[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niepojadê do Shire’u.Sami musicie swoje sprawy za³atwiæ, do tego w³aœnie od dawnawas przygotowywa³em.Czy jeszczeœcie nie zrozumieli? Mój czas min¹³, nie jestju¿ moim zadaniem wprowadzanie ³adu na œwiecie ani nawet pomaganie innym, gdysiê do tego zabieraj¹.Wy zreszt¹, przyjaciele, ju¿ nie potrzebujecie pomocy.Wyroœliœcie.Wyroœliœcie bardzo wysoko, dosiêgliœcie najwiêkszych, o waswszystkich ju¿ mogê byæ spokojny.Wiedzcie, ¿e wkrótce skrêcê w inn¹ œcie¿kê.Zamierzam pogawêdziæ z Bombadilem, i to tak obszernie, jak jeszcze nigdy w¿yciu.On by³ tym kamieniem, który mchem obrasta, podczas kiedy mnie wypad³otoczyæ siê po œwiecie.Ale ju¿ skoñczy³y siê moje wêdrówki, teraz bêdziemymieli sobie du¿o do powiedzenia z Bombadilem.Wjakiœ czas potem dotarli do tego miejsca na Wschodnim Goœciñcu, gdzie niegdyœpo¿egnali Bombadila.Hobbici marzyli, a nawet oczekiwali, ¿e ujrz¹ go tutaj,spodziewaj¹c siê, ¿e wyjdzie na ich spotkanie.Lecz nie da³ znaku ¿ycia; odpo³udnia szara mg³a s³a³a siê na Kurhanach, a Stary Las w oddali znikn¹³ za jejgêst¹ zas³on¹.Zatrzymali siê na chwilê; Frodo têsknie spogl¹da³ na po³udnie.- Bardzo bym chcia³ zobaczyæ znów starego przyjaciela – rzek³.– Ciekaw jestem,jak mu siê wiedzie.- Doskonale, jak zawsze, rêczê ci za to – odpar³ Gandalf.– Beztroski Bombadilpewnie nawet niezbyt siê interesuje tym, co zdzia³aliœmy i widzieli, chybatylko waszym spotkaniem z entami.Mo¿e póŸniej przyjdzie i na to czas, ¿ebyœ goodwiedzi³.Teraz na twoim miejscu nie marudzi³bym ani chwili, bo inaczej niezd¹¿ycie przed zamkniêciem bramy mostu na Brandywinie.- Ale¿ tam nie ma ¿adnej bramy! – zawo³a³ Merry.– Nie na tym szlaku! Wiesz tochyba, Gandalfie, równie dobrze, jak ja.W Bucklandzie jest brama, oczywiœcie,ale tê otworz¹ przede mn¹ o ka¿dej porze.- Powiedz raczej, ¿e przedtem na tym szlaku bramy nie by³o – odpar³ Gandalf.–Teraz j¹ tam zastaniesz.I nawet w Bucklandzie mo¿esz siê natkn¹æ na wiêkszetrudnoœci, ni¿ myœlisz.Ale przezwyciê¿ysz je szczêœliwie.Do widzenia,przyjaciele kochani! Nie rozstajemy siê na zawsze.Jeszcze nie.Do widzenia.Skierowa³ Gryfa w bok goœciñca; rumak przesadzi³ lekko szeroki zielony wa³ci¹gn¹cy siê tu wzd³u¿ drogi.Gandalf zakrzykn¹³ na niego i Gryf pomkn¹³ wstronê Kurhanów jak wiatr z pó³nocy.- Ano zosta³o nas czterech, tak jak z domu ruszaliœmy – rzek³ Merry.–Wszystkich towarzyszy, jednego po drugim, zostawiliœmy po drodze.Mo¿na bypomyœleæ, ¿e to sen, który powoli siê rozwiewa.- Mnie siê zdaje przeciwnie – powiedzia³ Frodo – ¿e teraz zasypiam z powrotem.Rozdzia³ 8Porz¹dki w ShireJu¿ po zmroku zmokniêci i zmêczeni wêdrowcy zajechali nad Brandywinê i zastalitam drogê zagrodzon¹.U dwóch koñców mostu je¿y³y siê ostroko³owe bramy.Nadrugim brzegu rzeki dostrzegli nowo zbudowane domy, piêtrowe, z w¹skimi,prostok¹tnymi oknami, nagie i Ÿle oœwietlone, ponure i obce.Stukali w bramê i wo³ali, nikt jednak zrazu nie odpowiedzia³; potem us³yszelize zdumieniem g³os rogu i zobaczyli, ¿e w domach za rzek¹ œwiat³a gasn¹.Ktoœ wciemnoœci krzykn¹³:- Kto tam? Odst¹pcie spod bramy.Nie wjedziecie teraz.Czy nie umiecie czytaæ?Jest przecie¿ napis: „Zamkniête od zachodu do wschodu s³oñca”.- Rozumie siê, ¿e nie umiemy czytaæ po ciemku – odkrzykn¹³ Sam.– Ale jeœlihobbici z Shire’u maj¹ przez ten wasz napis mokn¹æ przez ca³¹ zimn¹ noc, toposzukam tego og³oszenia i zerwê je zaraz.Rozleg³ siê trzask zamykanego okna i z domu po lewej stronie wysypa³ siê t³umhobbitów z latarniami w rêkach.Otworzyli na drugim koñcu bramê, a niektórzynawet przebiegli most.Na widok podró¿nych przystanêli wystraszeni.- ChodŸ¿e tu bli¿ej, Hobie Hayward! – zawo³a³ Merry rozró¿niaj¹c w œwietlelatarni jednego z dawnych znajomych.– Nie widzisz, ¿e to ja, Merry Brandybuck?Wyt³umacz mi, co to wszystko znaczy, co tu robi porz¹dny Bucklandczyk, jak ty?O ile pamiêtam, by³eœ odŸwiernym przy Zielonej Bramie?- O rety! Pan Meriadok, oczy mnie nie myl¹, a uzbrojony jak na wojnê! –krzykn¹³ stary Hob.– A tu opowiadali, ¿e pan zgin¹³.A w ka¿dym razie, ¿e panzab³¹dzi³ w Starym Lesie.To radoœæ, ¿e pana widzê ca³ego i ¿ywego!- Zamiast siê na mnie gapiæ przez szpary w p³ocie, otwórz lepiej bramê! –powiedzia³ Merry.- Niech mi pan wybaczy, nie mogê.Mamy taki rozkaz.- Kto go wam da³?- Wódz z Bag End.- Wódz, jaki Wódz? Chcia³eœ powiedzieæ: Lotho? – spyta³ Frodo.- Tak, ale kaza³ mówiæ teraz na siebie: Wódz.- To piêknie; przynajmniej nie u¿ywa nazwiska Bagginsów – odpar³ Frodo.– Ale,jak widzê, pora, ¿eby krewni zajêli siê nim i przywo³ali go do porz¹dku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]