[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Palący się koniec zniknął w jej mordzie, kiedy zobaczyłem jajo.Emisariusz zmierzył go chłodnym spojrzeniem i burknął:— Domyślam się, że próbowałeś ratować swoją skórę.— Tak naprawdę nie chciałem, żeby zdechła z głodu.Widziałem, jak eksploduje… nie wiem, co się działo później, aż do chwili, kiedy mnie znalazłeś.Jajo się wydłużyło, a na jego czubku pojawiło się niewielkie pęknięcie.— Czy nie powiedziałeś, że muszę zabrać stąd jajo, zanim smoczątko się wykluje, jeżeli chcę wychowywać je w innym miejscu? — zdenerwował się Dolhal, głaszcząc skorupę i mrucząc do niej.— Lepiej pozwól, że rozbiję skorupę i zabiję smoczątko, kiedy jest jeszcze małe i bezbronne — powiedział Sulinin, podnosząc swoją ocaloną, silną ręką kamień, który upuścił wcześniej.— Nigdy! Już i tak zdradziłeś i zabiłeś jego matkę.Tego maleństwa nie pozwolę ci tknąć.— Czy nie dotarło do ciebie nic z tego, co ci powiedziałem? W miarę jak smok rośnie, staje się strasznie żarłoczny i wszystko niszczy.— Pozwoliłeś na to, żeby stała się zła.W sprawiedliwym i dobrym kraju stanie się orędownikiem pokoju i sprawiedliwości.— Dolhal przytulił jajo do piersi, mówiąc do niego łagodnie, jak gdyby miał nadzieję, że w ten sposób uspokoi je i opóźni wyklucie się smoczątka.Następnie, zanim poprzedni opiekun smoka zdołał się wyprostować, emisariusz był już w powietrzu, trzymając jajo mocno w ramionach.— Zaczekaj.Nie możesz mnie tutaj zostawić! — krzyknął Sulinin do niego.— Zabierz mnie na swoim grzbiecie, tak jak obiecałeś.Muszę zanieść smoczątko Jej Królewskiej Mości, zanim będzie mogło latać — krzyczał z góry Dolhal.— Może wrócimy po ciebie później.Może.— Następnie trzema potężnymi uderzeniami skrzydeł uniósł się w powietrze i zniknął Sulininowi z oczu, odlatując w stronę Kości Ogrów.Sulinin westchnął i schował się ponownie w gruzach, aby się ogrzać, odpocząć i odzyskać siły.Następnego dnia będzie musiał pozbierać zjełczałe ochłapy smoczego tłuszczu i pójść pieszo w kierunku, w którym poleciał emisariusz.Biedny Dolhal.Emisariusz nie usłyszy już nigdzie w tym umarłym kraju żadnych ptaków, takich jak te, które mały smok Sulinina pożerał w ogromnych ilościach, kiedy się wykluł z jaja.Sulinin będzie podróżował tak daleko, jak tylko będzie mógł, szukając jakichkolwiek śladów emisariusza i jego podopiecznego: kawałków skorupy oraz, jak ogromnie życzył sobie tego dawny opiekun smoka, dla dobra Jej Królewskiej Mości i całego Południowego Świata, kilku zgubionych piór.Przełożył Wojciech LisPoul i Karen AndersonCzas miary(Faith)Aeland, leżące daleko na północny wschód poza górami Burzowego Konia, było najbiedniejszym hrabstwem, skąpo zaludnionym i tak rzadko odwiedzanym, że mogło uchodzić za odrębne królestwo.Mimo to żyło się tu całkiem szczęśliwie.Wzdłuż rzeki Luta rozkwitały gospodarstwa.Miejscami, tworząc sioła, powstawały solidne gliniane domostwa kryte strzechą.Drwale i węglarze pracowali w lesie Isung na południe od siedzib ludzkich, górnicy zaś wydobywali metale na wzgórzach Nar, na północnym zachodzie.W miejscu, gdzie Karumkill wpadał do Luty, powstało miasto Yorun.W większości krajów uznano by je za wioskę, lecz posiadało ono własną świątynię, salę zebrań, rynek oraz niewielkie, lecz wydajne zakłady rzemieślnicze.Trzy gospody — to wcale nie było za dużo.Na północy i wschodzie żyzne grunty ustępowały miejsca pustkowiu, niemal bezdrzewnemu, porośniętemu wrzosem, ciernistymi krzewami, rzadką trawą i trzciną okalającą ciemne sadzawki.Klucze dzikiego ptactwa szybowały na wietrze, sarny pasły się wśród traw, często stając się łupem wilków, poza tym żyły tu tylko zające, lisy i inna drobna zwierzyna.Jeśli chodzi o ludzi, to kilku pasterzy wypasało tu swoje trzody, a nieliczni myśliwi, opuszczając lasy i wzgórza, polowali w tych stronach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]