do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeśli pan sobie życzy, panie dyrektorze, mogę natychmiast złożyć podanie z prośbą o dymisję.Zawiesił głos, aby resztę pozostawić domyślności rozmówcy.Jeśli się zgodzisz, natychmiast udam się do tych samych komisji i opowiem, że dyrektor FBI skłonny był przymknąć oko na przestępstwa popełnione przez jedną z agentek za granicą.Kontakty z najróżniejszymi politykami, troskliwie podtrzymywane przez lata, powinny teraz zaowocować.Sądząc po wyrazie twarzy dyrektora, musiał dokładnie zrozumieć aluzję.- W porządku, panie McDowell.Spróbujmy na razie rozwiązywać to tak, jak pan proponuje.Z pewnymi wątpliwościami akceptuję pana po stępowanie wobec agentki Gray.Leiter umieścił zatwierdzającą parafkę u góry raportu.- Dziękuję, panie dyrektorze - powiedział McDowell i przez chwilę milczał, delektując się zwycięstwem, a potem dodał: - Mam jeszcze dwie sugestie.Oczy dyrektora zmrużyły się.- Jakie?- Czas już chyba najwyższy pozbawić panią Gray wszystkich uprawnień agenta FBI, a także wydać nakaz aresztowania jej i pułkownika Thorna.Wszystko raczej wskazuje na to, że prędzej czy później Niemcy ich złapią, ale lepiej, żeby nikt nie mógł nam zarzucić, że siedzieliśmy z założonymi rękami.Leiter siedział przez chwilę nieruchomo, a potem zdecydowanie pokiwał głową.- Słusznie, panie McDowell.Wykonać.McDowell opuszczał gabinet dyrektora z uczuciem ulgi i triumfu.Udało mu się przetrwać intrygę Heinricha Wolfa, a nawet jeszcze skorzystać na niej.Teraz, kiedy nie musiał się już kłopotać Gray i Thomem, najwyższy czas pomyśleć o tym, jak uwolnić się z łap szantażysty.W progu zatrzymał go głos Leitera.- McDowell.Odwrócił się.- Tak, panie dyrektorze?Oczy szefa czujnie wpatrywały się w niego.- Od tej chwili jestem informowany o wszystkim, co dotyczy tej sprawy.Nie życzę już sobie podobnych niespodzianek.Jasne?McDowell uśmiechnął się lekko.- Oczywiście, panie dyrektorze.Może pan być pewny.♦ Siedziba Caraco Transport, Galveston, TeksasJednopiętrowy budynek wynajmowany przez Caraco Transport - jedną z licznych firm należących do Caraco - znajdował się na nabrzeżu Galveston.Na zapleczu mieściła się trzyzatokowa rampa wyładowcza.Front stanowiły jedne stalowe drzwi.Podobnie jak inne budynki w okolicy, także magazyn Caraco Transport otoczony był ogrodzeniem, na którego wierzchu umieszczono drut kolczasty.Wszystkie przejścia kontrolowały czujniki i kamery telewizyjne.Nie budziło to niczyjego zdziwienia, albowiem magazyny portowe były łakomym kąskiem dla złodziei.Dalsze i o wiele rzadziej stosowane zabezpieczenia znajdowały się wewnątrz, ukryte przed niepowołanymi spojrzeniami.Frontowe pomieszczenie budynku zajęte było przez ośmioosobowy zespół doświadczonych ochroniarzy.Stelaż pod jedną ze ścian mieścił pistolety maszynowe H&K, w innych znajdowały się granaty ręczne, rosyjskie wyrzutnie RPG oraz broń krótka.Zespół składał się z samych Niemców, dawnych członków enerdowskiej armii albo straży granicznej, których zwolniono po zjednoczeniu kraju.Ich dowódca, milczący eks-komandos nazwiskiem Schaaf, był specjalistą od walki miejskiej.Jego doświadczenie pomogło opracować system ochrony budynku.Zaopatrzony w system antywłamaniowy, poza tym miał potrójnie wzmocnione drzwi, które mogły oprzeć się wszelkim próbom sforsowania.Na możliwych trasach ataku umieszczono ładunki wybuchowe i miny kierunkowe.Także i ludzie byli odpowiednio wyekwipowani.Maski zabezpieczały przed gazem łzawiącym, hermy zaopatrzono w specjalny system tłumienia dźwięków, by chroniły słuch przed granatami oślepiąjąco-ogłuszającymi, których chętnie używały wszystkie oddziały antyterrorystyczne.Czterech z ósemki było