do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko w niej wydawa³o siê identyczne, aletakienie by³o.Przez ostatnie dni zmieni³a siê w sposób, którego sama jeszcze wpe³ni nierozumia³a.Wsta³a i spojrza³a na siebie w lustrze.By³a blada, zw³aszcza w kontraœciedo ognistych w³osów i sukni.Na ramionach i szyi mia³a siniaki.– Podziwiasz siê? – Nie us³ysza³a, jak Sebastian otwiera drzwi, ale sta³opartyo framugê i uœmiecha³ siê irytuj¹co jak zawsze.Mia³ na sobie strój bojowy,któregonigdy wczeœniej nie widzia³a: ze zwyk³ej mocnej tkaniny, ale barwy œwie¿ejkrwi.Ido tego kuszê.Trzyma³ j¹ niedbale w jednej rêce, choæ musia³a byæ ciê¿ka.–Wygl¹dasz œlicznie, siostro.Odpowiednia towarzyszka dla mnie.Clary powstrzyma³a siê od komentarza, który cisn¹³ siê jej na usta, i podesz³ado drzwi.Sebastian chwyci³ j¹ za rêkê, kiedy próbowa³a siê obok niegoprzecisn¹æ.Przesun¹³ d³oni¹ po jej nagim ramieniu.– Dobrze, ¿e nie masz tutaj runów – pochwali³ j¹.– Nie znoszê, kiedy kobietyszpec¹ sobie skórê bliznami.Rób Znaki na rêkach i nogach.– Wola³abym, ¿ebyœ mnie nie dotyka³.Sebastian prychn¹³ i uniós³ kuszê z nasadzonym be³tem gotowym dowystrzelenia.– IdŸ – powiedzia³.– Bêdê tu¿ za tob¹.Tylko cudem siê nie wzdrygnê³a.Odwróci³a siê i wysz³a z ³azienki, czuj¹cpieczenie miêdzy ³opatkami, gdzie, jak przypuszcza³a, by³a wycelowana kusza.Zeszli w ten sposób po szklanych schodach, przeciêli kuchniê i salon.Sebastianmrukn¹³ coœ na widok Znaku, który Clary nabazgra³a na œcianie, siêgn¹³ obokniej ipod jego rêk¹ pojawi³y siê drzwi.Same siê otworzy³y.Kusza dŸgnê³a Clary mocno w plecy.– IdŸ.Clary wziê³a g³êboki wdech i wkroczy³a w kwadrat ciemnoœci.* **Alec wcisn¹³ guzik w ma³ej kabinie windy i opar³ siê o œcianê.– Ile mamy czasu?Isabelle spojrza³a na wyœwietlacz komórki.– Jakieœ czterdzieœci minut.Winda ruszy³a w górê.Isabelle rzuci³a ukradkowe spojrzenie na brata.Wygl¹da³ na zmêczonego, mia³ cienie pod oczami.Mimo swojego wzrostu i si³y, zeswoimi niebieskimi oczami i miêkkimi czarnymi w³osami siêgaj¹cymi ko³nierzykawygl¹da³ na delikatniejszego, ni¿ by³ w rzeczywistoœci.– Wszystko w porz¹dku – odpowiedzia³ na jej niezadane pytanie.– To tybêdziesz mia³a k³opoty, ¿e w³Ã³czysz siê poza domem.Ja skoñczy³em osiemnaœcielat.Mogê robiæ, co chcê.– Co wieczór pisa³am do mamy esemesy, ¿e jestem z tob¹ i Magnusem.Wiedzia³a, gdzie jestem.A skoro mowa o Magnusie.Winda siê zatrzyma³a, Alec otworzy³ drzwi.– Co?– Miêdzy wami wszystko w porz¹dku? To znaczy, dogadujecie siê?Wychodz¹c na korytarz, Alec pos³a³ jej zdumione spojrzenie.– Nasz œwiat siê wali, a ty mnie pytasz o mój zwi¹zek z Magnusem? –Ruszy³ przed siebie szybkim krokiem, tak ¿e Isabelle musia³a dobrze wyci¹gaænogi,¿eby za nim nad¹¿yæ.Milcza³ przez d³u¿sz¹ chwilê, a¿ w koñcu rzuci³ przezramiê:– Z nami wszystko w porz¹dku, chyba.– Aha – mruknê³a Isabelle.– Chyba? Wiem, co to znaczy w twoich ustach.Co siê sta³o? Pok³Ã³ciliœcie siê?Id¹c, Alec stuka³ palcami w œcianê.By³ to pewny znak, ¿e czuje siê nieswojo.– Przestañ siê wtr¹caæ w moje ¿ycie uczuciowe, Iz.A co z tob¹? Dlaczegoty i Simon nie jesteœcie par¹? Przecie¿ widaæ, ¿e go lubisz.Isabelle pisnê³a.– Nic nie widaæ.– Widaæ – powtórzy³ Alec takim tonem, jakby te¿ by³ zaskoczony, kiedy ju¿ otym pomyœla³.