[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Program „Bumerang” by³przedsiêwziêciem miêdzynarodowym, organizowanym pod patronatem ŒwiatowejFederacjiAstronautycznej.Uczestniczyli w tym Amerykanie, Rosjanie, Anglicy, Polacy,Chiñczycy,Francuzi, Niemcy i Wêgrzy.Komuœ jednak zale¿a³o na tym, aby sonda nie wróci³ado r¹ktych, którzy j¹ wys³ali.By³o wiele niewyjaœnionych okolicznoœci towarzysz¹cychjej59przybyciu.Najpierw rozesz³y siê wiadomoœci o odbiorze jakichœ tajemniczychsygna³Ã³w,których Ÿród³o lokalizowano w konstelacji Ma³ego Psa.Potem odezwa³ siê Sorry,wyra¿aj¹costro¿n¹ sugestiê, ¿e chodzi tu o któr¹œ z sond wys³anych w ramach programu„Bumerang”.Ale sygna³Ã³w nikomu ju¿ nie uda³o siê odebraæ.Patrole przeczesywa³y przestrzeñbezrezultatu.Tymczasem Sorry znów zabra³ g³os i, poparty ca³ym autorytetemFederacjiAstronautycznej, pocz¹³ udowadniaæ ju¿ na podstawie œcis³ych obliczeñ, ¿esygna³y móg³nadaæ tylko Bumerang XII.Niektórzy dziennikarze poczêli wyra¿aæprzypuszczenia, ¿e sondazosta³a skradziona i domagali siê podjêcia akcji ze strony MiêdzynarodowejPolicjiKosmicznej.I oto parê dni póŸniej znów odezwa³y siê sygna³y.Lecz zanimpierwszy patrolzdo³a³ dotrzeæ do sondy, eksplozja termoj¹drowa zniszczy³a rakietê.– Zasobnik jednak ocala³ – wtr¹ci³em uwagê.– Czy to mo¿liwe przy reakcjitermoj¹drowej?– W tym bynajmniej nie by³o nic nadzwyczajnego.To sprawa doœæ prosta.Rakietyfotonowe typu „Bumerang” by³y zaopatrzone w urz¹dzenie uruchamiane sygna³amiradiowymi, które wywo³ywa³o eksplozjê resztek paliwa j¹drowego.Chodzi³o o to,aby wrazie stwierdzenia jakichœ uszkodzeñ spowodowaæ zniszczenie rakiety jeszczeprzedl¹dowaniem – w przestrzeni kosmicznej – tak aby nie dopuœciæ do ewentualnegoska¿eniaatmosfery planet zamieszka³ych.Materia³y naukowe wcale przy tym nieprzepada³y,poniewa¿ zasobnik by³ wystrzeliwany z rakiety na kilka sekund przed eksplozj¹,tak aby nieznalaz³ siê w zasiêgu kuli ognistej.Nie tu wiêc tkwi³a zagadka.Zagadkowe by³osamonadanie sygna³u.By³ on tak zaszyfrowany, ¿e mog³a go wys³aæ tylko specjalnaaparatura,znajduj¹ca siê zreszt¹ w siedzibie Federacji.Z tej aparatury jednak nikt nienada³ sygna³u.Plomby by³y nienaruszone.– Czy¿by ktoœ zbudowa³ podobny nadajnik?– Nie wydaje siê to prawdopodobne.Raczej mo¿na przypuszczaæ, ¿e wydarzeniamia³ynieco inny przebieg.Bumerang XII zosta³ schwytany wkrótce po odebraniupierwszychsygna³Ã³w przez kogoœ, komu zale¿a³o na tym, aby materia³y nie sta³y siêw³asnoœci¹miêdzynarodow¹ i kto spodziewa³ siê wyci¹gniêcia z nich jakichœ szczególnychkorzyœci.PóŸniej jednak, gdy zaczêto mówiæ o kradzie¿y, w obawie przed sankcjami, którebardzoostro karz¹ tego rodzaju korsarstwo kosmiczne, postanowiono zatrzeæ œladyprzestêpstwa.Jestrzecz¹ w¹tpliw¹ zreszt¹, czy rakieta naprawdê uleg³a zniszczeniu.Z pewnoœci¹zosta³awczeœniej rozmontowana i trudno by³oby j¹ przewieŸæ i wprowadziæ na poprzednitor.Wystarczy³o wyrzuciæ zasobnik i niewielk¹ bombê wodorow¹.– Mo¿e nie wszystkie materia³y dotar³y do r¹k Sorry’ego?– Zale¿y, jak to rozumieæ.Zasobnik by³ w komplecie, o czym ³atwo mo¿na by³osiêprzekonaæ na podstawie dokumentacji znajduj¹cej siê w archiwum Federacji.Zdjêcia i taœmy,na których robot zarejestrowa³ dane dotycz¹ce badañ naukowych i obserwacji, niezdawa³ysiê wykazywaæ luk.Niemniej zapis kolejnych czynnoœci roboczych zespo³unapêdowego isteruj¹cego, stan przyrz¹dów i powierzchni pocisku miêdzygwiezdnego, a przedewszystkimpamiêæ mózgu elektronowego mog³yby dostarczyæ informacji niezmiernie cennychprzyplanowaniu nowych sondowañ, czy nawet ekspedycji z ludŸmi.Pamiêtasz chyba, nailenieprzyjemnych niespodzianek nara¿eni byli cz³onkowie ekspedycji „¯ar Pticy” wUk³adzieAlfa Centauri w³aœnie dlatego, ¿e