nieustannie na służbie.Jeden czuwał nad skanerami policyjnymi, sygnałami ostrzegającymi o intruzach oraz kamerami telewizyjnymi, drugi patrolował budynek, pozostali doglądali prac prowadzonych w magazynie.Cała ósemka jadła i spała w budynku, a zgodnie ze słowami Schaafa, gdyby im się nie udało ochronić jego tajemnic, zostaliby także pogrzebani pod jego gruzami.Werner Kentner oderwał się na chwilę od pracy, podniósł okulary na czoło i spojrzał na pomost biegnący wzdłuż ściany.Znajdował się tam jeden z ludzi Schaafa: przechadzał się tam i z powrotem z pistoletem maszynowym w ręku.Kentner otarł spoconą twarz i powrócił do pracy.Jeden z jego podwładnych, młody Palestyńczyk ze Strefy Gazy, dał znak, że jest już gotów i wyczołgał się z dużego metalowego kontenera.Kentner kiwnął głową.- Podnieść!Trzeci z robotników, także rodowity Niemiec, pokręcił sterownikami dźwigu umieszczonego nad kontenerem, łańcuchy napięły się i ze skrzyni wyjechał silnik odrzutowy.W chwilę potem do pracy rzucił się czwarty z ekipy, Egipcjanin, który palnikiem acetylenowym pociął kontener na części o nieregularnych kształtach.Kiedy uporał się z tym, inny Palestyńczyk, starszy od pierwszego, pozbierał fragmenty i wrzucił je do pojemnika wielkości człowieka.Kilka podobnych zostało już zapełnionych.Kentner przyglądał się, jak operator dźwigu umiejętnie układa silnik w specjalnie przygotowanym łożu.Kiedy urządzenie zostało umieszczone, zbliżył się do niego z młodym Palestyńczykiem, a w chwilę później dołączył do nich operator, który wcześniej unieruchomił i wyłączył dźwig.Szybko, ruchami, które zdążyli już wyćwiczyć, trzej mężczyźni zaczęli rozbierać zewnętrzną powłokę silnika, używając ręcznych kluczy, a w razie potrzeby hudraulicznych przecinaków i pił elektrycznych.Nie zależało im na tym, żeby silnik pozostał nieuszkodzony.Po niecałej pół godzinie odsłoniła się komora, gdzie powinny się znajdować turbiny, ale miejsce ich zajmowała bomba atomowa TN-1000, spoczywająca na metalowych podstawkach i przykryta grubą warstwą polietylenu.Plastik nie tylko amortyzował wstrząsy podczas transportu kolejowego i morskiego, ale także pochłaniał promienie alfa i beta, wydzielane przez plutonowy rdzeń.Kentner cofnął się o krok.- Tak, panowie - powiedział.- To już ostatnia ślicznotka.Pieszczotliwie poklepał TN-1000.W enerdowskim lotnictwie był specjalistą od uzbrojenia i wiedział, jak należy obchodzić się z radzieckimi potworami.Bomba była opływowa, z tępo zakończonym nosem.Przy mocy 350 kiloton była około trzydzieści pięć razy silniejsza od tych, które zrzucono na Hiroszimę i Nagasaki.Usunąwszy polietylenową pokrywę, Kentner starannie zbadał, czy na powłoce nie ma żadnych śladów uszkodzeń.Dwadzieścia lat kontaktów z Rosjanami nauczyło go pod tym względem wielkiej ostrożności.Trudno było przypuścić, by żołnierze z Kandałakszy bardzo różnili się od swoich poprzedników.Korzystając z napisanej po rosyjsku instrukcji, Kentner sprawdził najpierw stan zabezpieczeń, a potem wewnętrzne obwody.Wszystko było w porządku.Dał sygnał operatorowi, który dźwignął bombę z niszy, Niemiec zaś obejrzał jej spód.Obaj jego pomocnicy zaczęli demontować resztę silnika, kawałki umieszczając w kolejnych pojemnikach na śmieci.Praca trwała kilka godzin, sypały się iskry spod palników, ryczały elektryczne piły.Kiedy skończyli, w powietrzu było gęsto od dymu, oni zaś niemal na wpół ogłuchli.Drugi etap był bardziej spokojny, ale wymagał też bardziej delikatnych operacji.Kentner z powrotem nałożył na bombę polietylenowy pokrowiec, by następnie dźwig umieścił ją w specjalnie przygotowanym pudle, gdzie spoczęła na wspornikach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl