął dłoń Laceya.Był to jego pierwszy uścisk dłoni z Murzynem.XIVKu swemu zdziwieniu Danny stał się następnego ranka kimś w rodzaju bohatera.Czuł się już na tyle dobrze, by pójść na lekcję czytania, choć jego prawe oko było wciąż podpuchnięte, a obrzęk przybrał już purpurowa barwę.Bolały go także żebra.Mimo to zdecydował się iść na zajęcia.– Patrzcie, przyszedł worek do boksowania! – powiedział ktoś, gdy Danny pojawił się w klasie.– Ale ma oko!– Jesteś twardziel, Danny.Wykazałeś dużo odwagi.– Będziesz z nim walczył za miesiąc?Danny usadowił się na jednym z krzeseł.– Nic z tych rzeczy – odparł.– Następny raz będę walczył z kimś o wiele słabszym niż Lacey.Może z King Kongiem.Do sali wszedł pan Cochran.Wydawał się być nieco zdziwiony faktem przybycia Danny’ego, lecz nic nie powiedział i zaraz zadał wszystkim chłopcom jakieś ćwiczenie.Laurie była wstrząśnięta, gdy przy okazji swej wizyty tego tygodnia zobaczyła oko Danny’ego, lecz on obrócił wszystko w żart, tak iż odzyskała dobry humor.Gdy pojawiła się w Ośrodku w tydzień później, twarz Danny’ego miała już prawie normalny wygląd.Przez ten czas Danny zdążył już nagrać na taśmę magnetofonową dość rozmów z Tennym, by móc zrealizować swój plan.Któregoś popołudnia wrócił do sali lekcyjnej, gdzie rano odbywał ćwiczenia językowe.Sala była pusta.W budkach do ćwiczeń znajdowały się duże magnetofony.Danny przez ponad godzinę montował taśmę, nanosząc słowa Tenny’ego z kieszonkowego magnetofonu na taśmę dużego magnetofonu lekcyjnego.Oczywiście, w odpowiedniej kolejności.W końcu udało mu się zmontować tekst, który był mu potrzebny.– SPESK – mówił głos Tenny’ego – chcę, żebyś natychmiast wyłączył wszystkie urządzenia alarmowe.Jakość nagrania nie była zbyt dobra.Niektóre słowa brzmiały głośniej niż inne.Jeśli się słuchało uważnie, można było zwrócić uwagę na różny poziom natężenia szumów przy różnych słowach.Jednakże Danny miał nadzieję, że SPESK nie zwróci na to uwagi.Nagrał swe sfałszowane polecenie w gotowej formie na taśmę kieszonkowego magnetofonu i wymazał wszelkie ślady swej pracy na magnetofonie lekcyjnym.Potem udał się do swojego pokoju.– Tej nocy będę wolny – powiedział do siebie.Zaczął urzeczywistniać swój plan o północy.– SPESK, czy nie śpisz?Ekran telewizyjny w ścianie natychmiast obudził się do życia.– JA NIE SYPIAM, PANIE ROMANO.Danny zaśmiał się nerwowo.– Ja wiem, tylko tak sobie żartowałem.– NIE JESTEM ZAPROGRAMOWANY, ŻEBY ROZUMIEĆ HUMOR.JEDNAK ROZUMIEM TEORIĘ, NA JAKIEJ SIĘ TO OPIERA.W MOJEJ PAMIĘCI JEST ZAREJESTROWANYCH KILKA KSIĄŻEK NA TEN TEMAT.– Słuchaj, doktor Tenny chce z tobą rozmawiać.Czy widzisz go w moim pokoju?– W PANA POKOJU NIE MA KAMERY TELEWIZYJNEJ, A WIĘC NIE MOGĘ WIDZIEĆ, KTO TAM JEST.– Dobrze, ale wiesz, że doktor Tenny jest tutaj, prawda?– MOJE CZUJNIKI NIE INFORMUJĄ MNIE, CZY DOKTOR TENNY JEST Z PANEM, CZY TEŻ JEST PAN SAM.– W porządku.Możesz mi wierzyć na słowo.On jest tutaj i chce ci coś powiedzieć.– Danny włączył swój kieszonkowy magnetofon.– SPESK, chcę, żebyś natychmiast wyłączył wszystkie urządzenia alarmowe – rozległ się głos Tenny’ego ze sfałszowanej taśmy.Danny wstrzymał oddech.– WSZYSTKIE URZĄDZENIA ALARMOWE ZOSTAŁY WYŁĄCZONE.Bez słowa Danny rzucił kieszonkowy magnetofon na łóżko i wybiegł z pokoju.Szybko kierował się w stronę siatkowego ogrodzenia za laskiem.Noc była ciepła, a on znał każdy centymetr drogi.Nie na darmo pracował tyle tygodni przy porządkowaniu terenu Ośrodka.Było ciemno i pochmurno, ale dotarcie przez lasek do ogrodzenia zajęło mu niecałe dwadzieścia minut.Przezornie przyjął tabletkę przeciw astmie jeszcze przed wywołaniem SPESK-a, a w kieszeni spodni miał jeszcze całą fiolkę tego leku.Dotarł do ogrodzenia i nie czekając ani chwili, jął się na nie wspinać.Nagle poczuł na swym ramieniu czyjąś ciężką rękę.Potężne szarpnięcie oderwało go od siatki i rzuciło na ziemię.Danny poczuł, jakby go poraził prąd elektryczny.Wylądował ciężko na stopach i odwrócił się.Przed nim stał Joe Tenny.– Jak?.W jaki sposób?.– Język zaplątał się Danny’emu w ustach.Szeroka twarz Joego miała poważny wyraz.– Oszukałeś mnie – rzekł.– Myślałem, że wziąłeś się na serio do pracy.Ale ty wciąż nie chcesz chodzić prostą drogą, nieprawdaż?– Ale jak pan wiedział? Wszystkie alarmy są wyłączone!– Nie wszystkie – odparł Joe.– Nigdy nie pomyślałeś, że możemy mieć wspomagające urządzenia alarmowe? Kiedy główny system zostanie wyłączony, pałeczkę przejmują urządzenia wspomagające, Poza tym SPESK zawiadamia automatycznie co najmniej dziesięć różnych miejsc, w tym również moje biuro.Dobrze, że pracowałem do tak późnej pory
[ Pobierz całość w formacie PDF ]