[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim siê ten mroczny dzieñ skoñczy³, zabrak³o namprzeciwników do walki; kto z nich nie zgin¹³ lub nie uton¹³, ten umyka³ napo³udnie w nadziei, ¿e pieszo uda mu siê dotrzeæ do swej ojczyzny.Dziwne iniepojête wyda³o mi siê, ¿e zamiary Mordoru pokrzy¿owane zosta³y za spraw¹upiorów szerz¹cych postrach i wylêg³ych z ciemnoœci.Pokonaliœmy Nieprzyjacielajego w³asn¹ broni¹.- Tak, to dziwna rzecz – przyzna³ Legolas.– Patrza³em wtedy na Aragorna imyœla³em, jak wielkim i groŸnym w³adc¹ móg³by siê staæ cz³owiek o takiej silewoli, gdyby zatrzyma³ dla siebie Pierœcieñ W³adzy.Nie na pró¿no Mordor takprzed nim dr¿y.Ale to duch szlachetniejszy, ponad pojêcie Saurona; czy¿ niejest z rodu piêknej Luthien? Nigdy potomstwo jej nie wyginie, choæbynieprzeliczone lata przesz³y nad œwiatem.- Takie przepowiednie siêgaj¹ dalej ni¿ wzrok krasnoludów – rzek³ Gimli – aleto prawda, ¿e wspania³y i potê¿ny wyda³ nam siê Aragorn owego dnia.Ca³a czarnaflota znalaz³a siê w jego rêku; wybra³ sobie najwiêkszy okrêt i wszed³ na jegopok³ad.Kaza³ zagraæ na wszystkich surmach zdobytych na Nieprzyjacielu; na tensygna³ Zastêp Cieni wycofa³ siê na brzeg.Umarli stanêli tam w ciszy; nie by³owidaæ nic prócz ich oczu, œwiec¹cych czerwonym odblaskiem po¿aru okrêtów.Aragorn przemówi³ do nich grzmi¹cym g³osem: „S³uchajcie, co wam oznajmiaspadkobierca Isildura! Dope³niliœcie przysiêgi.Wracajcie do swej siedziby inigdy wiêcej nie nawiedzajcie dolin.OdejdŸcie w pokoju!”Król Umar³ych wyst¹pi³ naprzód, z³ama³ w³Ã³czniê i rzuci³ jej szcz¹tki naziemiê.Sk³oni³ siê nisko, odwróci³ i szara chmura jego wojowników zaczê³aoddalaæ siê, a¿ znik³a niby mg³a rozwiana gwa³townym podmuchem wiatru.Mia³emwra¿enie, ¿e budzê siê ze snu.Tej nocy odpoczywaliœmy, gdy inni pracowali.Uwolniono wielu jeñców iniewolników, wœród których nie brakowa³o Gondorczyków, pojmanych w czasie³upie¿czych wypadów; wkrótce te¿ zgromadzi³o siê mnóstwo ludzi z Lebennin iEthiru; przyby³ Angbor z Lamedonu prowadz¹c tylu jeŸdŸców, ilu zdo³a³ zebraæ.Skoro strach posiany przez Zastêp Cieni rozwia³ siê, przyszli nam na pomoc ipragnêli zobaczyæ spadkobiercê Isildura, którego imiê by³o ju¿ na ustachwszystkich i przyci¹ga³o t³umy niby ogieñ œwiec¹cy w ciemnoœci.Opowieœæ nasza dobiega koñca.Wieczorem bowiem i noc¹ przygotowano okrêty dodalszej drogi i obsadzono za³og¹, a ze œwitem flota pop³ynê³a w górê Rzeki.Wydaje siê, ¿e to ju¿ bardzo dawna historia, a przecie¿ dzia³o siê to zaledwieprzedwczoraj, rankiem szóstego dnia od wyruszenia z Dunharrow.Aragorn wci¹¿przynagla³ do poœpiechu boj¹c siê przybyæ pod Minas Tirith za póŸno.„Czterdzieœci dwie staje dziel¹ Pelargir od przystani w Harlond – powiedzia³.–A musimy tam dop³yn¹æ jutro.Inaczej wszystko bêdzie stracone”.Przy wios³ach siedzieli teraz wolni ludzie i pracowali dzielnie.Posuwaliœmysiê jednak wolno, bo pod pr¹d, a chocia¿ tu, w dolnym biegu Rzeki nie jest onzbyt ostry, nie wspiera³ nas w ¿egludze wiatr.Tote¿ mimo zwyciêstwaodniesionego w Pelargirze ciê¿ko by³oby mi na sercu, gdyby Legolas nierozeœmia³ siê nagle.„Podnieœ brodê do góry, synu Durina! – zawo³a³.–Przypomnij sobie przys³owie: „Kiedy jest najciemniej, wtedy b³yska znównadzieja””.Nie chcia³ mi wszak¿e powiedzieæ, w czym upatruje nadziejê.Noc nieby³a ciemniejsza od dnia, a nas pali³a niecierpliwoœæ, bo w dali na pó³nocyzobaczyliœmy pod chmurami ogromn¹ ³unê, Aragorn zaœ rzek³: „Minas Tirithp³onie!” Lecz oko³o pó³nocy rzeczywiœcie zjawi³a siê nadzieja.Doœwiadczeni¿eglarze z Ethiru spogl¹daj¹c na po³udnie przepowiadali zmianê pogody i wiatrod Morza.Daleko jeszcze by³o do œwitu, gdy na maszty wci¹gniêto ¿agle i statkipop³ynê³y szybciej, tak ¿e o brzasku dzioby ich pru³y ostro bia³¹ pianê wody.Dalszy ci¹g znasz: oko³o trzeciej godziny poranka przy pomyœlnym wietrze is³onecznej pogodzie wp³ynêliœmy do przystani Harlond i rozwinêliœmy sztandarid¹c do bitwy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]