badano zupe³nie nie znany teren, niedysponuj¹c ¿adnymmateria³em z sondowañ.Zasobnik Bumeranga XII by³ bardzo cenny, ale raczej zpunktuwidzenia badacza obcych kultur i historyka sztuki ni¿ organizatora wyprawymiêdzygwiezdnej.Zreszt¹ warunki, w jakich odzyskano zasobnik, wzbudzaæ musia³ynieufnoœæ.Choæ Sorry by³ przekonany, ¿e istotnie zdjêcia pochodz¹ z Uk³aduProcjona A, niebrak³o jednak przeciwników.Co prawda, nie œmieli oni zarzucaæ tak znanemubadaczowioszustwa, lecz przynajmniej wysuwali sugestiê, ¿e mo¿e sta³ siê ofiar¹ jakichœdowcipnisiów,którzy podsunêli mu zasobnik odpowiednio spreparowany na Ziemi.Przecie¿ przed60piêædziesiêciu czy stu laty produkowano wiele tego rodzaju urz¹dzeñ.St¹d te¿ –chocia¿stereogramy opracowane przez Sorry’ego z udzia³em kilku historyków sztuki ispeców odrekonstrukcji wywo³a³y sensacjê w œwiecie artystycznym – nie przywi¹zywano donichwiêkszej wagi naukowej, nie licz¹c paru naukowców-entuzjastów i wielu snobów,dla którychokreœlenie „sztuka i architektura nieludzka” zawsze mia³o szczególn¹ wartoœæ.– No a ty? – zapyta³em.– Ju¿ ci powiedzia³em, ¿e mnie to nie interesowa³o, przynajmniej wtedy.– A jednak zosta³eœ wci¹gniêty w tê historiê! – wla³em mu resztê wina doczarki.Podniós³ j¹ w milczeniu w górê.Chwilê patrzy³ na z³oty p³yn, jakby we wnêtrzunaczyniadostrzeg³ coœ niezwyk³ego, potem wolno poci¹gn¹³ ³yk.– Musieli byæ jednak i tacy, co wiedzieli dobrze, ¿e zdjêcia s¹ autentyczne! –podj¹³emjeszcze raz dla zachêty.– Tak powa¿na instytucja jak Antart nie ryzykowa³aby przecie¿ ogromnych kosztówniemaj¹c w rêku czegoœ konkretniejszego ni¿ stereogramy Sorry’ego.– Dobre to wino.Uda³o ci siê.– odstawi³ czarkê i siêgn¹³ po butelkê,ogl¹daj¹c j¹ podœwiat³o.– To z automatu – odrzek³em skromnie.– No chyba.Szkoda, ¿e „wysech³”.Wiedzia³em ju¿, do czego zmierza.Automaty bada³y samoczynnie zawartoœæalkoholu worganizmie kupuj¹cego i na pewno nie sprzeda³yby mu wina.Ja wypi³em dopieroszklankê,wiêc mia³em jeszcze szanse.Wsta³em od sto³u i podszed³em do szafy naje¿onejguzikami.Gdy po wrzuceniu monety naciska³em guzik pod etykiet¹ starego Bordeaux, automatwyda³mi jeszcze butelkê, jakkolwiek z oci¹ganiem.Zamówi³em wiêc dla siebie czyst¹bezalkoholow¹ – podan¹ mi natychmiast, skwapliwie.Wiedzia³em, ¿e mam w tejchwili megoprzyjaciela w rêku i, umiejêtnie dozuj¹c wino, mogê sk³oniæ go do wieluinteresuj¹cychzwierzeñ.– Nie wiem, czy nie za du¿o pijemy – powiedzia³em stawiaj¹c butelki na stole.– Musimy nadrobiæ dwadzieœcia osiem lat – zaœmia³ siê trochê sztucznie ipoœpiesznienala³ sobie do szklanki.– A co do Antartu, to masz zupe³n¹ racjê.Nie topionoby funduszóww niepewnym przedsiêwziêciu.Wiedzieli dobrze, co robi¹.– Myœlisz, ¿e to oni „zaopiekowali” siê t¹ sond¹?Spowa¿nia³.– Tego nie powiedzia³em.Nic nie wiadomo.– Ale jakich korzyœci spodziewa³ siê Antart po wyprawie do Uk³adu Procjona?Chybachodzi³o tylko o pierwszeñstwo w odkryciach naukowych?– Czasem to wystarczy.Z³oto dziœ ma niewielk¹ wartoœæ, bo byle zak³ad syntezynuklearnej mo¿e je produkowaæ w niemal dowolnych iloœciach.A diamenty i innekamienieszlachetne to i w domowym-laboratorium.Lecz s¹ wartoœci, którychwyprodukowaæ niesposób, których nie mo¿na przeliczyæ na „jednostki pracy produkcyjnej”.– Myœlisz o twórczoœci artystycznej i naukowej?– Nie tylko! Myœlê o s³awie, o pierwszeñstwie, o przewodnictwie i w³adzy.Ludzie lubi¹b³yszczeæ, pragn¹, aby ich podziwiano, wiêcej – chcieliby niejako przed³u¿yæswe istnienie wnieskoñczonoœæ.Chc¹, aby pamiêæ o ich czynach przetrwa³a jak najd³u¿ej.– Ale ta s³aboœæ ludzka czêsto s³u¿y wspólnemu dobru.– Czy ja kwestionujê jej wartoœæ spo³eczn¹? – oburzy³ siê mój przyjaciel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]