[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Waggoner by³ zupe³nie zdezorientowany.O dziwnym zachowaniu specjalnegowys³annika mówili ju¿ wszyscy pracownicy ambasady.Jego pojawienia siêoczekiwano z niepokojem lub wrêcz ze strachem.W ka¿dym razie Waggoner niespodziewa³ siê ¿artów i wci¹¿ nie by³ pewien, czy Marshall rzeczywiœcie¿artuje.Ba³ siê równie¿, ¿e mo¿e mu siê przytrafiæ, i¿ Ÿle zinterpretuje jak¹œpowa¿n¹ uwagê Marshalla - b¹dŸ co b¹dŸ cz³owieka o wielkiej w³adzy ireputacji.Marshall, czuj¹c zak³opotanie i zaniepokojenie Waggonera, i widz¹c, ¿e jest onniew¹tpliwie wysoce kompetentnym oficerem zawodowym pe³nym dobrych intencji,poprosi³ go, ¿eby usiad³ na jednym z obitych skór¹ foteli z wysokimioparciami.Jak na gust Marshalla gabinet by³ zbyt du¿y i urz¹dzony za bardzo po mêsku.By³za ciê¿ki i za ciemny.Wygl¹da³ jak pokój magnata z epoki Tudorów.Brakowa³otylko wypchanego niedŸwiedziego ³ba i zbroi.Zas³ony by³y be¿owe, dywanbr¹zowy, œciany w wojskowym kolorze khaki, meble zaœ ze skóry i mahoniu, zwyj¹tkiem piêknie rzeŸbionego lêkowego biurka.- Nie pasujê do tego pokoju.Albo bêdê musia³ w³o¿yæ przepaskê na biodra, albomusimy ten pokój czymœ o¿ywiæ - stwierdzi³ Marshall, rozgl¹daj¹c siê ipamiêtaj¹c o swoim bia³ym p³Ã³ciennym garniturze.Waggoner uœmiechn¹³ siê po raz pierwszy.- Zdobêdziemy panu przepaskê na biodra, sir.Mo¿e kapral Mead ma zapasow¹.- W¹tpiê, czy by na mnie pasowa³a.Waggoner zmarszczy³ brwi.- Co siê zaœ tyczy kaprala.- Za³atwia dla mnie sprawy.Marshall usiad³ na skórzanej kanapie i za³o¿y³ nogê na nogê.- To nas wprowadzi³o w temat, który chcia³bym z panem przedyskutowaæ-powiedzia³ wskazuj¹c w stronê biur.- Chodzi o mój personel.Zupe³nie go niepotrzebujê.Genera³ Abrams by³ gotów stoczyæ ze mn¹ walkê o ochroniarza, aponiewa¿ wygl¹da³ na cz³owieka, który rzeczywiœcie pasuje do tego pokoju,ust¹pi³em.Natomiast nie potrzebujê dwóch asystentów wojskowych, dwóch z De-partamentu Stanu i dwóch sekretarek.Je¿eli ambasador Bunker zechce ze mn¹ o towalczyæ, wiem, ¿e uda mi siê go pokonaæ.On ma siedemdziesi¹t trzy lata.Marshall zatoczy³ rêk¹ ³uk.- Wcale tego nie potrzebujê.Jestem tu po to, ¿eby patrzeæ i s³uchaæ.Nastêpniej mam zamiar wsi¹œæ do samolotu, polecieæ do Waszyngtonu i opowiedzieæprezydentowi, co widzia³em, co s³ysza³em i co o tym myœlê.Nie mam zamiaruprzelewaæ myœli na papier.Nie mam zamiaru sporz¹dzaæ pisemnego raportu.Niepotrzebujê szaf na akta, poniewa¿ nie mam zamiaru tworzyæ dokumentów.Nie mamzamiaru dyktowaæ ani wysy³aæ memorandów.Nie widzê tu ¿adnej pracy dla taklicznego personelu i nie widzê potrzeby wykonywania niepotrzebnej roboty.Nielubiê, kiedy ktoœ udaje, ¿e pracuje, a nie ma nic do roboty.Zostawiam wiêckierowanie tym biurem i ludŸmi panu.Mo¿e ich pan zwolniæ, je¿eli uzna pan toza stosowne.Chcia³bym jednak, ¿eby pan zrozumia³, ¿e bêdê mieæ bardzoograniczone potrzeby l wymagania.Potrzebujê kogoœ, kto bêdzie odbieraætelefony, umawiaæ spotkania, organizowaæ wyjazdy i przekazywaæ mi sprawozdaniaoraz informacje.- Myœlê, panie ambasadorze, i¿ problem polega na tym, ¿e nikt nie wiedzia³,czego siê nale¿y spodziewaæ, ¿eby móc poradziæ sobie z ka¿d¹ spraw¹, jaka mo¿ewynikn¹æ.- Rozumiem.Chcia³bym jednak, ¿eby pan wiedzia³, ¿e nie potrzebujê tak licznegopersonelu, podobnie jak nie potrzebujê osobnego skrzyd³a, wartowników lkuloodpornego szk³a.Zamierzam spêdziæ du¿o czasu w podró¿ach i naobserwacjach.W¹tpiê czy uda³oby mi siê zdobyæ coœ wartoœciowego dlaprezydenta siedz¹c tu, w Sajgonie, czytaj¹c raporty i chodz¹c na odprawy.Niemam te¿ zamiaru uczestniczyæ w wycieczkach przygotowanych przez kogoœ innego.Na razie bêdê siê tylko rozgl¹daæ.- Czy jest coœ, co mogê dla pana zrobiæ?- Tak.Niech pan prowadzi to biuro.Niech pan zbiera materia³y i przekazuje mito, co pan uzna za pomocne w osi¹gniêciu zrozumienia wojskowej i politycznejsytuacji w Wietnamie.Nie chodzi mi o liczenie zabitych i zdobytych sztukbroni.- Ale o wielkoœæ zbiorów ry¿u?- W³aœnie.Opieka medyczna, sierociñce, uczestnictwo w nabo¿eñstwach,szkolnictwo, narkotyki, podatki, reforma rolna - wszystko, co sk³ada siê naspo³eczeñstwo l na pañstwo.Takie rzeczy, jak ile jest wiêzieñ w tym kraju,jakie jest najpowa¿niejsze przestêpstwo, które jest najsurowiej karane, za coludzie siedz¹.Pochyli³ siê w stronê Waggonera.- Widzi pan, panie pu³kowniku, bardzo ma³o wiem o Wietnamie.Nie przypuszczam,¿eby wielu Amerykanów wiedzia³o o rym kraju cokolwiek.Informowanie mniejednak, ilu ¿o³nierzy Wietkongu zabito wczoraj, ile zdobyto sztuk broni, ilezrzucono bomb i jaka czêœæ kraju jest pod nasz¹ kontrol¹, niewiele siêprzyczyni, bym dobrze poj¹³ sytuacjê.- Rozumiem, sir - powiedzia³ Waggoner, a potem ci¹gn¹³ wyraŸnie przejêty.-Myœlê, ¿e robi pan dok³adnie to, co trzeba zrobiæ.Bêdê bardzo wdziêczny,je¿eli pozwoli mi pan dalej dla siebie pracowaæ.To jest tak samo jak z t¹drog¹ po¿arow¹.Nikt wczeœniej o tym nie pomyœla³.Ja te¿ nie.- No w³aœnie - powiedzia³ Marshall
[ Pobierz całość w formacie PDF ]