– Gapisz siê na niego maœlanym wzrokiem.A nad jeziorem omal niewyskoczy³aœ ze skóry, kiedy pojawi³ siê Anio³.– Myœla³am, ¿e Simon nie ¿yje!– Jeszcze bardziej nie teraz? – Widz¹c minê siostry, Alec wzruszy³ ramionami.– Pos³uchaj, jeœli go lubisz, nie rozumiem, dlaczego ze sob¹ nie chodzicie.– Bo ja mu siê nie podobam.– Oczywiœcie, ¿e siê podobasz.Wszystkim facetom siê podobasz.– Wybacz, ale myœlê, ¿e twoja opinia jest nieobiektywna.– Izzy.– Teraz w g³osie Aleca zabrzmia³ ton, który kojarzy³ siê jej z bratem:mi³oœæ i irytacja wymieszane ze sob¹.– Wiesz, ¿e jesteœ wspania³a.Faceciuganiaj¹siê za tob¹, odk¹d.od zawsze.Dlaczego Simon mia³by byæ inny?Isabelle wzruszy³a ramionami.– Nie wiem.Ale jest.Pi³ka znajduje siê teraz na jego stronie boiska.On wie,co do niego czujê.Ale chyba siê nie pali, ¿eby coœ z tym zrobiæ.– Szczerze mówi¹c, wydaje mi siê, ¿e ma teraz coœ innego na g³owie.– Wiem, ale.on zawsze taki by³.Clary.– Myœlisz, ¿e nadal jest zakochany w Clary?Isabelle przygryz³a wargê.– Ja.niezupe³nie.Myœlê, ¿e ona jest jedynym, co mu zosta³o z ludzkiego¿ycia, wiêc nie mo¿e jej zostawiæ.A dopóki sobie jej nie odpuœci, nie wiem,czy dlamnie znajdzie siê miejsce.Prawie dotarli do biblioteki.Brat z ukosa zerkn¹³ na Isabelle.– Ale jeœli s¹ tylko przyjació³mi.– Alec.– Isabelle unios³a rêkê, nakazuj¹c mu milczenie.Z biblioteki dochodzi³y g³osy.Pierwszy – ostry i znajomy.Ich matki.– Co to znaczy, ¿e zaginê³a?– Nikt jej nie widzia³ od dwóch dni – us³yszeli drugi kobiecy g³os: cichy ilekko przepraszaj¹cy.– Mieszka sama, wiêc ludzie nie byli pewni.alepomyœleliœmy, ¿e poniewa¿ znasz jej brata.Alec otworzy³ drzwi biblioteki.Maryse siedzia³a za potê¿nym mahoniowymbiurkiem stoj¹cym poœrodku pokoju.Przed ni¹ sta³y dwie znajome postacie: AlinePenhallow w stroju bojowym, a obok niej Helen Blackthorn z krêconymi, niecorozczochranymi w³osami.Gdy us³ysza³y skrzypniêcie drzwi, obie odwróci³y siêzaskoczone.Helen pod piegami by³a blada.Te¿ mia³a na sobie strój bojowy,któryjeszcze bardziej pozbawia³ kolorów jej cerê.– Isabelle, Alexander, co siê sta³o? – zapyta³a Maryse, wstaj¹c.Aline siêgnê³a po rêkê Helen.Na ich palcach b³yszcza³y srebrne obr¹czki: uHelen Penhallowów z wyrytymi górami, u Aline – Blackthornów, z przeplataj¹cychsiê cierni.Isabelle unios³a brwi.Wymiana pierœcieni rodowych by³a powa¿n¹spraw¹.– Jeœli przeszkadzamy, mo¿emy.– zaczê³a Aline.– Nie, zostañcie – przerwa³a jej Izzy, id¹c przez pokój.– Mo¿emy waspotrzebowaæ.Maryse usiad³a z powrotem na krzeœle, mówi¹c:– A wiêc moje dzieci zaszczyci³y mnie swoj¹ obecnoœci¹.Gdzie byliœcie?– Pisa³am ci, ¿e u Magnusa – odpar³a Isabelle.– Po co? – zainteresowa³a siê matka.– I nie pytam ciebie, Alexandrze.Pytammoj¹ córkê.– Bo Clave przesta³o szukaæ Jace’a, ale my nie – oœwiadczy³a Isabelle.– I Magnus chêtnie nam pomóg³ – doda³ Alec.– Nie spa³ przez te wszystkienoce, szpera³ w ksiêgach czarów, próbowa³ rozgryŸæ, gdzie mo¿e byæ Jace.Nawetwezwa³.– Nie.– Maryse uciszy³a syna gestem rêki.– Nic nie mów.Nie chcê wiedzieæ.W tym momencie zabrzêcza³ czarny telefon na jej biurku.Wszyscy na niegospojrzeli.Czarny aparat oznacza³ po³¹czenie z Idrisem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl