[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powinnaś go postraszyć, że rozpowiesz wszystkim, jak się sprawy mają.I jeśli nawet ci nie uwierzą, to przynajmniej rozejdą się plotki na temat, co zrobiła ta świnia.Może będzie chciał cię jakoś wyposażyć, żebyś nic nie mówiła? To i tak lepiej, bo miałabyś za co żyć.Wstyd to jedno, ale wiesz.- Ja też tak myślałam - powiedziała Kristine.- Że może zechce mi dać.Spotkałam go któregoś wieczora w oborze sama i.Łzy znowu popłynęły obfitym strumieniem.- On mnie wyśmiał - szepnęła.- Powiedział, że jestem nędzarką i żebym się niczego nie spodziewała.A potem.znowu się na mnie rzucił.i zrobił, co chciał.I cały czas się ze mnie wyśmiewał.Mali poczuła, że robi jej się niedobrze.Na myśl o tym, co spotkało Kristine, mało nie zemdlała.Przez krótką chwilę miała ochotę pociągnąć przyjaciółkę za sobą na dół, do izby, gdzie zebrali się świąteczni goście, i powiedzieć, co wie o gospodarzu Gjelstad.Opanowała się jednak.Nic by to nie dało, skończyłoby się skandalem, ale nie dla niego.Dla niej i dla Kristine.- Co zamierzasz teraz zrobić? - spytała cicho, klękając obok Kristine.- Czy mogłabym ci jakoś pomóc?- Gdybyś potrafiła usunąć dziecko, to byłabym ci bardzo wdzięczna - jęknęła Kristine z czymś, co mogło przypominać śmiech.- Ja sama próbowałam się go pozbyć.Piłam ziołowe wywary, bo słyszałam, że pomagają, całymi nocami skakałam w stodole z siana na klepisko, ale skończyło się na tym, że byłam sina i poobijana.Dziecku nic się nie stało.Milczała przez jakiś czas.- Najgorsze jest to, że w przyszłości chciałabym mieć męża i dzieci.A w głębi duszy wiem, że to straszny grzech zabijać takie małe biedactwo, które się przecież na świat nie prosiło.Ale co mam zrobić.Mali? Do domu nie mogę wrócić i powiedzieć, że oto jest jeszcze jedna gęba do wykarmienia.Oni tam i tak nic nie mają, żyją tylko dlatego, że oddaję im to, co zarabiam.Tutaj we dworze nie będę mogła zostać, kiedy zacznie być widać.A to już niedługo.Nerwowo obgryzała i tak już pogryzione do krwi paznokcie.- Znasz kogoś, kto.potrafi to zrobić? - spytała i spojrzała tymi przypominającymi studnie oczyma, od czego Mali znowu zakręciło się w głowie.- Mam trochę oszczędności, więc gdyby ktoś.- Nie powinnaś nawet o tym myśleć, Kristine - powiedziała Mali.- Dobrze wiesz, że to się może skończyć strasznie.Tamta się roześmiała.- Zawsze skończy się tak samo, cokolwiek zrobię.Jeśli urodzę dziecko, będzie przez całe życie wytykane palcami.Nikt nie zechce panny z dzieckiem.I ściągnę wstyd nie tylko na siebie.Moi, tam w domu.- Nie wolno ci zrobić nic nieprzemyślanego, Kristine - powtórzyła Mali z naciskiem.- Spróbuję znaleźć jakąś radę.- Ale jaką? Może weźmiesz sobie moje dziecko, skoro sama swojego się jeszcze nie spodziewasz? Gdybyś zaszła w ciążę, to w Stornes pewno bardzo by się cieszyli.Nagłe na schodach rozległy się kroki.- Halo, moje panny! - wołała gospodyni.- My się tu boimy, czyście tam całkiem nie zamarzły.Ruth Gjelstad stanęła w drzwiach.Oczy jej lśniły z ciekawości jak u wiewiórki.Mali zasłoniła sobą Kristine.- To moja wina - powiedziała.- Miałyśmy sobie tyle do powiedzenia.Nie widziałam Kristine od czasu, kiedy pracowałyśmy tu obie, i.no, zapomniałyśmy, że czas płynie.Już wracamy.Potem już Mali z Kristine nie rozmawiała.Nawet nie mogła się z nią pożegnać, bo Kristine zajęta była zmywaniem.Z ciężkim sercem Mali otulała się skórzaną narzutą, kiedy już siedziała obok Johana w saniach.Pewnego wieczora, dwa tygodnie po świętach, dotarła do Stornes wieść, że Kristine nie żyje.Mali zbladła i osunęła się na krzesło.Z trudem powstrzymywała mdłości.- Nie żyje? - powtarzała, przyglądając się sąsiadowi, który przyniósł wiadomość.- Tak.Nikt nie wie dokładnie, ale podobno ona.Mówią, że podobno chorowała od jakiegoś czasu i nagle dostała krwotoku.Tak mówią.- Dostała krwotoku - powtórzyła Beret i roześmiała się nieprzyjemnie.- Tak, tak, już ja wiem, co dolegało tej dziewczynie.Zawsze się tak kończy.z takimi, co nie mają dość rozumu, żeby się przyzwoicie zachowywać.Mali zerwała się i wyszła z izby.Poszła do swojego pokoju i usiadła przy oknie.Panowało tu lodowate zimno, ale ona tego nie czuta.Kristine nie żyje, Kristine nie żyje, dudniło jej w głowie.Wieczór był księżycowy, niebo pełne gwiazd, na północnej stronie mieniła się kolorami zorza polarna.Mali chciała płakać, ale nie mogła, suchymi oczyma wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo.W piersiach paliły ją gorycz i żal.Nawet nie mogłam się z nią pożegnać - ubolewała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]