do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech siê trochê ustoi.„Konik" prychn¹³, tupn¹³,odwróci³ g³owê.- Nie bocz siê.Pij.Jednoro¿ec ostro¿nie zbli¿y³ chrapy do wody.- Pij, Koniku.To nie sen.To jest prawdziwa woda.***Ciri pocz¹tkowo oci¹ga³a siê, nie chcia³a odejœæ od Ÿróde³ka.W³aœnie wymyœli³anowy sposób picia polegaj¹­cy na wyciskaniu do ust moczonej w pog³êbionym do³kuchustki, co pozwala³o w znacznym stopniu odcedzaæ pia­sek i mu³.Ale jednoro¿ecnalega³, r¿a³, tupa³, odbiega³, wraca³ znowu.Nawo³ywa³ do marszu i wskazywa³drogê.Ciri po g³êbszym zastanowieniu us³ucha³a - zwierzê mia­³o racjê,nale¿a³o iœæ, iœæ w stronê gór, wyjœæ z pustyni.Ruszy³a za jednoro¿cem,ogl¹daj¹c siê i dok³adnie notuj¹c w pamiêci po³o¿enie Ÿród³a.Nie chcia³ab³¹dziæ, gdyby musia³a tu wróciæ.Szli razem ca³y dzieñ.Jednoro¿ec, którego nazywa³a Konikiem, prowadzi³.By³ todziwny konik.Gryz³ i ¿u³ ba­dyle, których nie ruszy³by nie tylko koñ, ale iwyg³odnia­³a koza.A gdy przydyba³ wêdruj¹c¹ wœród kamieni kolu­mnê wielkichmrówek, te¿ zacz¹³ je jeœæ.Ciri pocz¹tkowo przygl¹da³a siê temu ze zdumieniem,potem przy³¹czy³a siê do uczty.By³a g³odna.Mrówki by³y strasznie kwaœne, ale mo¿e dziêki temu odechciewa³o siê wymiotowaæ.Poza tym mrówek by³o du­¿o i mo¿na by³o trochê popracowaæ zesztywnia³ymiszczê­kami.Jednoro¿ec zjada³ ca³e owady, ona zadowala³a siê odw³okami,wypluwaj¹c twarde fragmenty chitynowych pancerzy.Poszli dalej.Jednoro¿ec wypatrzy³ kilka kêp po¿Ã³³­k³ych ostów i zjad³ je zesmakiem.Tym razem Ciri nie przy³¹czy³a siê.Ale gdy Konik znalaz³ w piachujaszczurcze jaja, ona jad³a, a on siê przygl¹da³.Poszli dalej.Ciri wypatrzy³akêpkê ostu, wskaza³a j¹ Konikowi.Po jakimœ czasie Konik zwróci³ jej uwagê naogromnego czarnego skorpiona z ogonem d³ugim chyba na pó³torej piêdzi.Cirizadepta³a paskudê.Widz¹c, ¿e nie kwapi siê jeœæ skorpio­na, jednoro¿ec zjad³go sam, a krótko po tym wskaza³ jej nastêpne gniazdo jaszczurki.To by³a, jak siê okazywa³o, ca³kiem znoœna wspó³praca.***Szli.£añcuch górski by³ coraz bli¿ej.Gdy zapada³a g³êboka noc, jednoro¿ec zatrzymywa³ siê.Spa³ na stoj¹co.Ciri,obeznana z koñmi, próbowa³a po­cz¹tkowo sk³aniaæ go, by siê po³o¿y³ - mog³aspróbowaæ spaæ na nim i korzystaæ z jego ciep³a.Nic z tego nie wy­sz³o.Konikboczy³ siê i odchodzi³, wci¹¿ zachowuj¹c dys­tans.W ogóle nie chcia³ zachowaæsiê w sposób klasyczny, opisany w uczonych ksiêgach - najwyraŸniej nie mia³naj­mniejszego zamiaru sk³adaæ g³owy na jej podo³ku.Ciri by³a pe³naw¹tpliwoœci.Nie wyklucza³a, ¿e ksiêgi ³ga³y w kwestii jednoro¿ców i dziewic,ale by³a te¿ i inna mo¿li­woœæ.Jednoro¿ec by³ w oczywisty sposób jednoro¿cemŸrebakiem, jako zwierz¹tko m³ode móg³ guzik siê znaæ na dziewicach.Mo¿liwoœæ,by Konik by³ w stanie wyczuwaæ i traktowaæ powa¿nie te kilka dziwnych snów,jakie jej siê kiedyœ przyœni³y, odrzuci³a.Któ¿ by traktowa³ powa¿nie sny?