[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Charakterystyczne, że znaleziska dokonano w miejscu, w którym wiele osób – „od pastucha do miejscowych autorytetów” - niejednokrotnie widywało tajemnicze dwunożne stworzenia.W 1977 roku w rejonie Grzbietu Hisarskiego w Tadżykistanie grupa alpinistów znalazła ślady bosych stóp i zauważyła sylwetkę yeti.W 1978 roku ekspedycja pod wodzą Igora Tacla, biwakująca nad niewielkim jeziorem w górach na północny zachód od Duszanbe, stolicy Tadżykistanu, została obrzucona kamieniami przez „włochatych ludzi”.W rok później, 21 sierpnia, w tym samym rejonie znaleziono odciśnięty w gliniastym gruncie wyraźny ślad bosej stopy o długości 35 centymetrów i szerokości 16 centymetrów na wysokości palców.Odległość między pojedynczymi śladami wynosiła 120 centymetrów.Przypominały one podobne ślady znalezione nieco wcześniej w Tanzanii - odciśnięte kilkaset lat temu w miękkiej warstwie popiołu wulkanicznego.Kolejne ślady znaleziono w Tadżykistanie w 1980 roku.Znany radziecki zoolog S.K.Kłumow podkreśla konieczność pilnego zorganizowania naprawdę poważnych, szeroko zakrojonych wypraw badawczych.Radzieckie wyprawy liczą przeważnie po kilku lub kilkunastu uczestników, tymczasem ilość doniesień o napotkaniu „dzikiego człowieka” systematycznie maleje i z każdym rokiem maleją szanse na pozytywne rezultaty ekspedycji.Zdanie Kłumowa podziela wielu innych radzieckich uczonych.Wielkie człekokształtne stwory mają zamieszkiwać również Andy i dżunglę Ameryki Południowej.Pierwsze informacje na ten temat dotarły do Europy pod koniec XVI wieku, za czasów panowania w Anglii królowej Elżbiety I.Przywiozła je z Gujany angielska wyprawa po złoto, prowadzona przez Sir Waltera Raleigha.Do Hiszpanii podobne doniesienia wpłynęły w pierwszych latach XVII stulecia od poszukiwaczy złota z północnego wybrzeża.W 1769 roku doktor Edward Bancroft potwierdził, że w głębi Gujany spotyka się jakieś wielkie małpy „o wiele większe niż małpa afrykańska”, a w 30 lat później Aleksander von Humboldt nad górnym Orinoko słyszał opowieści o „włochatym człowieku leśnym”, który mieszka w szałasach, porywa kobiety i jest niebezpieczny dla ludzi.Opowiadania pochodziły od Indian, ale miejscowi misjonarze potwierdzali ich prawdziwość.Z 1920 roku pochodzi doskonała fotografia dużej, nieznanej małpy zastrzelonej przez szwajcarskiego geologa Francoisa de Loyose w lasach nad rzeką Tarra na pograniczu Wenezueli i Brazylii.Zwierzę nie miało ogona i posiadało 32 zęby, a więc tyle, ile posiadają małpy człekokształtne, a także człowiek.Rzecz w tym, iż antropolodzy uważają za pewnik, że żadne małpy człekokształtne nie występowały i nie występują na obszarze Ameryki.Zagadka „małpy de Loyosa” do dziś czeka na rozwiązanie.Z okolic Mato Grosso w Brazylii, a także z Paragwaju, od XIX wieku aż do czasów nam współczesnych pochodzą doniesienia o dwunożnych zwierzętach zabijających bydło.Ślady tych istot, podobne do ludzkich, dochodzą do 55 centymetrów długości.Podobnych relacji, napływających od Indian, poszukiwaczy złota, zbieraczy kauczuku, osadników i myśliwych, jest wiele.Rolf Blomberg, szwedzki podróżnik, przyrodnik, poszukiwacz skarbów i pisarz, przytacza dwie opowieści na temat „leśnego człowieka” - sacharuny - złożone przez ludzi, jak pisze, bardzo wiarygodnych.Pierwsza odnosi się do przeżyć jedenastoletniej dziewczynki.Mieszkała ona z rodzicami na małej plantacji koło osady Napo nad rzeką o tej samej nazwie w Ekwadorze.Dziewczynka zniknęła pewnego dnia i długo szukano jej nadaremnie, aż wreszcie stracono wszelką nadzieję.W kilka tygodni później paru Indian Jumbo podróżowało czółnem po rzece Napo.W miejscu oddalonym od zamieszkałych okolic usłyszeli nagle, ku swemu zdumieniu, dochodzący z dżungli płacz dziecka.Wylądowali i przetrząsnęli nadbrzeżny pas zarośli.Znaleźli siedzącą pod drzewem ową zaginioną dziewczynkę.Nie była wychudzona ani wyniszczona po długim pobycie w lesie.Dziewczynka tłumaczyła to następująco: została porwana z plantacji przez istotę podobną do małpy, wielkości człowieka, która przez cały czas zaopatrywała ją w żywność - owoce, pędy palmowe, jaja dzikich ptaków - tak, że nie cierpiała głodu.Małpolud znakami i na wpół ludzkim głosem dał jej do zrozumienia, że ją zabije gdyby usiłowała uciec.Indianie czym prędzej zabrali ją na łódź, gdyż małpolud, który wybrał się na poszukiwanie żywności, mógł zjawić się w każdej chwili.Dziewczynka powtórzyła później swe opowiadanie wobec rodziców i wobec wielu innych osób, opisując szczegółowo wszystko, co jej się przytrafiło, dzień po dniu, i ani razu nie popadając w sprzeczności.Jej opowiadanie nosiło - według powszechnej opinii - znamiona całkowitej prawdy.Druga relacja pochodzi z okolic Santo Domingo de los Colorados w Ekwadorze, z puszczy po zachodniej stronie Andów.Emilio Bonifaz, myśliwy, zoolog i antropolog-amator, usłyszał w czasie jakiegoś polowania dochodzące z głębi puszczy dźwięki żywo przypominające głosy ludzkie, a na pytanie, czy w pobliżu mieszkają ludzie, towarzyszący mu Indianie odpowiedzieli, że to głos sacharuny.Twierdzili, że w tej okolicy żyją dwie lub trzy sacharuny, i że przed kilku laty zabili nawet jedną z nich.Przerażeni jej niemal ludzkim wyglądem, z obawy, że mogą zostać oskarżeni o morderstwo, zakopali ją czym prędzej w ziemi.Wskazali Bonifazowi miejsce, gdzie ją pogrzebali.Myśliwy rozkopał to miejsce i znalazł szczątki kości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]