[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już powiedziałam dość, a może nawet za dużo.Chodź, musimy zejść do sali balowej.Wkrótce zaczną się schodzić goście.Cyryl i Dorothy już na nas czekają.Lord Landsowne był bratem lady Webb.Zwróciła się do niego i do bratowej, by pomogli jej pełnić honory domu.Lord Landsowne miał poprosić Jane do pierwszego tańca.Już po południu sala balowa wyglądała niezwykle okazale.Teraz wprost zapierała dech w piersiach.Zapalone świece rzucały złote refleksy na białą i srebrną dekorację, ich płomienie odbijały się w lustrach.Jane pomyślała, że przypomina salę weselną.Ale tego wieczoru miała zostać wprowadzona w świat.I wszystko musi dobrze pójść.Nic nie może tego zepsuć.Ciocia Harriet poświęciła tyle czasu i energii - a także sporo pieniędzy - by wczorajszy i dzisiejszy dzień wypadły idealnie, a jej chrześnica zapamiętała je do końca życia.- Denerwujesz się, Saro? - spytała lady Landsowne.Jane odwróciła się do niej z oczami błyszczącymi od łez.- Tylko dlatego, że chcę, by ze względu na ciocię Harriet wszystko przebiegło jak należy - odparła.- Muszę powiedzieć, że wyglądasz ślicznie jak obrazek, moja droga - oświadczył lord Landsowne.- Teraz, jeśli tylko uda mi się ukryć, że mam dwie lewe nogi.- Roześmiał się wesoło.Jane zwróciła się do lady Webb, która przyglądała się jej z macierzyńską troską.- Bardzo ci za wszystko dziękuję, ciociu Harriet - powiedziała.- Nawet moja mama nie zorganizowałaby tego lepiej.- Moja droga, cóż mogę na to odrzec? - Lady Webb miała podejrzanie zamglony wzrok.Może dobrze, że akurat pojawili się pierwsi goście.Wszyscy czworo pośpieszyli, by ich powitać w drzwiach sali balowej.Następna godzina upłynęła na przedstawianiu Jane - w końcu, bo miała już dwadzieścia lat - osobom z towarzystwa.Wśród twarzy zupeł-nie jej obcych były też znajome.Niektóre osoby znała już bardzo dobrze.Na przykład przystojnego i czarującego wicehrabiego Kimble’a, który zdaniem cioci Harriet był konkurentem do jej ręki, sympatycznego sir Conana Broughama i jeszcze kilku przyjaciół Jocelyna, którzy odwiedzali go w Dudley House, kiedy Jane tam pracowała.I lorda Ferdynanda Dudleya, pełnego chłopięcego uroku.Pochylił się, by ucałować jej dłoń, uniósł jądo ust i uśmiechnął się wesoło.Przyszli też lord i lady Heyward.Lord Heyward ukłonił się grzecznie, powiedział to, co należało, i przeszedłby do sali balowej, gdyby jego żona nie miała innych planów.- Och, Saro! - zawołała, ściskając Jane tak mocno, że mogło to niekorzystnie wpłynąć na wygląd ich toalet.- Naprawdę wyglądasz prześlicznie.Tak ci zazdroszczę, że możesz ubierać się na biało.Ja wyglądam w tym kolorze jak śmierć i muszę nosić żywsze kolory.Chociaż Tresham i Ferdie wiecznie krytykują mój gust, przebrzydłe wstręciuchy Czy Tresham przyjdzie dziś wieczorem? Nie chciał mi powiedzieć, kiedy spotkałam go po południu w parku.Czyżbyście się przemówili? Jak cudownie, że potrafisz się z nim kłócić.Nikt wcześniej nie odważył się mu sprzeciwić.Mam nadzieję, że nie przebaczysz mu zbyt łatwo, tylko każesz mu cierpieć.Ale jutro, sama rozumiesz.Lord Heyward mocno ujął ją pod łokieć.