[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tutaj mieszkała też Matka Wang, zanim ojciec Ezry wydał ją za Starego Wanga.Pokój stał pusty, kiedy Peonia była zbyt mała, żeby mieszkać sama, ale jak tylko skończyła piętnaście lat, wprowadziła się do niego.Miał pobielone ściany, a szare, kamienne płyty posadzki tak szorowano, że przybrały srebrzysty odcień.Na ścianach z obu stron łóżka Peonia powiesiła po dwa zwoje, przedstawiające kwiaty wiosny i lata, kolorowe liście jesieni i ośnieżone sosny.Sama je namalowała.Wiele lat przesiedziała w sali lekcyjnej z Dawidem i jego nauczycielem - do jej obowiązków należało przynoszenie im gorącej herbaty, mycie pędzli i rozcieranie tuszu.Przy okazji nauczyła się czytać i pisać.A ponieważ natura obdarzyła ją talentem, potrafiła ułożyć równie zgrabny wierszyk, jak Dawid.Na zwoju z kwiatami wiosny wykaligrafowała pędzelkiem w dwóch długich linijkach:Kwiaty brzoskwini kwitną na drzewach,Nie wiedząc, czy nie zwarzy ich mróz.Obok gałązek mimozy, symbolizujących lato, napisała:Gorące słońce pali, grzmot się przetacza po niebie.Cykady śpiewają zapamiętale, obojętne na wszystko.Pod szkarłatnymi liśćmi klonu wykaligrafowała:.Czerwone liście opadają i cały dziedziniec spowijaDepczę liście, które umierają pod moimi stopami.A poniżej pokrytych śniegiem sosen umieściła napis:.‘Śnieg okrywa to, co żyje, i to, co umarło.Zieloną sosnę, zbutwiałe kwiaty.Bardzo często czytała te cztery zwrotki, zastanawiając się, jak mogłaby je ulepszyć.Nie wiedziała, czy kiedykolwiek zdoła je udoskonalić.Teraz na ich widok miała ochotę się rozpłakać.Poruszała się szybko, wkładając gładki czarny kaftan i spodnie, usuwając kwiaty brzoskwini z włosów, zdejmując złote bransoletki.Spojrzała w małe, stare lusterko na toaletce, wtarła odrobinę pudru ryżowego w policzki, lekko musnęła usta karminem.Włosy, jak wszystkie służące, zawsze zaplatała w długi warkocz, żeby było wiadomo, że nie jest córką państwa, ale w domu warkocz zwijała i upinała nad uchem.Teraz wyciągnęła z niego szpilki, by spłynął jej na plecy, i przyczesała prostą grzywkę.Następnie szybko przeszła podcieniami, aż znalazła się na dziedzińcu pani tego domu.Matka Wang kończyła ubierać madame Ezra.Strój ich pani był bogaty i oryginalny, a ona sama uważała, że jest w pełni żydowski.Nie wiedziała, że podczas wielu lat, które spędzili w Chinach jej przodkowie, jej babki stopniowo ozdabiały swoje szaty haftami przy rękawach i dekolcie, zakładkami, guzikami i lamówkami.Peonia przystanęła w drzwiach, cicho chrząknęła i przywołała na twarz uśmiech.Madame Ezra się nie odwróciła.Zazwyczaj dużo rozmawiała ze swoimi służącymi i była dla nich miła, ale od kilku dni, przejęta przygotowaniami do święta Pesach, z na nowo rozbudzoną żarliwością traktując wiarę swych przodków, krzywym okiem patrzyła na zażyłość, jaką dostrzegała między Peonią i Dawidem.Prawda, że dziewczynkę kupiono, by towarzyszyła i usługiwała małemu, samotnemu chłopcu, ale madame Ezra ani się spostrzegła, kiedy przestali być dziećmi.Wyrzucała sobie, że wcześniej się nie zorientowała, że zdążyli dorosnąć: jej syn stał się mężczyzną, Peonia - kobietą.I teraz często okazywała swoje niezadowolenie i była surowa wobec Peonii, przeświadczona, że dziewczyna powinna instynktownie wyczuć zmiany, które zaszły.Wszystko to Peonia doskonale rozumiała, więc milczała, cierpliwie czekając, aż madame Ezra zechce przemówić.Kiedy złota szpilka do włosów wysunęła się z palców Matki Wang, dziewczyna skoczyła z kocią zwinnością, podniosła ją i własnoręcznie wpięła we włosy madame Ezra.Gdy dostrzegła w lustrze spojrzenie swojej pani, uśmiechnęła się.Madame Ezra spoglądała poważnie w czarne oczy młodej niewolnicy, ale po sekundzie czy dwóch też się uśmiechnęła.- Ty niesforne dziecko.- powiedziała.- Bardzo się na ciebie gniewam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]