***Trochê j¹ rozczarowa³.Wêdrowali dwa dni i dwie noce, a on nie znalaz³ wody,choæ szuka³.Kilkakrotnie zatrzy­mywa³ siê, krêci³ g³ow¹, wodzi³ rogiem, potemk³usowa³, penetrowa³ skalne rozpadliny, grzeba³ kopytami w pia­chu.Znalaz³mrówki, znalaz³ mrówcze jaja i larwy.Zna­laz³ jaszczurcze gniazdo.Znalaz³kolorowego wê¿a, które­go zrêcznie zatratowa³.Ale wody nie znalaz³.Ciri zauwa¿y³a, ¿e jednoro¿ec kluczy, nie trzyma siê prostej linii marszu.Nabra³a uzasadnionych podejrzeñ, ¿e stworzenie wcale nie mieszka³o na pustyni.¯e po pro­stu na niej zab³¹dzi³o.Tak samo jak ona.***Mrówki, które zaczêli znajdowaæ w obfitoœci, zawiera³y w sobie kwaœn¹ wilgoæ,ale Ciri coraz powa¿niej zaczê³a siê zastanawiaæ nad powrotem do Ÿróde³ka.Gdyby poszli jeszcze dalej i nie znaleŸli wody, na powrót mog³oby niewystarczyæ si³.Upa³ by³ wci¹¿ straszliwy, marsz wycieñ­cza³.Ju¿ mia³a zamiar zacz¹æ t³umaczyæ to Konikowi, gdy ten nagle zar¿a³ przeci¹gle,machn¹³ ogonem i pobieg³ ga­lopem w dó³, miêdzy zêbate ska³y.Ciri pod¹¿y³a zanim, w marszu zjadaj¹c mrówcze odw³oki.Wielk¹ przestrzeñ miêdzy ska³ami wype³nia³a szeroka piaszczysta ³acha, a w jejœrodku widnia³o wyraŸne zag³ê­bienie.- Ha! - ucieszy³a siê Ciri.- M¹dry z ciebie konik, Ko­niku.Znowu odnalaz³eœŸróde³ko.W tym dole musi byæ woda!Jednoro¿ec prycha³ przeci¹gle, okr¹¿aj¹c zag³êbienie lekkim k³usem.Cirizbli¿y³a siê.Zag³êbienie by³o du¿e, mia³o co najmniej dwadzieœcia stópœrednicy.By³o precy­zyjnie i równiutko koliste, przypomina³o lejek, takregu­larny, jak gdyby ktoœ odcisn¹³ w piasku gigantyczne jajo.Ciri zrozumia³anagle, ¿e tak regularny kszta³t nie móg³ powstaæ samorzutnie.Ale ju¿ by³o zapóŸno.Na dnie leja coœ poruszy³o siê, a w twarz Ciri uderzy³ gwa³towny grad piasku i¿wiru.Odskoczy³a, upad³a i spo­strzeg³a, ¿e jedzie w dó³.Strzelaj¹ce fontanny¿wiru bi³y nie tylko w ni¹ - bi³y w krawêdŸ leja, a krawêdŸ osypy­wa³a siêfalami i wlok³a ku dnu.Wrzasnê³a, jak p³ywak m³Ã³c¹c rêkami, bezskuteczniepróbuj¹c znaleŸæ oparcie dla nóg.Natychmiast zorientowa³a siê, ¿e gwa³towneru­chy tylko pogarszaj¹ sprawê, wzmagaj¹ osypywanie siê piasku.Przekrêci³a siêna wznak, zapar³a obcasami i sze­roko rozrzuci³a rêce.Piasek na dnie do³uporuszy³ siê i zafalowa³, dostrzeg³a wychylaj¹ce siê spod niego br¹zowe,zakoñczone hakami kleszcze, d³ugie na dobre pó³ s¹¿­nia.Wrzasnê³a znowu, tymrazem znacznie g³oœniej.Grad ¿wiru przesta³ nagle sypaæ siê na ni¹, uderzy³ w przeciwleg³¹ krawêdŸleja.Jednoro¿ec stan¹³ dêba, r¿¹c opêtañczo, krawêdŸ za³ama³a siê pod nim.Próbowa³ wyrwaæ siê z grz¹skiego piachu, ale nadaremnie - grz¹z³ w nim corazbardziej i coraz szybciej osuwa³ siê w kierun­ku dna.Straszliwe kleszczezak³apa³y gwa³townie.Jedno­ro¿ec zar¿a³ rozpaczliwie, targn¹³ siê, bezsilniebij¹c prze­dnimi kopytami osypuj¹cy siê piasek.Tylne nogi mia³ zu­pe³nieuwiêŸniête.Gdy osun¹³ siê na samo dno leja, capnê³y go okropne szczypceukrytego w piachu stwora.S³ysz¹c dziki wizg bólu, Ciri wrzasnê³a wœciekle i rzu­ci³a siê w dó³,wyszarpuj¹c kordzik z pochwy.Gdy tylko znalaz³a siê na dnie, zrozumia³a, ¿epope³ni³a b³¹d [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl