[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spor, idąc na kastrację, czepiał się tunik eunuchów i skomlał: „Litości! Nie wycinajcie mi wszystkiego, choć jedno jajo zostawcie, choć pół penisa!".Eunu-chowie rozsierdzili się: „A idź ty, skomlesz tak, jakby prowadzono cię na ścięcie głowy! Przecież tylko na odcięcie przyrodzenia.My przecież z tym żyjemy!".Nie wiemy, czy pokrzepiająca była to myśl dla kardynała Dubois, że słynny kochanek Nerona, który potem jeszcze dwom imperatorom służył, uległ kastracji.Ale on, zmarłszy po tej operacji, odszedł do wieczności, jak mawiali dworzanie, „bez swego męskiego dostojeństwa".Ale dość 243o tym.Skończmy z tą dygresją, o kardynale Dubois opowiemy później.Powróćmy do Wersalu.Filip Orleański, z natury grzeczny i układny, zawsze królowi powolny i w pas się kłaniający, tym razem bardzo się zdenerwował, nie podobał mu się królewski ton.Jakże często, drogi czytelniku, nasza reakcja na obraźli-we słowa zależy od tonu rozmówcy.Te same obraźliwe słowa wypowiedziane cichym, spokojnym głosem inne robią wrażenie niż słowa wykrzyczane.Krzyk – to katalizator kłótni.Filip Orleański poczuł się bardzo dotknięty tonem króla-brata.Po pierwsze, przestał panować nad sobą.Po drugie, wygarnął królowi wszystko, co myśli o jego zachowaniu.Dumnieprzypomniał Ludwikowi XIV, żeby nie zapominał, z kim rozmawia: z synem Ludwika XIII.Widok „syna" był żałosny: okrągły brzu-szek-beczułka sterczał do przodu jak u baby w ostatnim miesiącu ciąży, obwisłe policzki zrobiły się purpurowe i nabrały wszystkich odcieni dojrzewającego buraka, duża czarna peruka zjechała na bok, obnażając damskie kolczyki w uchu, a woń perfum była prawie nieznośna.Filip Orleański przystąpił do ataku.Krzyczał: „A ktojest winien, że mój syn jest taki rozpustny? Czy to nie wyj mój bracie, dajecie haniebny przykład? Czy to nie wasze kochanki bez przerwy rodzą i zagnały królową do kąta? Czyż nie one siedzą w karecie obok królowej, zapomniawszy, kim są? I z kogo mój syn ma brać przykład,, jeśli król zrobił z Wersalu turecki seraj? Dookoła kwitnie rozpusta, a ryba, jak wiadomo, gnije od głowy.A czy to nie król podsunął mojemu synowi swoją nieślubną córkę, w której zakochać się nie sposób, taka jest odrażająca? A teraz wymagacie od mojego syna wierności małżeńskiej, a chłopiec może się buntuje z powodu zepsutego życia.A gdzie królewskie słowo, które obiecało 244memu synowi, że uczyni go dowódcą wysokiego szczebla i gubernatorem, a do tego czasu niczego takiego nie ma.Swoich bastardów dowódcami armii robicie, a mojego syna w kąt odstawiacie, bracie?" Ludwik XIV, silnie obrażony, nie pozostał dłużny, zaczął udowadniać Filipowi Orleańskiemu, że sześć milionów liwrów posagu i dwieście tysięcy w klejnotach, jakie dał córce, to nader wystarczająca rekompensata za jej brzydotę i kobiecą nieatrakcyjność, a książę Chartres mógłby, otrzymawszy tak dużo, nieco ujarzmić swą chuć, w każdym razie nie tak jawnie ją wybałuszać.Powiedzieli sobie bracia zbyt dużo niepotrzebnych słów i to w naderpodwyższonym tonie, tak że słudzy nie musieli szklanek do ścianprzykładać, tak dobrze było wszystko słychać przez grube, półmetrowe,wersalskie s'ciany.Filip Orleański, już od dawna skazany przez lekarzy na śmierć z powodugrożącej mu apopleksji, zapomniał o wczorajszej rozmowie z jednym znich, który mu powiedział: „Umrzesz, książę, jeśli trybu życia niezmienisz".Filip Orleański spytał: „Kiedy?".Doktor odparł: „Wkrótce".Książę poczerwieniał jeszcze bardziej i niemal apopleksja go nie udławiła.Stało się to za kilka godzin, gdy od swego brata-króla do swego pałacuprzyszedł i zaczął kolację jeść.Kłótnia z bratem wcale nie