do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślałem, że możesz chcieć wiedzieć, że… ją przeczytałem – pochylił głowę, a jego niebieskie oczy patrzące na nią z góry były okalane gęstymi, ciemnymi rzęsami.Zastanawiała się ile razy chciał to zrobić.Starała się by jej głos był uprzejmy.– I czy znalazłeś coś dla siebie?– Niezbyt – powiedział.– Bzdurna i sentymentalna.– Tak więc, nie ma tam nic dla ciebie – powiedziała Tessa słodko, wiedząc, że próbował ją sprowokować, ale nie połknęła przynęty.– Co dla jednych jest przyjemnością, dla innych trucizną, nie sądzisz?To była jej wyobraźnia, czy wyglądał na rozczarowanego?– Masz jeszcze jakieś inne Amerykańskie rekomendacje dla mnie?– Dlaczego byś je chciał, kiedy gardzisz moim gustem.Myślę, że możesz przyjąć, że jesteśmy daleko w sprawie czytania materiału, ponieważ mamy tyle spraw i możesz iść i szukać swoich rekomendacji gdzieś indziej.Panie Herondale – ugryzła się prawie w język, ale było za późno.Powiedziała za dużo.I rzeczywiście Will wyglądał na speszonego.– Pan Herondale? – Spytał.– Tessa, myślałem…– Co myślałeś? – Jej ton był lodowaty.– Że moglibyśmy chociaż rozmawiać o książkach.– Robiliśmy to – powiedziała.– Obraziłeś mój gust.I powinieneś wiedzieć, The Wide, Wide Word nie jest moją ulubioną książką.To jest po prostu historia, która lubiłam, jak Hidden Hand… Wiesz, może powinieneś sugerować coś mi, przez co mogłabym ocenić twój gust.To byłoby sprawiedliwe.Will podszedł do najbliższego stołu i usiadł na nim, a jego nogi zwisały nad ziemią.Oczywiście odpowiedział na pytanie.– Zamek w Otranto.– To nie ta książka, w której syn bohatera umiera przygnieciony przez szyszak spadający z nieba? I mówisz, że ,,A Tale of Two Cities'' jest głupia! – powiedziała Tessa, która wolałaby umrzeć niż się przyznać, że to przeczytała.– A Tale of Two Cities – powiedział Will.– Czytałem to ponownie, no wiesz, ponieważrozmawialiśmy o tym.Miałaś racje.To nie jest wcale głupie.– Nie?– Nie – powiedział.– Ale jest w niej zbyt wiele rozpaczy.Spotkała jego spojrzenie.Jego oczy były tak niebieskie jak jezioro, poczuła jakby wpadła do nich.– Rozpaczy?– Nie ma przyszłości dla Sydney, spotka miłość, czy nie? On wie, że nie może ratować Lucie, ale pozwala jej być przy sobie, chociaż tego nie chce.Potrząsnęła głową.– Nie przypomina sobie tego.Jego poświęcenie było szlacheckie.– Przez to go zostawiła – powiedział Will.– Nie pamiętasz co powiedział Lucie? „To możliwe… Że mogłaś odwzajemnić miłość człowieka – zmarnowanego, pijanego, istotę nadużywającą wielu rzeczy.Powinien być świadomy dni, godzin jego szczęścia, które przyniósłby ci w nieszczęściu, przynosił smutek i żal, atakował cię, przynosił wstyd i ciągnął cię na dno ze sobą."Małe ognie w kominku posyłały snop iskier zaskakując Tessę i Willa, który przestał mówić.Serce Tessy dziwnie podskoczyło i oderwała swoje oczy od Willa.Głupia, mówiła sobie gniewnie.Tak, głupia.Pamiętała jak ją potraktował, i rzeczy które powiedział, a ona teraz pozwala swoim nogom zmieniać się w galaretę.– Dobrze – powiedziała.– Zapamiętałeś na pewno dużo.To godne podziwu.Will pociągnął za swój kołnierzyk pokazując pełną gracji krągłość jego obojczyka.Zajęło jej chwilę, kiedy zdała sobie sprawę, że ma narysowany Znak kilka cali nad sercem.– Mnemosyne – powiedział – Runa pamięci.Jest na stałe.Tessa odwróciła szybko wzrok.– Jest późno.Muszę iść, jestem wyczerpana – przeszła koło niego i ruszyła w stronę drzwi.Zastanawiała się czy wyglądał na urażonego, ale wypchnęła tą myśl.To był Will mający zmienne nastroje.Jakkolwiek byłby czarujący, był dla niej trucizną.– Vathek – powiedział zsuwając się ze stołu.Zatrzymała się w drzwiach zdając sobie sprawę, że wciąż trzyma kurczowo książkę Coleridge, ale przecież mogła ją wziąć.– Co to?– Vathek – powtórzył.– Williama Beckforda.Jeśli lubisz Otranto.Myślę, że ci się spodoba.– Och – powiedziała.– Dziękuję.Zapamiętam ją.Nie odpowiedział.Wciąż stał tam, gdzie go zostawiła, obok stołu.Patrzył na ziemię, a czarne włosy zakrywały jego twarz.Jej serce złagodniało i nie mogła się powstrzymać.– I dobranoc, Will.Podniósł wzrok.– Dobranoc, Tesso – brzmiał dziwnie smutnie, ale nie tak intensywnie jak wcześniej.Wyciągnął rękę do Churcha, który przespał całą ich rozmowę.Wciąż był wyciągnięty na stojaku na książki.– Will – zaczęła Tessa, ale było za późno.Church zawył przez to, że został obudzony i zaatakował Willa pazurami.Will zaklął.Tessa wyszła, niezdolna do ukrycia uśmiechu.Rozdział czwarty: Podróż „Przyjaźń to jedna dusza w dwóch ciałach" – Meng – tzuCharlotte rzuciła papierami o jej biurko z okrzykiem wściekłości.– Aloysius Starkweather to najbardziej uparty, obłudny, zawzięty, zwyrodniały… – Przerwała, najwidoczniej próbując walczyć z napadem złości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl