[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, dziękuję - odparłam z westchnieniem.Pewnie mnie nie usłyszał, ale załapał, o co chodzi, bo odwrócił wzrok i zaczął obserwować tańczących.Długie balowe suknie i kuse wdzianka barowych dziewek mieszały się z kostiumami zawadiackich piratów i żeglarzy.Taki był motyw przewodni balu.Piraci.Boże! W mojej starej szkole przez dwa miesiące pracowałam w komitecie organizacyjnym.Bal miał być fantastyczny - na barce w świetle księżyca, z prawdziwym zespołem - ale nieeee.Mama stwierdziła, że tata musi spędzić ze mną trochę czasu.Że przechodzi kryzys wieku średniego i musi przypomnieć sobie przeszłość.Moim zdaniem po prostu się wystraszyła, kiedy przyłapała mnie, jak wymknęłam się nocą na cappuccino.Odesłała mnie z powrotem do ojca w Nudziakowie.Wiedziała, że jego bardziej się słucham.Okej, było już po północy.I być może nie chodziło tylko o kofeinę.No i byłam uziemiona za zbyt późny powrót w poprzedni weekend, ale właśnie dlatego się wymknęłam.Szarpałam palcami sztywną koronkę mojej kolonialnej sukni i zastanawiałam się, czy ktoś tutaj w ogóle wie, jak wygląda prawdziwa impreza.Ale może mieli to gdzieś.Josh stał pół kroku przede mną, kiwając głową w takt muzyki, najwyraźniej miał ochotę zatańczyć.Niedaleko, przy stole z jedzeniem, siedział jakiś gość, który ciągle za nami łaził.Patrzył w moją stronę, więc zmroziłam go wzrokiem, zastanawiając się, czy chodzi mu o mnie, czy o Josha.Kiedy wyczuł moje zainteresowanie, odwrócił się.Znów spojrzałam na Josha, który przebył już, tańcząc połowę drogi między mną a tłumem.Kiedy tak kołysał i rytmicznie kiwał głową, nie wydawał się już w tym kostiumie tak przeraźliwie chudy i wysoki.Był ubrany w tradycyjny czerwono - biały mundur brytyjskiego generała, z rapierem i epoletami.Zapewne to pomysł jego ojca, VIP - a wśród VIP - ów w ośrodku badawczym, w którym okoliczni mieszkańcy znaleźli zatrudnienie, kiedy bazę wojskową przeniesiono do Arizony.Tak czy inaczej, pasował do falbaniastej sukni z gorsetem, którą miałam na sobie.- No chodź.Wszyscy tańczą - zaczął mnie namawiać, kiedy zobaczył, że na niego patrzę, ale pokręciłam głową.Niemal go żałowałam.Przypominał mi chłopaków z kółka fotograficznego, którzy udawali, że drzwi do ciemni się zacięły i próbowali się do mnie przystawiać.To było zwyczajnie nie fair.Przez trzy lata pracowałam na to, żeby się wkręcić do towarzystwa fajnych lasek, a teraz znowu zaczynałam od nowa z miłymi, ale niepopularnymi chłopakami.A do tego podpierałam ścianę w sali gimnastycznej! I to w moje urodziny.- Nie - odparłam głucho.Przekład: Sory nie jestem zainteresowana.Możesz sobie dać spokój, Nawet niezbyt lotny, niezgrabny okularnik Josh wreszcie załapał i zaprzestał podchodów.- Jezu, ale z ciebie sucz, wiesz? Zaprosiłem Cię tylko dlatego, że ojciec mi kazał, Jeśli zapragniesz towarzystwa, jestem tam.Przytkało mnie, gapiłam się na niego, jakby walnął mnie pięścią w żołądek.A on uniósł brew i poszedł sobie, z rękami w kieszeniach i z wojowniczo wysuniętym podbródkiem.Dwie dziewczyny rozstąpiły się by go przepuścić.Po chwili nachyliły się do siebie i zaczęły plotkować, zerkając na mnie.O mój Boże.Randka z litości.Mrugając szybko, wstrzymałam oddech, bo wzrok mi się jakoś dziwnie zamazał.po diabła, nie dość, że byłam nowa w szkole to jeszcze zostałam zaproszona na bal z litości! Mój tata podlizał się szefowi, a ten kazał synowi na nie zaprosić.- Jasna chochla - szepnęłam, zastanawiając się, czy rzeczywiście wszyscy się na mnie gapią, czy tylko mi się wydaje.Założyłam krótkie jasne pasemko włosów za ucho i cofnęłam się pod ścianę.Oparta o nią z założonymi rękami, udawałam, że za chwile Josh przyniesie mi coś do picia.Ale w środku umierałam.Zostałam porzucona.Nie, zostałam porzucona przez kujona.