[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poprawiłem kilka nieznacznych błędów i oddałem program moim dziewczętom.Zauważyłem, że w kolejce stoi blady i wystraszony księgowy z przetwórni ryb.Widać było po nim, że czuje się okropnie nieswojo, więc przyjąłem go poza kolejką.- Ale to jakoś nie wypada - bąkał, zerkając lękliwie na dublety.Towarzysze przyszli wcześniej.i też czekają.- Nie szkodzi, to nie towarzysze - uspokoiłem go.- No więc obywatele.- Obywatele też nie.Księgowemu wszystka krew odpłynęła z twarzy, pochyliwszy się ku mnie szepnął rwącym się głosem:- Toteż patrzę, że oni nie mrugają.Aten w granatowym to chyba nawet nie oddycha.Załatwiłem już połowę kolejki, gdy zadzwonił Roman.- Sasza?- Tak.- A papugi nie ma.- Jak to?- Zwyczajnie - nie ma.- Sprzątaczka wyrzuciła?- Pytałem.Nie tylko nie wyrzuciła, ale nawet nie widziała.- Może to jakiś bezczelny kawał skrzatów?- W pracowni dyrektora? Wątpię.- No tak - powiedziałem.- A może to Janus?- Janus jeszcze nie przyszedł.Zresztą chyba nawet nie wrócił z Moskwy.- Co o tym wszystkim sądzisz?- Nie wiem.Zobaczymy.Umilkliśmy.- Dasz mi znać? - zapytałem po chwili.- Jeżeli będzie coś ciekawego.- No oczywiście.Murowane.Na razie cześć, stary.Starałem się nie myśleć o papudze, ostatecznie to nie moja rzecz.Załatwiłem interesantów, sprawdziłem programy i zabrałem się do nieznośnego zadania, które od dawna wisiało mi nad głową.Otrzymałem je od absolutystów.W pierwszej chwili oświadczyłem im, że nie ma żadnego sensu i, jak większość ich zadań, jest nierozwiązalne.Później jednak naradziłem się z Juntą, który posiadał bardzo finezyjną znajomość przedmiotu, i dopiero on wlał we mnie nieco otuchy.Kilkakrotnie wracałem do tego zadania i znów je odkładałem, aż wreszcie dziś rozgryzłem do końca.Wypadło bardzo pięknie.Akurat skończyłem i rozparty na krześle przyglądałem się z błogością wynikowi, gdy wszedł Junta z twarzą pociemniałą z gniewu.Patrząc na czubki moich butów, oschłym i nieprzyjemnym tonem zapytał, odkąd to jego pismo stało się dla mnie nieczytelne.Ta sprawa zanadto pachnie sabotażem, oświadczył.Patrzyłem na niego z rozczuleniem.- Christobalu Hozewiczu - powiedziałem - udało mi się to wreszcie rozwiązać.Miał pan zupełną rację.Przestrzeń zaklęć rzeczywiście można zwinąć według każdej z czterech zmiennych.Podniósł oczy.M usiałem mieć bardzo uszczęśliwioną minę, gdyż mruknął znacznie łagodniejszym tonem:- Pozwoli pan rzucić okiem?Podałem mu kartki, usiadł obok mnie i razem przeanalizowaliśmy wszystko od początku do końca, rozkoszując się dwoma niezwykle efektownymi przekształceniami, z których jedno podpowiedział mi on, a drugie znalazłem sam.- Okazuje się, że mamy głowy na karku, Alejandro - powiedział Junta.- Umiemy artystycznie myśleć.Nie uważa pan?- Uważam, że nie brak nam polotu - przyznałem szczerze.- Ja też tak myślę.Opublikujemy ten wynik.Nie przyniesie nam wstydu.To nie kalosze-autostopy czy jakieś portki-niewidki.W doskonałych humorach zabraliśmy się do pracy nad nowym zadaniem Junty.Niebawem jednak usłyszałem, że Christobal Hozewicz już dawno uważał się za nieuka, a o tym, że ja jestem matematycznym ignorantem, przekonał się już przy pierwszym zetknięciu ze mną.Zgodziłem się, skwapliwie dorzucając, że chyba czas najwyższy, by przeszedł na emeryturę, mnie zaś trzeba wylać na łeb z instytutu i zatrudnić przy ładowaniu drzewa, gdyż do niczego innego się nie nadaję.Zaprotestował.O emeryturze mowy nie ma, nadaje się tylko w charakterze nawozu dla gleby, mnie natomiast należy trzymać w odległości co najmniej kilometra od wyrębów leśnych, gdzie bądź co bądź wymagany jest pewien poziom intelektualny.Najlepiej nadawałbym się na ucznia pomocnika czyściciela w taborze asenizacyjnym f przy barakach dla zadżumionych.Siedzieliśmy oparłszy głowy na rękach i prześcigaliśmy się w samounicestwianiu, gdy wtem do sali zajrzał Fiodor Simeonowicz.o ile dobrze zrozumiałem, pragnął koniecznie usłyszeć, co myślę o opracowanym przez niego programie.- Program! - uśmiechnął się zgryźliwie Junta.- Nie widziałem twego programu, Teodorze, lecz mam głęboką pewność, iż jest genialny w porównaniu z tym oto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]