- Chodź, moja droga - powiedział do żony.- Kolejka będzie się cią-gnęła przez całe schody, hol i kończyła na chodniku, jeśli będziemy tu dłużej stali i rozmawiali.- Pokłóciłaś się z księciem, Saro? - spytała lady Webb, kiedy odeszli.- Tak mało mówiłaś o jego ostatniej wizycie w zeszłym tygodniu.Nie wiesz, czy zamierza przyjść dziś wieczorem?Ale rzeczywiście kolejka osób, czekających na prezentację, była długa.Nie było czasu na rozmowy.Przyszedł.Rozumie się, że przyszedł.Spóźnił się, ale nie za bardzo.Jane i lady Webb nadal stały w drzwiach sali balowej z lordem i lady Landsowne, w środku panował gwar, a członkowie orkiestry stroili instrumenty.Miał na sobie czarny, obcisły frak, spodnie z szarego jedwabiu, wyszywaną srebrnąnicią kamizelkę, śnieżnobiałą koszulę, koronkową chustę, pończochy i czarne trzewiki do tańca.Wyglądał oficjalnie, jak wymagała tego okazja, i wyniośle kłaniał się wkoło.- Lady Saro - mruknął, kiedy podszedł do Jane.Wziął monokl w palce, ale nie założył go na oko.Obrzucił ją bacznym spojrzeniem od stóp do głów.- No, no.Wyglądasz prawie jak panna młoda.Co za okropny człowiek! Bardzo dobrze wiedział, że debiutantki muszą obowiązkowo ubierać się na biało.- Wasza książęca mość - powiedziała cicho, ale z naciskiem, by się zemścić na nim za to, że zwrócił się do niej „lady Saro”, i dygnęła.Nie zatrzymał się dłużej, tylko przeszedł do sali balowej.Jane zmusiła się, by o nim nie myśleć.Nie było to łatwe, ale konieczne.Dzisiejszy wieczór był bardziej dla cioci Harriet niż dla niej.Pięć minut później lord Landsowne wyprowadził ją na środek parkietu, by zatańczyć z nią wiązankę starych angielskich tańców, otwierających bal.Jane w pełni delektowała się tą chwilą.Po raz pierwszy miała zatańczyć na wielkim londyńskim balu, i do tego na swoim własnym.Taniec był żywy i obfitował w wiele skomplikowanych figur.Nim się skończył, policzki jej się zaróżowiły i śmiała się głośno.Inne pary dołą-czyły do nich.Prawdę mówiąc, nie ulegało wątpliwości, iż jutro ciocia Harriet będzie mogła narzekać na prawdziwy ścisk.Jocelyn nie tańczył.Jane nie patrzyła na niego, ale cały czas czuła jego obecność.Stał samotnie pod ścianą patrząc na nią.Kiedy umilkła muzyka, lord Landsowne odprowadził Jane do lady Webb.Gdy podeszło do niej kilku kawalerów, by prosić do następnego tańca, wśród nich lord Ferdynand, zobaczyła, jak Jocelyn odwraca się i opuszcza salę balową.Jocelyn krążyłpo pokojach.Wyraz ten najpełniej oddawał istotę jego zachowania.Nawet on zdał sobie z tego sprawę, kiedy przeszedł z sali balowej do gabinetu, gdzie grano w karty, potem do jadalni, gdzie podawano napoje i przekąski, w końcu na galerię, łączącą wszystkie trzy pomieszczenia, i znów na salę balową.Nie potrafił nigdzie dłużej zabawić, chociaż Pottier zaprosił go, by pograł z nim i jeszcze kilkoma dżentelmenami w karty, a lady Webb zaproponowała, że przyprowadzi mu partnerkę do tańca.Musiał jeszcze zamienić kilka słów z Ferdynandem.I z Angeliną.- Nie wiem, po co w ogóle przyszedłeś, Tresh - oświadczył brat księcia z wyraźną dezaprobatą kiedy wpadli na siebie na galerii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]