[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zakry³a twarz rêkami, ale mimo towidzia³a ich przez kraty swoich palców, widzia³a, jacy byli piêkni, promienni,odziani w jasne, anielskie szaty Dopuszczenia.Widzia³a czyste, jaœniej¹cetwarze, starannie u³o¿one w³osy, b³yszcz¹ce pantofelki, po³yskliwe suknie.Cofali siê przed ni¹, jakby by³a trêdowata, i wci¹¿ siê œmiali.A potempotknê³a siê o czyj¹œ podstêpnie wysuniêt¹ nogê(o tak wiedzia³am ¿e tak bêdzie o tak)i upad³a na ziemiê, i zaczê³a siê czo³gaæ na czworakach, zlepione krwi¹ w³osyzas³ania³y jej twarz, czo³ga³a siê jak œwiêty Pawe³ na drodze do Damaszku,oœlepiony przez œwiat³o prawdy.Zaraz ktoœ j¹ kopnie w ty³ek.Ale nikt jej nie kopn¹³ i po chwili zdo³a³a dŸwign¹æ siê na nogi.Czas zacz¹³przyspieszaæ.Znalaz³a siê za drzwiami na korytarzu, potem zbieg³a w dó³ poschodach, po tych samych schodach, po których ona i Tommy tak radoœniewstêpowali jeszcze dwie godziny temu.(tommy nie ¿yje zap³aci³ najwy¿sz¹ cenê zap³aci³ za to ¿e wprowadzi³ trêdowat¹do pa³acu œwiat³a)Zbiega³a po schodach w wielkich, niezgrabnych susach, a œmiech trzepota³ wokó³niej jak stado czarnych ptaków.A potem ciemnoœæ.Przebieg³a przez szeroki trawnik przed frontem szko³y, gubi¹c balowepantofelki.Bosymi stopami wyczuwa³a trawê, krótko przyciêt¹ i miêkk¹ jakaksamit, lekko wilgotn¹ od rosy.Œmiech zosta³ z ty³u.Zaczyna³a siêuspokajaæ.A potem naprawdê zapl¹ta³y jej siê nogi i upad³a jak d³uga obok masztu zeszkoln¹ flag¹.Le¿a³a bez ruchu, rozpaczliwie ³api¹c powietrze, zanurzaj¹crozpalon¹ twarz w ch³odnej trawie.Pierwsze ³zy wstydu cisnê³y jej siê podpowieki, ciê¿kie i gor¹ce jak pierwsze krople menstruacyjnej krwi.Oszukali j¹,wystawili na poœmiewisko, dali jej nauczkê raz na zawsze.Wszystko skoñczone.Zaraz, za chwilê weŸmie siê w garœæ, przekradnie siê do domu bocznymiuliczkami, kryj¹c siê w cieniu, ¿eby nikt jej nie dojrza³, odnajdzie mamê,przeprosi j¹, przyzna, ¿e nie mia³a racji.Ca³a jej nieugiêta, twarda jak stal dusza wybuch³a nagle krzykiem protestu.Znowu komórka? Znowu monotonne, nie koñcz¹ce siê modlitwy? Znowu krzy¿ ireligijne broszurki, i tylko mechaniczna kuku³ka w zegarze bêdzie odmierzaæpozosta³e godziny, dni, miesi¹ce i lata jej ¿ycia?W tym momencie jakby taœma wideo przewinê³a siê w jej umyœle: zobaczy³a, jakpanna Desjardin biegnie do niej, a potem zatacza siê i przewraca jak szmacianalalka, kiedy, nawet o tym nie myœl¹c, u¿y³a swojej mocy.Przewróci³a siê naplecy; jej oczy w umorusanej twarzy wpatrywa³y siê dziko w rozgwie¿d¿one niebo.O ma³o nie zapomnia³a.Najwy¿szy czas, ¿eby im pokazaæ.Czas, ¿eby daæ imnauczkê.Zachichota³a histerycznie.To by³o jedno z ulubionych wyra¿eñ mamy.(mama wraca do domu stawia torbê na stole okulary po³yskuj¹ no chyba da³amdzisiaj niez³¹ nauczkê tej fl¹drze w sklepie)Jest przecie¿ system tryskaczy.Mo¿na je poodkrêcaæ.¯aden problem.Znowuzachichota³a, wsta³a i boso ruszy³a do drzwi wejœciowych.Uruchomiæ tryskacze ipozamykaæ wszystkie drzwi.Zagl¹daæ do œrodka tak, ¿eby oni widzieli, jakzagl¹da do œrodka, patrzy na nich i œmieje siê, podczas gdy woda niszczy imsuknie i fryzury, plami lœni¹ce lakierki.¯a³owa³a tylko, ¿e to nie mo¿e byækrew.Korytarz by³ pusty.Zatrzyma³a siê w po³owie schodów i — skrêt — wszystkiedrzwi zatrzasnê³y siê z hukiem, kiedy skierowa³a na nie skoncentrowany strumieñwoli.Pneumatyczne zasuwy wskoczy³y w zamki.Us³ysza³a, ¿e parê osóbkrzyknê³o, i zabrzmia³o to dla niej jak muzyka, s³odka, koj¹ca muzyka.Przez chwilê nic siê nie dzia³o.Potem poczu³a, jak zaczynaj¹ napieraæ nadrzwi, próbuj¹c je otworzyæ.Ich wysi³ki nie mia³y znaczenia.Byli w pu³apce.(w pu³apce)Te upajaj¹ce s³owa rozbrzmiewa³y echem w jej g³owie.Byli w jej rêkach, w jejmocy.Moc! Có¿ to by³o za s³owo!Pokona³a resztê schodów, zajrza³a do œrodka i zobaczy³a George'a Dawsona;przyciœniêty do szyby walczy³ i szamota³ siê z twarz¹ wykrzywion¹ wysi³kiem.Zanim t³oczyli siê inni; wygl¹dali jak ryby w akwarium.Popatrzy³a w górê; tak, rzeczywiœcie by³y tam rury tryskaczy z ma³ymiwylotami, przypominaj¹cymi metalowe stokrotki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]