- Brawo, Madison - mruknęłam kwaśno, wyobrażając sobie plotki w poniedziałek.Zauważyłam Josha przy stole z jedzeniem: udawał, że mnie ignoruje.Starał się jednak nie robić tego zbyt ostentacyjnie.Gość w kostiumie marynarza - ten, który za nami łaził, mówił coś do niego.Nie wyglądał na jego kumpla, chociaż szarpał go za łokieć.Wskazywał na dziewczyny w sukienkach stanowczo zbyt głęboko wyciętych jak na akrobacje, które wyczyniały.Ale to, że go nie kojarzyłam, nie było znowu takie dziwne.W końcu wszystkich w tej budzie unikałam.Bo zwyczajnie nie byłam tu szczęśliwa i nie zamierzałam tego ukrywać.Ani sportsmenka, ani kujonka - chociaż w domu należałam do kółka fotograficznego.Mimo wysiłków nie udało mi się dopasować do lalek Barbie.Nie byłam też gotykiem, mózgowcem, ćpunem.Nie należałam do tych dzieciaków, które bawiły się w naukowców, jak ich mamusie i tatusiowie w ośrodku badawczym.Nie pasowałam do żadnej grupy.Poprawka, pomyślałam, widząc, jak Josh i marynarz się śmieją.Pasuję do suk.Tamten chłopak i Josh zwrócili uwagę na inną grupkę dziewczyn, które chichotały.Kręcone kasztanowe włosy wystawały spod marynarskiej czapeczki, a biały kostium upodobnił go do reszty chłopaków, przebranych za marynarzy.Był wysoki, a jego ruchy były pełne gracji.Wyglądał na starszego ode mnie, ale nie za bardzo - ostatecznie to był szkolny bal.Nie muszę tu być, pomyślałam nagle, odpychając się łokciami od ściany.Josh miał mnie odwieźć do domu, ale wiedziałam, że tata mnie odbierze, jeśli zadzwonię.Ruszyłam w stronę dwuskrzydłowych drzwi, klucząc w tłumie, ale nagle zwolniłam zaniepokojona.Tata zapyta, dlaczego Josh nie odwiózł mnie do domu.Wszystko się wyda.Wykład, że mam być miła i dopasować się do otoczenia jakoś bym zniosła, ale ten wstyd.Josh patrzył na mnie, kiedy zerknęłam w jego stronę.Jego towarzysz próbował ściągnąć jego uwagę, ale Josh wpatrywał się drwiąco we mnie.Przelała się czara goryczy.Nie zadzwonię do ojca.I na pewno nie wsiądę z Joshem do samochodu.Pójdę pieszo.Całe osiem kilometrów.Na obcasach.W długiej bawełnianej sukience.W wilgotny kwietniowy wieczór.Ze ściśniętymi cyckami.Co strasznego może mi się przydarzyć? Bliskie spotkanie trzeciego stopnia ze zbiegłą krową? Cholera, tęskniłam za moim samochodem.- Tak trzymaj, dziewczyno - mruknęłam.Zgarnęłam sukienkę.Ruszyłam ze spuszczoną głową, potrącając ramionami tańczących.Wynoszę się stąd.Ludzie będą gadać, ale mam to gdzieś.Nie potrzebuję przyjaciół.Są przereklamowani.Muzyka zmieniła się, puścili coś szybkiego; uniosłam głowę, kiedy tłum zafalował, niezręcznie zmieniając rytm.Zatrzymałam się jak wryta, kiedy zdałam sobie sprawę, że zaraz na kogoś wpadnę.- Sorki! - krzyknęłam i nagle zamarłam.Do diabła, pan Seksowny Kapitan Pirat.Gdzie się chował przez ostatnie trzy tygodnie i czy tam, skąd pochodzi, jest ich więcej?Nie widziałam go nigdy wcześniej.Przez cały ten czas, kiedy tkwiłam w tym miasteczku.Pamiętałabym.I może trochę bardziej bym się wysiliła.Czerwieniąc się, puściłam sukienkę, by móc unieść rękę i zasłonić dekolt.Boże.w tym staniku push - up czułam się jak angielska dziwka.Facet byt ubrany w obcisły, czarny piracki kostium, na jego piersi błyszczał wisiorek z szarym kamieniem.Widziałam go pod rozpiętą koszulą.Maska w stylu Zorro zakrywała górną część twarzy.Jej szerokie jedwabne paski spływały mu na plecy razem z błyszczącymi puklami czarnych włosów.Był jakieś dziesięć centymetrów wyższy ode mnie.Po jego zgrabnej sylwetce ślizgały się wirujące dyskotekowe światła.A ja nie przestawałam się zastanawiać, gdzie do tej pory był.Na pewno nie należał do orkiestry dętej ani nie chodził na lekcje wychowania obywatelskiego pani Fairel, pomyślałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]