zepsuła muapetytu, a nawet go wzmogła, podwoiła, co jest według nauki zrozumiałe;to zjawisko posiada nawet naukową definicję niepomiernego apetytu wekstremalnych sytuacjach życiowych.Anton Pawłowicz Czechow, wirtuoz humoreski, napisał opowiadanie otym, jak urzędnik przygotowywał się do wielkanocnej kolacji.Na stolerozstawiona zastawa, zakąski, czarny kawior w kryształowej salaterce,245wódeczka i stos blinów pośrodku, wyższy od wieży Eiffla.Urzędnik,pocierając ręce, bierze widelec i podnosi blin posmarowany kawiorem doust, lecz nie zdążywszy ugryźć pierwszego kęsa, pada rażony apopleksją.Identycznie zdarzyło się z Filipem Orleańskim, królewskim bratem.Zmarłnagle wieczorem podczas obfitej kolacji tego dnia, w którym pokłócił się zkrólem.***Głośno szlocha Charlotta Bawarska, nowo upieczona wdowa.Szlocha ikrzyczy między spazmami: „Tylko nie do klasztoru! Tylko nie do klasztoru!".Śmiertelnie boi się, że teraz, po śmierci jej męża, Ludwik XIV źle do niej usposobiony, odeśle ją do klasztoru, gdzie już dwie jego eksfaworyty przebywają.A klasztor nie miód.Tam za najmniejsze przewinienie każą klęczeć na grochu, karmią kawałkiem czarnego chleba i główką cebuli, każą umartwiać ciało, to znaczy chłostać siebie batogiem, i naturalnie, żegnaj piwo oraz kapusto kiszona z parówkami.Książę Chartres, stojący obok matki, również jest markotny.Nawet gotów jest pójść do klasztoru, lecz za jego przewinienia i bezeceństwa grozi mu przynajmniej Bastylia, a to przecież też nie miód.Tam nie zawsze udaje się dziurkę widelcem w ścianie wydłubać, jak to zrobił kawaler Lauzun, i w gości do eksministra Fouąueta chadzać czy damy przyjmować, jak to czynił książę Riche-lieu, można przecież „Żelazną Maską" stać się i czterdzieści lat w lochach egzystować.Od takich myśli twarz księcia zmarkotniała wyraźnie i czekać tylko, jak w duecie z matką zawyje głosem zranionego wilka.Późna skrucha rozdziera trzewia księcia Chartresa, który po śmierci ojca stał się natychmiast Filipem Orleań-246skim II.My zaś będziemy go nazywać po prostu regentem.Przecież to on swymi nierozważnymi postępkami doprowadził ojca do śmierci.Ogromne wyrzuty sumienia męczą też Ludwika XIV, obwiniającego się za śmierć brata.Przecież bardzo go kochał, po co była ta kłótnia, która doprowadziła do tragicznego finału?Najgorsze obawy Charlotty, na szczęście, nie ziściły się.Ludwik XIV, czując się winny śmierci brata, deklaruje, że nie tylko nie wyrzuci syna zmatką na bruk, lecz gotów jest stać się dla nich najbliższym człowiekiem.„Zastąpię ci ojca" – mówił, obejmując Chartresa.Char-lotta uspokoiła się.Zostawiono ją przy dworze i niczego ze swej uprzywilejowanej pozycji pierwszej damy Wersalu nie straciła.Nowe afery, podejrzane śmierci członków królewskiej rodziny przesłoniły śmierć królewskiego brata.Najbardziej zdumiewające jest to, że znowu będą obwiniać Filipa Orleańskiego młodszego za te nagłe zgony.„Truciciel! Won z Francji!" -będzie krzyczał paryski lud.Położenie Filipa Orleańskiego i jego matki stanie się niezwykle trudne.w ersal markizy MaintenonW młodości Ludwikowi XIV wróżka w domu hrabiny, gdzie zjawił się w maskaradowym kostiumie, przepowiedziała: „Jesteś żonaty, lecz twoja żona umrze, staniesz się wdowcem i ożenisz również z wdową, niemłodą i niewysokiego rodu, do której wszyscy będą czuć pogardę i strach.Lecz ty ją bardzo pokochasz i tak ona ciebie omota, że do końca życia będziesz się jej podporządkowywał".Wówczas młody Ludwik XIV tylko się roześmiał, lekceważąc bzdurną przepowiednię wróżki.Ale wróżba urzeczywistniła się co do joty.Nawet ożenił się z Maintenon, tyle że potajemnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]