[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– W³aœnie, musimy o tym porozmawiaæ.– Oci¹ga³ siê.Agnes czu³a, ¿e zanosi siêna coœ niedobrego.– Na przysz³oœæ ja bêdê gospodarowa³ pieniêdzmi.Tak bêdzie lepiej.Nie patrzy³ jej w oczy.Agnes czu³a, jak wzbiera w niej z³oœæ.Co to maznaczyæ? ¯e odbierze jej jedyn¹ radoœæ, jaka jej w ¿yciu pozosta³a?Przeczuwaj¹c nadci¹gaj¹c¹ burzê, Anders ci¹gn¹³:– Ju¿ teraz ciê¿ko ci chodziæ do sklepu, a po urodzeniu dziecka nie bêdzieszmia³a z kim go zostawiæ.Wiêc bêdzie lepiej, jeœli to wezmê na siebie.Pocz¹tkowo ze z³oœci nie mog³a wykrztusiæ s³owa.Ale po d³u¿szej chwiliwyjaœni³a mu dok³adnie, co o tym myœli.Widzia³a, jak Anders siê wije, bo wie,¿e pó³ baraku s³yszy, jak ¿ona mu wymyœla, ale mia³a to w nosie.Nie obchodzi³ojej, co myœl¹ o niej ci prostacy.Ju¿ ona siê postara, ¿eby nawet na chwilê niezapomnia³, co o nim s¹dzi.Mimo awantury Anders nie ust¹pi³.Zdziwi³o j¹ to.Pozwoli³ jej siê wykrzyczeæi po raz pierwszy wytrwa³ w swoim postanowieniu.Przerwa³a, ¿eby z³apaæ oddech,a wtedy spokojnie powiedzia³, ¿e choæby sobie p³uca wyplu³a od tego wrzasku,bêdzie tak, jak postanowi³.Z wœciek³oœci pociemnia³o jej w oczach.Nie mog³a z³apaæ tchu.Ojciec zawszejej ustêpowa³, gdy z trudem ³apa³a oddech, ale Anders patrzy³ obojêtnie,niesk³onny do pojednawczego gestu.Nagle poczu³a ostry ból w brzuchu.Ze strachu umilk³a.Chcia³a do domu, dotaty.* * *Monika poczu³a siê, jakby j¹ uderzono w brzuch.– By³a tu policja?Morgan, nie odwracaj¹c wzroku od ekranu, kiwn¹³ g³ow¹.Monika zdawa³a sobiesprawê, ¿e to kiepski moment na rozmowê.Zgodnie z planem pracowa³ i nienale¿a³o mu przeszkadzaæ.Ale nie potrafi³a siê powstrzymaæ.By³a takzdenerwowana, ¿e przestêpowa³a z nogi na nogê.Chcia³a podejœæ do syna,potrz¹sn¹æ nim, chcia³a, ¿eby sam, bez zadawania szczegó³owych pytañ,powiedzia³, co siê sta³o, ale wiedzia³a, ¿e to bezcelowe.Musia³a zabraæ siê dotego jak zwykle, cierpliwie.– Czego chcieli?Morgan nadal nie odrywa³ wzroku od ekranu.Gdy odpowiada³, jego palce ani namoment nie zwalnia³y.Wci¹¿ tañczy³y po klawiaturze.– Pytali o dziewczynkê, która umar³a.Serce zabi³o jej szybciej.Ochryp³ym g³osem powiedzia³a:– O co pytali?– Na przyk³ad czy widzia³em j¹ tamtego ranka.– A widzia³eœ?– Co takiego? – spyta³ z roztargnieniem.– Czy j¹ widzia³eœ?Nie odpowiedzia³.– Dlaczego przysz³aœ? Przecie¿ wiesz, ¿e tego nie ma w programie.Zazwyczajprzychodzisz wtedy, gdy nie pracujê – mówi³ ostrym tonem, ale nie narzeka³,stwierdza³ tylko fakt.Zrobi³a odstêpstwo od zwyczaju, zak³Ã³ci³a jego rytm.Wiedzia³a, ¿e musia³o go to speszyæ.Nie mog³a siê jednak powstrzymaæ, musia³awiedzieæ.– Widzia³eœ j¹, gdy wychodzi³a z domu?– Tak, widzia³em – odpowiedzia³.– Powiedzia³em o tym policjantom,odpowiedzia³em na wszystkie pytania.Oni te¿ mi przeszkadzali.Odwróci³ siê do niej bokiem.Patrzy³ inteligentnym, szczególnym wzrokiem.Zawsze tak samo.W jego oczach nic siê nie zmienia³o, nie odzwierciedla³y¿adnych uczuæ.W ka¿dym razie teraz.Nauczy³ siê jako tako kontrolowaæ.Dawniej, gdy by³ m³odszy, wybucha³ gniewem, kiedy nie móg³ sobie z czymœporadziæ, albo stawa³ przed wyborem, czy na przyk³ad wzi¹æ prysznic albo cozjeœæ na obiad.Od tamtej pory oboje poczynili postêpy.Porz¹dek jego ¿yciazosta³ ustalony, wszystkie wybory – dokonane.Co drugi dzieñ bra³ prysznic.Naobiad jada³ cztery ró¿ne dania, które przygotowywa³a mu wed³ug sta³egoschematu.Natomiast na œniadanie i lunch zawsze jad³ to samo.Praca okaza³a siêdla niego ratunkiem.By³ œwietny w tym, co robi³.Doskonale siê do tego nadawa³i móg³ korzystaæ ze swej wybitnej inteligencji.Monika bardzo rzadko narusza³a ustalony porz¹dek.Nie pamiêta³a nawet, kiedyzdarzy³o siê to ostatnio.Ale skoro ju¿ przeszkodzi³a, mog³a pytaæ dalej.Przesz³a miêdzy stosami gazet i usiad³a na jego ³Ã³¿ku.– Nie chcê, ¿ebyœ rozmawia³ z nimi pod moj¹ nieobecnoœæ.Morgan skin¹³ g³ow¹.Potem odwróci³ siê z krzes³em w jej stronê.Skrzy¿owa³ramiona na oparciu.– Czy gdybym poprosi³, móg³bym j¹ zobaczyæ?– Kogo zobaczyæ?– Sarê.– Co masz na myœli? – Pokój zawirowa³ jej przed oczami.Od kilku dni by³a corazbardziej zdenerwowana.Pytanie Morgana wytr¹ci³o j¹ z równowagi.– Po comia³byœ j¹ ogl¹daæ? – Nie potrafi³a powstrzymaæ z³oœci, ale nie widzia³ tego.Nie by³a pewna, czy Morgan rozumie, ¿e podniesiony g³os oznacza gniew
[ Pobierz całość w formacie PDF ]